KSIĘGA TRZECIA [2]

 

Słuchaj w. m. - odpowiedział pan Kostka. Po zburzeniu Trojej Trojanie jedni tam, drudzy sam roznie sie jako w takim nieszczęściu rosproszyłi, miedzy którą zgrają jedna część ludzi żeglując długo po morzu, a wielkich niewczasów i niebespieczeństwa używszy przyszła na to miejsce, gdzie Tybr rzeka w morze wpada, i wysiadszy na brzeg włoskiej ziemie, poczęli sie zdobywać na żywność. W tym czesie ich białegłowy, które były w okręciech zostały, weszły w radę, wdy kiedy uczynić koniec żeglowaniu temu, a iżby Trojanie obrali pewny kąt ku mieszkaniu, ponieważ własną ich ziemię posiadł nieprzyjaciel : owa po krótkiej namowie na to sie zgodziły, iż miały spalić wszytki okręty, rozumiejąc, iż to miało być tak onem samem, jako i małżonkom ich ku dobremu. I hnet, skoro miedzy niemi jedna, której imię było Rhoma, zapaliła, drugie wszytki toż uczyniły. Trojanie widząc z daleka ogień, każdy, jako najprędzej mógł, ku ratunku bieżał, a białegłowy też bojąc sie ich gniewu wyszły przeciwko nim, a jedne męże swe, drugie ojce, bracia, powinowate obłapiając, całując ujęły ich gniew, i popędliwość one ubłagały. I stąd to urosło, iż w Rzymie za starodawnego wieku był ten obyczaj, że białegłowy na podkaniu całowały swoje powinowate. Także Trojanie, częścią s potrzeby, częścią też widząc chęć przeciwko sobie Łacinników, którzy w onym kraju zdawna mieszkali, przyjęli ono wdzięcznie, co białegłowy zrobiły, i pobratawszy sie z nimi, mieszkali społem na tym miejscu, gdzie potym Rzym zbudowano. Patrzże w. m. jako te Trojanki powodem były do tego, iż sie Rzym zaczął. Pójdźmyż dalej, kiedy sie jął krzewić a szyrzyć, jako sabińskie białegłowy wiele mu pomogły. Romulus król, iż był na sie wzburzył wszytki w okolicy sąsiady za pobraniem gwałtem białychgłów sabińskich, miał co czynić s sobą oganiając a odgryzając sie zewsząd nieprzyjacielem, a wszakoż, iż był i mężnym i dzielnym, odjął sie barzo prędko i otrzymał zwycięstwo nad wszytkimi, telko nad Sabiny nic, a s tymi była najwiętsza walka, abowiem król ich T. Tatius, który był dobrym hetmanem i wielkim mężem, przywiódł rzecz ktemu, iż było z obu stron wiele krwie rozlania, nakoniec, kiedy sie jeszcze znowu sroga bitwa zacząć miała, gdzie już każdy z dobytym mieczem był gotów na nieprzyjaciela, wpadły one białegłowy sabińskie w pośrzodek miedzy ojce swe a męże, s płaczem prosząc, aby mieli litość nad własną krwią swoją, aby sie użalił zięć ojca swego, a ojciec zięcia, dokładając tego, iż, jeśliżby takim spowinowaceniem gardzili, a umysłu swego za popędliwośaią odmienić niechcieli, aby radniej nad nimi stępili miecze swoje, bo tak - prawi - lepiej, niżbyśmy wdowami, abo bez ojców, bez braciej, bez powinowatych na świecie żywiąc, miały wspominać sobie, iż dzieci nasze s tych sie porodziły, którzy pobili nasze ojce; abo to, iżechmy sie my nieszczęsne porodziły s tych ojców, którzy pomordowali nasze męźe, nakouicc niektóre s nich trzymając dziatki na ręku ukazowały ojcom swym mówiąc: jeśli sie wam tak barzo chce swej własnej krwie, oto ją macie, nasyćcie sie jej, pobiwszy te niewinne dusze. Za takim płaczem, za takim narzekaniem obaczyli sie wdy ludzie, a białegłowy mądrością swoją tego dowiodły, iż nietelko oni dwa królowie, Romulus s Tatiusem s sobą sie wieczną przyjaźnią złączyli i sprzysięgli, ale (co więtszego) Sabinowie do Ezymu sie przenieśli, i tak ze dwu narodów jeden uczynili. Za którą zgodą siła możności a władzej Rzymowi przybyło, i za to Romulus na pamiątkę tego sławnego tych białychgłów uczynku, kiedy Rzymiany na trzydzieści rot dzielił, przezwał te roty imiony białychgłów sabińskich.

Nuże, panie Bojanowski, nie zda sie to w. m. aby białegłowy w tej mierze były mężczyznam przyczyną dobrego? abo nie widzi sie to w. m., żeby one pomogły do tego, iż państwa rzymskie ku onej sławie, mocy a wielkości przyszło?

Odpowiedział pan Bojanowski: Poprawdzie jest co chwalić postępek białychgłów tych, ale kiedybyś w. m. tak rad obłędy a przestępki ich powiedał, jako w. m. rad wyliczasz uczynki sławne, pewnie byś był w. m. tego nic ominął, jako w tenże czas białagłowa zdradziła, ukazawszy nieprzyjacielom drogę ku wzięciu zamku rzymskiego, tak iż o maluczki włos Rzymianie wszytcy nie zginęli.

Rzekł pan Kostka: To mi w. m. jedno jedne białągłowę złą wspominasz, a ja niezliczoną liczbę dobrych w. m. ukazuję; a mimo te, którem przypomniał, tysiącmi te białegłowy liczyć mogę, przez które Rzym wiele wziął dobrego, bo i one kościoły boginiam w Rzymie nie prze co inego wielkim kosztem zbudowane były, jedno prze uczynki białychgłów sławne; takież i ono święto, które niewolnice w Rzymie święciły, pamiątką tego było, iż niewolnice wyrwały były Rzym z wielkiego (które ze zdrady nieprzyjacielskiej przyść miało) niebespieczeństwa. Ale to wszytko opuszczając, za ono niebyła rzecz wielka, którą białagłowa sprawiła, iż bunt a sprzysiężenie Katiliny, s czego sie tak często Cicero chłubi, wydała a nakoniec mogłoby sie to onej samej przypisać, co sobie pan Cicero wspominając posługi swoje przeciwko Rzeczypospolitej wszytko przywłaszcza. Com też pirwej powiedział, iż białegłowy siła kroć obłędy mężczyznskie naprawowały, i rzeczy zawiedzione złej toniej wyciągały, i to pokazaćby nie trudno, ale tak mnimam iż sie moja długa mowa w. miłościam nadprzykrzyła, a panu Bojanowskiemu podobno s panem Dersniakiem najbarziej. Ktemu gdyżem ja już roskazaniu w. m., Miłościwy panie Lubelski, uczynił (ilem mógł) dosyć, przystoi mi to, abym ustąpił temu, kto rzeczy osobniejsze niż ja powiedzieć będzie umiał.

W tym powiedział pan Lubelski: Możeć pan Bojanowski s panem Dersniakiem, ba i pan Wapowski podobno słuchać w. m. nierad, ale nas tu więcej jest, ktorzy w. m. słuchamy s chęcią. A tak nie ustawaj w. m. w pół drogi, abowiem kiedy w. m. nie zaźrząc sławy nikomu, ani ujmując tego, co jest czyje własne, a w czym pochwały godzien, powiesz i wysłowisz białychgłów uczynki a sprawy sławne, wiele sie ich tym poprawi.

Rzekł na to pan Kostka: Kiedyż inaczej być niemoże, powiem o niektórych króciuchno, a dla tego sie s tym (chociabych mógł) szyrzyć nie będę, abym sobie pana Bojanowskiego barziej nie zwaśnił.

Mieszczanie chijscy jednego czasu z żonami i z dziećmi prze pewny występ, a za roskazaniem bożków swoich wyniść z miasta, a patryą swoje pożegnać musieli; potym tułając sie po świecie, iż teh był poczet niemały, Leukonią miasto wzięli i posiedli, które ichże pirwej było, ale je na ten czas Koronianie za pomocą Erytrejanów trzymali. Także niedługo potym, wziąwszy za sie Koronianie niemałe wojsko ludzi na ratunk od Erytrejanów tak długo przeciwko Chijom walczyli, aż nakoniec nielza było inaczej Chijom, jedno za pewną ugodą miasto Leukonią podać, i podali tym sposobem, aby im telko w jednej sukience, a w żupicy, żadnej rzeczy z sobą nie biorąc, z miasta wyciągnąć było wolno. Czego gdy sie białegłowy dowiedziały, poczęły narzekać na męże na swe, iż tak ganiebną a sromotną ugodę uczynili, powiedając, jako dobrej krwie mężom to nieprzystoi, żeby miedzy zbrojne nieprzyjaciele bez broniej, jako owce miedzy wilki przyść mieli, a gdy sie oni przysięgą wymawiali, której już odmienić sie niegodziło, pokazały one tę drogę, iż i zdrowie swe opatrzyć i przysięgi tym złamać oni niemieli. A to tak. Powiedzcie - prawi - nieprzyjacielom, iż u ludzi mężnych oszczep jest miasto żupice, a paweza miasto sukniej. Hnet mężowie pochwaliwszy onę białychgłów swych radę, kiedy czas przyszedł wyścia z miasta, zbrojno sie pokazali, a nieprzyjaciele widząc ich tę śmiałość, iż i sprawą dobrą i opatrzeniem ciał swych na wszytko gotowi byli, nie upominali sie słowa, ale cicho każdy Boga prosił, aby już jako tako jedno rychło z miasta wyszli. I tak mężczyzna za radą i upomnieniem białychgłów śmiałość wziąwszy, zdrowie swe wcale, a sławę w nie najgorszym punkcie zachowali. Tychże Chijów żony jednego czasu też wielkiej rzeczy dowiodły.

Philip król, syn Demetriusow, gdy obiegł był ich miasto, chcąc, aby mniej ludzi ku obronie w nim było, kazał wywołać, którybykolwiek niewolnik z miasta do niego uciekł, iż i wolen być miał, i mieć za żonę tę panią, którąby sobie po wzięciu miasta obrał, mając, za to pewnie, iż każdy niewolnik chciwie miał pragnąć żony pana swego. Co kiedy usłyszały białegłowy, s tak zelżywego edyktu gniewem zapalone przybiegły wszytki pospołu s sługami i z niewolniki (bo i ci tym obruszeni byli) do muru, a s taką ochotą pomagały obrony mężom swym, iż nieprzyjaciel ze sromotą i ze szkodą przegrawszy niemało szturmów odciągnąć musiał, a tego mężczyzna sami przez długi czas dowieść niemogli. I to sie też trefiło raz, gdy Cyrus, król perski przeciwko Medom walcząc bitwy stracił, a Persowie wielkim pędem do miasta uciekali, białegłowy przeciwko nim z miasta wyszły, i poczęły tak z gniewem do nich mówić: A gdzie bieżycie, nikczemni ludzie! Cóż ? abo sie w nas zasię skryć chcecie, s którycheście raz wyszli. Persowie słysząc te słowa, a wstydząc sie za swój uczynek, obrócili sie ku nieprzyjacielowi znowu, a mężnie sie potkawszy zwycięstwo otrzymali.

Kiedy do tąd pan Kostka dopowiedział, rzekł ku J. M. panu Lubelskiemu: Wszak mnie już, Miłościwy panie, przestać będzie wolno.

Powiedział pan Bojanowski: Musisz w. m. przestać, chociabyś też niechciał, bo więcej rzeczy w. m. nie staje.

Odpowiedział pan Kostka: Jedno mię w. m. drażnisz, a chcesz wywołać wilka z lasa, bo jako sie imę, musisz W. M. cały ten dzień chwał białychgłów słuchać, przypomnię tu wnet, jako Spartanki kochały sie w tym, kiedy synowie ich sławnie ginęli, a w którym kiedy zajęcze serce matka widziała, abo sie nie znała kniemu, abo go ręką swą własną zabiła. Nie zaniechałbym też i tego powiedzieć, jako sie w Saguncie przeciwko mocy Annibałowej białegłowy popisały. Nuż one Niemkinie, których był męże Marius poraził, gdy nie mogły tego odzierżeć, iżby na swobodzie pannom zakonu Vestae służyły, samy sie i z dziatkami małemi pozabijały. Jest tego w historyach tak wiele, ile na mej głowie włosów.

Rzekł tu pan Bojanowski: A wie to Bóg, panie Kostka, takli też to było, jako w historyach stoi, bo tam ten wiek tak jest daleki od naszego, iż nam oni mogą bajać to, co chcą, a niemasz tego człowieka któryby kronikarza w nieprawdzie wytknął, a inaczej niż on pisze, rzecz pokazał.

Powiedział pan Kostka: Którykolwiek czas w. m. przed sie weźmiesz, a będziesz chciał białychgłów zacnych sprawy z męskiemi sztychować, inaczej nie najdziesz, jedno, iż one w cnotach ani były nigdy, ani są mężczyzn podlejsze. A gdziebym miał s to czasu wyliczyć wszytki te, które były i są dziś jeszcze w Polszcze, wielkich cnót i silnej sprawy, osobnego baczenia, i dowcipu panie, nie wspominając onych dawnych, od Wandy sławnej Polki począwszy, pokazał bych to, co powiedam w. m., na oko. Ale jako powiedam, czasu niemasz po temu, bo ledwe bym ich kilka wymienił, aż bych za skróceniem czasu, ku krzywdzie drugim, przestać musiał. Wszakoż puszczę to na w. m. samego, abyś sobie te osobne białegłowy, które znasz, na pamięć przywiódł, co kiedy uczynisz, wiem pewnie, że nietelko te najdziesz, które ojcom swym, abo braciej, abo mężom w cnotach a w godności są równe, ale też i te, za których sprawą siła dobrego mężczyznam przyszło. A jeśli sie tych czasów nie rodzą one wielkie królowe, któreby piramidy sławne, miasta główne nieznośnym budowały kosztem, a królestwa dalekie, narody dziwne podbijały pod moc swą, jako była Tomiris, carowa tatarska, Artemisia, Zenobia, Semiramis i Cleopatra; tedy też zasię ani słychać teraz onych Cesarow, Alexandrow, Scipionow, Lucullow i inych sławnych Hetmanow.

Rzekł tu pan Dersniak: Tego w. m. nie powiedaj, abowiem, jeśli kiedy, tedy teraz najdują sie białegłowy takie równie, jaka Semiramis abo Cleopatra była, bo chocia państw, królestw, bohactw, a możności tyle, ile ony miały, te niemają, jednak chęci do swej wolej jest w nich tak wiele.

Możcć to być - odpowiedział pan Kostka - iż sie też wdy która Cleopatrze podobną trefi, ale Sardanapalów teraz liczba jest niezliczona, co daleko gorzej.

Powiedział pan Bojanowski: Tego ja w. m. nie pozwolę, aby rospustniejszy być mieli mężczyzna niż białegłowy, a gdzieby też dobrze i tak było, jednak nie było by (jako w. m. powiedasz) światu gorzej, abowiem z rospustności białychgłów siła sie złego rodzi, gdzie mężczyznska niepowścięgliwość nigdy tak światu szkodzić nie może. A przeto, jako sie wczora powiedziało, mądrze to uczynili ludzie, iż dozwolili białymgłowam nie umieć, nie wiedzieć, nie dowieść, nie doźrzeć, zabaczyć, i inej wszelakiej nikczemności, a to dla tego, aby te) telko jednej rzeczy, poczciwości pilnując, wstyd a srom w cale zachować mogły, bo inaczej nie był by nikt pewien swoich dzieci, i on węzeł, który wszytek świat ściąga, to jest krew, powinowactwo, a miłość wrodzona, którą ma każdy człowiek ku dziecięciu własnemu, rozwięzaćby sie musiał. A tak białejgłowie rospustnie żyć barzo nieprzystoi, a mężczyźnie już nie tak, bo ten dziwięć miesięcy brzemienia nie nosi.

Odpowiedział na to pan Kostka: Ba to czysta, mężczyznam niechaj będzie wszytko czynić wolno, a wy białegłowy święcicami bądźcie. Sprawiedliwe prawo zaprawdę, dziw, że go w bibliej nie napisano. Ale miły panie, powiedz mi to w. m., czemuż też tak tego postanowić nie miano, iżby w mężczyźnie tak była szkarada wszeteczeństwo jako i w białejgłowie, a zwłaszcza, jeśli mężczyzna (jako w. m. powiedasz) sposobniejszy są ku cnocie, niż białegłowy. Abowiem, kiedy by tak było, tedy by oni łatwiej sie od wszytkiego powściągnęli, a za tym każdy ojciec takby był pewien potomstwa, że jest jego własne, jako kiedy za powścięgliwością białychgłów, bo już białegłowy, chociażby grzech spłodzić chciały, niemogły by, gdzieby mężczyzna nie zezwalali na ich pustotę. Patrzże w. m. iż w tej mierze zły jest dowód w. m. Ale ja w. m. powiem, co to w tym jest; wzięliśmy sobie owa swowolnie my mężczyzna jako zwierzchność nad białemigłowami, tak też i tę bezmierną swobodę, iż chcemy, aby jedneż grzechy nam były powszednie, i czasem ku chłubie, a kiedy też grzechy białegłowy popełnią, mamy je za tak śmiertelne, jakoby doskonałej zapłaty za nie na świecie nie było. I tak nieboźątko białagłowa abo śmiercią haniebną zapłacić to musi, abo wieczną sromotą. A prze to, gdyż już tego zwyczaju trudno wykorzenić, chciałbych ja, aby był srodze karan ten każdy, kto nieprawdziwą powieścią swą poczciwej białejgłowy sławę maże; na koniec, ponieważ każdy rycerski człowiek winien o prawdę ręką czynić, ma sie zawdy wziąć za rzecz taką, a nie dopuścić, aby cna białagłowa niewinnie pohańbioną została.

Rzekł na to pan Bojanowski: A ja zasię nie telko to rozumiem być powinność ślachecką, co w. m. powiedasz, ale jeszcze tego dokładam, iż każdy człowiek ten, kto przestępek białejgłowy, (któregoby sie ona za nieszczęściem swym, abo zbytnią miłością dopuściła kiedy) pokrywa, godzien jest nietelko pochwały od ludzi, ale i wielkiej odpłaty od Boga. A stąd w. m. możesz znać, iż ja barziej trzymam białychgłów stronę, gdzie nie jest co przeciw rozumowi, niż w. m. Więc ani ja tego prze, aby mężczyzna nie mieli sobie coś troszkę wziąć wolności, ale to dla tego jest, że wiedzą, iż to rospustne ich życie, za zezwoleniem wszech ludzi na jedno, nie niesie im tak osławy, jako białymgłowam, które prze krewkość płci swej daleko są łakomsze na uczynienie dosyć chciwości swej, niż kiedy mężczyzna. A jeśli sie kiedy strzyma białagłowa od tego, czego sie jej chce, pewnie to z namysłu nie przydzie, ale ze wstydu bo ich wola zawdy do roskoszy gotowa. A dlatego mężczyźni widząc tę ich gorącą chciwość, położyli to za najwietsza im hańbę, żyć rospustme; i tą bojaźnią osławy jako dużym munsztukiem trzymać je gwałtem w poczciwym życiu muszą. Jakoż poprawdzie bez tego mc było by je przecz ważyć sobie, gdyż świat niema z nich inego pożytku, jedno ten, iż dzieci rodzą, a męźczyzni wdy zgodzą sie na co inego, bo rządzą narody, hetmanią, obmyślają pożytki ludzkie, i ine potrzebne rzeczy sprawują, czego wszytkiego białegłowy (bo niechęć teraz o tym dysputowac, jakoby temu one podług powieści w. m. zdołały) nie czynią. Co sie też tycze strzymawałości, ilekroć mężczyznam pokazać sie w niej przyszło, zawdy jako w inych cnotach, tak i w tym przed białemigłowami miewali przodek, nie będę ja w. m. tak wiele historyi ani baśni wyliczał, jako w. m. mnie; dwu telko przypomnię mężczyzn, obu młodych, obu wielkich panów, a ktemu czasu zwycięstwa, kiedy człowiek pospolicie i najpodlejszy w pychę a w swowoleństwo sie podniesie.

Alexander wielki wiesz w. m. jako w cale zachował poczciwość białychgłów Dariusowych, nieprzyjaciela swego, jeszcze porażonego natenczas; a co najwiętsza, iż nader piękne były; to jeden. A Scipio drugi, młodzieniec we dwudziestu leciech i we czterzech, przed którego, kiedy po wzięciu przez moc jednego miasta w Hiszpaniej przywiedziona była piękna, młoda i zacna białagłowa, skoro sie dowiedział, iż była ślubną w tamtejże ziemi jednemu panu, nietelko sie strzymał od wszelakiej nieuczciwości, ale ją cało i z wielkiemi dary a upominki własnemu mężowi wrócił. Mógł bych jeszcze i co ku temu więcej powiedzieć, ale gdyżem telko dwu spomnieć obiecał, rozumiem, że mi w. m. dalej mówić nie dopuścisz.

Rzekł na to pan Kostka: Nie jestem ja tak zawisny, panie Bojanowski, mężczyznam, jako w. m. białymgłowam; tyle, ile o tym mówić chcesz, wolno w. m. niechaj będzie.

Powiedział pan Bojanowski: Powścięgliwość Xenokratowa iza nie była wielka? Phryne, białagłowa piękna, położyła sie podle niego, używając dziwnych przysmaków (jako w tym była dobra misterkini), aby sie mógł ku miłości zapalić, a wżdy żadna miara dowieść tego nie mogła, aby jaki najmniejszy znak Xenokrates pokazał nieuczciwości, chocia Phryne całą jedne noc na tym strawiła.

Nuż Pericles, który i słuchać tego niemógł, kiedy Sophocles, towarzysz jego na urzędzie, chwalił z wielka nader chęcią przed nim piękność dzieweczki jednej, ale go hnet sfukał mówiąc: Temu - prawi - kto jest na urzędzie, nie telko ręce od brania podarków, ale i oczy od weźrzenia bestwliwego, trzeba mieć powściegliwe. luych było na świecie barzo wiele, którzy z umysłu, a z dobrej wolej chciwość w sobie tłumili, nie z musu, ani przed sromem, jako białegłowy, bo co jest tych hamownych białychgłów na świecie, mało nie wszytkie bojaźń abo wstyd na wodzy trzyma, a, wszakoż i za to są godne wielkiej pochwały i ktokolwiek fałesznie targa sie na ich poczciwość, opakując onych powściągliwe życic, godzien (jakoś w. m. powiedział) wielkiego karania.

Na ten czas pan Myszkowski tak rzekł: Patrzcie w. m. jako to okrutnym nieprzyjacielem jest pan Bojanowski białymgłowam, gdyż i to w nich gani, co jest chwały wielkiej godno. Ale by mnie chciał pan Kostka pozwolić tego, żebych kilka słów przeciwko tej rzeczy pana Bojanowskiego odpowiedział, uczyniłby dobrze i mnie i sobie, abowiem odpoczynął by sam nieco tym czasem, iżby zasię ochotniej konać mógł rzecz swą około dwornej paniej, a ja miał bych to sobie za wielką rzecz, gdy by mi było wolno za tą pogodą ślacheckiej powinności dosyć czynić, to jest przy prawdzie stać, a białychgłów sławy bronić.

I owszem (rzekł pan Kostka) barzo o to w. m. proszę, bo sie mnie tak widzi, iżem już tyle, iłem mógł, roskazanie J. M. pana Lubelskiego wypełnił, i to, co teraz było na placu, odstrzeliło sie od rzeczy mojej.

W tym począł pan Myszkowski: Niechcę o tym mówić, jako wielki z białychgłów pożytek nad ten, iż rodzą, świat ma, abowiem dosyć sie to już pokazało, iż nietelko one potrzebne są ku naszej na świat bytności, ale też i ku dobremu, a zbożnemu życiu, lecz to powiedam, panie Bojanowski, iż, jeśli białegłowy są pochopniejsze i skłonniejsze ku grzechowi (jako W. M. mówisz) niż mężczyźni, a przedsię mimo to wszytko więcej sie strzymywają od złego (czegoś w. m. sam pozwolił) niż mężczyźni, tedy też bez wątpienia godniejsze są onych upominków, które za cnotą płyną, niż mężczyźni, i tym więtszy dank tego mieć mają, im jest słabsze ich przyrodzenie ku sprzeciwieniu sie cielesnym namiętnościam, jako ten rycerz więtszą sławę odnosi, który sztukę tylko korda w ręku mając, ranny i namdlony przez wojsko sie przebije, niżli ów, który dobrze opatrzywszy ciało swe zbroją, i broniami, zdrowy a świeży, kilka ich na harcu s konia zbodzie. A to, co w. m. powiedasz, iż wstyd a srom trzyma białegłowy na wodzy, to miasto jednej cnoty dwie im w. m. dajesz, bo je czynisz i wstydliwe i niewystępne. Abowiem jeśli niemi więcej srom włada, niż chciwość, i dla wstydu strzymywają sie od złego (a wstyd nic inego nie jest, jedno, jako stoikowie wykładają, bojaźń złej sławy; widzę ja, iż ten srom jest oną przednią cnotą, która jest wszytkich cnót strożem, a której sie miedzy mężczyznami niewiele zawadza. Mógłbych tu siła męskich niewstydliwości wyliczyć, ale niechcę obrazić uczciwych uszu. Dosyć mam na tym, czego w. m. pozwalasz, to jest, iż białegłowy powściągliwiej żywą, niż mężczyźni; ale pewna rzecz jest, że ich ine wędzidło nie trzyma, jedno to, które same sobie włożyły, a izby to była prawda, przypatrz sie temu każdy, jako tam, gdzie najściślej białegłowy chowają, gdzie matka dziewce, mąż żenie niewierzy, a surowie aż do bicia s nią sie obchodzi, najwięcej sie i tego, i owego zawadza. A tam już nie tak, gdzie jest jaka swoboda. Owa miłość cnoty, toć ta jest najtwardszy munsztuk białymgłowam. Siła takich jest, które wolałyby garło dać, niż namniej uaszczyrbić poczciwości. Czego doświadczyli wielokroć mężczyźni. I tu miedzy nami nalazłoby sie ich kilka, którzy mając młodość, urodę, gładkość, obyczaje, męstwo, dzielność, zacność, dostatek i nieopuszczając nic na stronę s tych rzeczy, których do miłości trzeba, jako pilności, starania, darów, prośb, płaczu, a wdy siła czasu ku niczemu nie pr/yszedszy próżno strawili. A kiedybych tego nie baczył, iż niemasz nic we mnie godnego miłości, wspomniałbych i siebie w tej mierze, bo dla jednej białejgłowy i jej nie odmiennej a nader surowej stateczności byłem raz bliziuchno śmierci.

Powiedział tu pan Bojanowski: Niedziwuj sie w. m. temu, bo to jest białycbgłów przyrodzenie, nie czynić kiedy ich kto o co prosi, a zasię, kto zaniedba, a nic prosi, to one wnet same napomkną, a czasem i proszą.

Powiedział pan Myszkowski; Nieznałem ja nikogo takiego, kogoby białegłowy kiedy prosić miały. Takich wieni wiele, którzy strawiwszy głupie czas, a nie mogąc tego dowieść, nacz sie byli nasadzili, mszczą sie złym językiem, i chłubią sie z mięsa, ano i połówki nie widzieli. Nakoniec ma to sobie drugi za wielkie dworstwo, zmyślić co takiego podobnego ku prawdzie, czymby poczciwą białągłowę we złe mniemanie przywiódł. Ale ktokolwiek sie s tego buci, prawdziwieli abo nieprawdziwie, zwłaszcza, jeśli jeszcze z zacnej białcjgłowy srogie karanie zasłużył, i bywać to więc pod czas, ze takowi nie uchodzą z tych razów, ale cóż po tym, nie może być nigdy tak wielkie karanie, jakiego by za ten ganiebny występ potrzeba, wszakoż jednak ten, czyja to ręka sprawi, godzien za to wszelakiego na świecie poszczęścienia. Abowiem, jeśli to nieprawda, s czego sie drugi chlubi, a co może być ganiebniejszego, jako kłamliwą gębą złupić poczciwą białągłowę z dobrej sławy, a wziąć jej to, co sobie ona mało mniej niż zbawienie duszne waży, jeszcze za jaką przyczyną, za tą, która by jej tym więtszą jeszcze cześć a pochwałę od ludzi przynieść miała, to jest, iż sie cnotliwe jej serce na złą drogę nawieść nie dało. Jeśli też zasię drugi nie fałsz, ale prawdę powieda, jaka może być wymyślona męka, której takowy za swą niecnotę nie godzien, bo jeśliż to tak ma być, jako powiedają ludzie, iż i nieprzyjaciela swego zdradzać nie przystoi, cóż, kiedy kto zdradzi tego, który go nad wszytko na świecie umiłował; wierzę, że takowe serce jadowitsze jest, niż która na świecie trucizna, abowiem ten zapomniawszy swej wiary, łotrostwem a niewdzięcznością dobrotliwą chęć i miłość płaci onej chudzinki, która dawszy sie zwyciężyć fałesznemu łasieniu, łzom nieprawdziwym ustawicznej prośbie, lamentom, chytrości, zdradzie, przysięgam, i przypuściwszy gorącą miłość do serca, została nieobacznie więźniem gorszego człowieka, niż który s tych jest, co w piekle mieszkają. A to, coś w. m. o tej tam niesłychanej powścięgliwości Alexandra wielkiego i Scipiona powiedział: prawda jest, iż w tej mierze jest je przecz chwalić, a wszakoż najdę ja nad to coś jeszcze więtszego, a nie będę spominał dziejów starych, bo te w. m. baśniami zowiesz, ale powiem rzecz świeżą o jednej jeszcze niskiego stanu białejgłowie, którąm dobrze znał; nakoniec mianował bych ją, ale siła takich jest prostaków, którzy, skoro to słyszą, iż kiedy jaka białagłowa miłowała, hnet o niej źle rozumieją. Tak to było: Miłował tę białągłowę, jako i piękną nader i młodą niesprosny młodzieniec jeden czas niemały, za którą miłością i ona nakoniec serce swe i myśl wszytkę kniemu obróciła, czego nietelko ja byłem świadom, przed którym sie uboga dziewka jako przed najwierniejszą rodzoną ni z czym nie kryła, ale i każdy łatwie to znać mógł, kto je kiedy na biesiedzie pospołu widział. Także będąc w takowej, jaka na świecie być może, płomienistej miłości, całe dwie lecie strzymała sie jednak od tego, iż żadnym znakiem chęci onej wielkiej dobremu panu nie pokazała, chyba jeśli co takiego było, czego pokryć niemogła, ale ani rozmowy s nim żadnej mieć chciała, ani od niego przyjmować listów ani darów, chocia nie był ten dzień jeden, kiedy by tego w dom do niej nie noszono; nakoniec jako tego pragnęła, to ja wiem dobrze, bo czasem, kiedy której jego rzeczy skrycie dostać mogła, nie umiała sie jej namiłować do woli. Owa młodzieniec niemógł jej dalej wyciągnąć, chyba jeśli mu sie czasem z okna widzieć dała, abo iż na weselu szła s nim, jako i s kim drugim, w taniec. A iż mało, abo nic miał jeden przed drugim w stanie, oboje tego pragnęło, aby takowa miłość szczęśliwy koniec wzięła, to jest, aby s sobą w małżeństwo przyszli; tegoż im też wszytcy w onym mieście ludzie życzyli, okrom jej ojca, który dziewkę swą komuś bogatszemu (za złym a przeklętym zwyczajem, który z łakomstwa urósł) dać wolał. W czym uboga dziewka okrutnemu ojcu sprzeciwić sie nie śmiała, ale z ustawicznego a s ciężkiego płaczu mógł znać jej niechęć do tego. Krótko powiedając doszło to tam nieszczęsne małżeństwo, s którego wszytcy ludzie wobec żałosni byli, i ona zamiłowana para o swym błogosławieństwie zwątpiła. Ale miłość, której sie sprzeciwić trudno, tak sie była dobrze w sercach ich rozkrzewiła, iż ten wielki a gwałtowny stos od nieszczęścia wywrócić a wykorzenić jej żadną miarą nie mógł. Trwała przedsię trzy lata jeszcze po ślubie onym, chocia białagłowa mądrze to pokrywając, niechciała dać znać nic po sobie, i tym umysłem ugruntowanym, aby nigdy przeciwko poczciwości nie wykroczyła, starała sie wszelakim sposobem o to, aby odcięła tę chciwość, której wypełnić nie było już żadnej nadzieje. I zaraz widząc, iż tego, kogo nad zdroswe miłowała, poczciwie mieć nie mogła, umyśliła dać wszytkim o ziemię, a jako i pirwej nie przyjmować ani listów, ani darów, ani żadnego poselstwa słuchać, ani w tę stronę, gdzie on był, patrzać. Także w tym przedsięwzięciu, a ślachetnym uporze będąc, gdy przez ustawiczne trapienie siła i zdrowie ginąć musiało, na końcu trzeciego roku za mąż szedszy umarła.

Wolała ona białagłowa wzgardzić tym wszytkim, czego tak barzo sama pragnęła; wolała nakoniec gardło dać, niźli namniej poruszyć poczciwości, mając do tego siła dróg, jako bez osławy żadnej tajemnie na chęci na swej cieszyć sie mogła, jeszcze za wielkim usiłowaniem onego człowieka, którego najwięcej na świecie sobie ważąc, we wszytkim by mu sie była zachować chciała. Tu już nie bojaźń, nie przestroga, nie która ina przyczyna czyniła ją tak powścięgliwą, ale to telko samo, iż cnotę miłowała.

Cóż kiedybych jeszcze w. m. jedne spomniał, która pół roka cale na każdy niemal wieczór s swym miłym pospołu na osobne), a tajemnej rozmowie bywając (gdzie z jednej strony przyrodzona a wielka chciwość, z drugiej prośba, łzy tego, kogo Jako duszę swą miłowała) strzymała sie jednak nieskosztowac w pięknym a obfitym sadu nader pożądanego owocu, a będąc związaną mocnym łańcuchem, to jest temi rękama, nad które nic milszego u niej niebyłe, nie poddała sie przedsię, ale poczciwość swą zachowała w cale. Co sie w. m. widzi, nie więtsza to powściągliwość była, niż Alexandrowa? abowiem Alexander wielki, zapaliwszy sie nie miłością białychgłów Dariusewych, ale wielką myślą a oną sławą, która go podwędziła ku wycirpieniu wszytkich niewczasów i niebespieczeństwa, s czego miał przyść ku nieśmiertelności, nierzkąc czego inego, ale własnego żywota nic sobie nie ważył, o tym telko myślił, jakoby we wszytkich swych postępkach miał nad wszytki ludzie. Więc sie my dziwujemy, iż s tą dumą strzymał sie od takiej rzeczy, której nie barzo pragnął, bo niewidząc jako żyw pirwej onych białychgłów Dariusewych, nie jest to rzecz podobna, żeby sie ich za pirwszym weźrzeniem rozmiłować miał; i owszem rychlej sie snadź hydził nimi dla Dariusa, nieprzyjaciela swego, a też jeśliby był co takiego w tej mierze począł, niebyła by to była miłość, ale krzywda; a przeto niemasz sie czemu dziwować, iż Alasander, który niemniej wspaniałą myślą, niż mężnym wojskiem świat zwyciężył, strzymał się, iż nie uczynił białymgłowam krzywdy. Takież też i strzymawałość Scipionowa godna jest wielkiej chwały, ale jednak, kto sie dobrze przypatrzy, niema co czynić s powścięgliwością tych dwu białychgłów; bo też i Scipio strzymał sie od tej rzeczy, której niepożądał; ktemu będąc w nieprzyjacielskiej ziemi nowym hetmanem na początku swego szczęścia, gdzie Rzymianom o wszytko szło, a do skończenia wojny i zupełnego zwycięstwa wiele jeszcze nie dostawało; nad to oglądał sie tak na mniemanie i nadzieję, która w Rzymie o nim wielka była, jako też i na to, iż miał ze wszytkich spraw swych liczbę czynić onym surowym sędziom, którzy najmniejsze przestępki srodze karali, a wiedział, iż miedzy nimi miał nieprzyjacioły; więc gdzieby też był inaczej uczynił, będąc ta białągłową zacną i wielkiemu panu poślubioną, widział jako w źwierciedle takowe przeciwko sobie nieprzyjacielskie wzruszenie, iż nietelko zatrudnić sobie tym rzeczy, ale stracić wszytki swe mógł ludzie. A przeto dla tak wiele, a głównych przyczyn chciał w tej lekkiej rzeczy sprzeciwić sie swej chciwości, a niepokusić tego igrzyska, które mu miało barzo szkodzić, pokazując swą powścięgliwość, hojne serce i czyste sumienie, czym hnet wszytki one ludzi jako drugim wojskiem zwyciężył i zhołdował. Owa, czego by snadź był mocą a gwałtem nigdy nie sprawił, tego jedną ona rzeczą (jako piszą) dowiódł i dokonał. A tak ten uczynek Scipionow przystojniejby nazwać fortylem chytrego hetmana, niż szczyrą powścięgliwością. Jeszcze co ktemu nie zgadzają sie w tej rzeczy historykowie, bo drudzy powiedają, a nie leda ludzie, iż Scipio zażył był nieco tej białejgłowy. Ale w tym, com ja w. m. powiedział, wątpienia żadnego niemasz.

Powiedział tu pan Dersniak: Alboś to w. m. w Bibliej czytał?

Odpowiedział pan Myszkowski: Samem to widział, a przeto dobrzem tego pewniejszy, niż w. m. onego, co pisze Plato in convivio de amore o powścięgliwości Socratowej. Xenocrates też, panie Bojanowski, mógł teraz być czyście na stronie, abowiem jego przykład mało strzymawałości męskiej podeprze. Co to za dziw, iż człowiek uczony, ksiąg a nauki patrząc, regułą swą, to jest, Philozophią, która nie na słowiech, ale na przystojnym życiu zawisła, zhołdowany, stary, zeszły, strzymał sie nie dotknąć wielkiej wszetecznice, a snadź tym samym mogła mu omierznąć. Jeszcze bym był więcej trzymał o jego powścięgliwości, by był jaki znak pokazał chcenia, a potym, żeby był zaniechał wszytkiego, abo, iżby sie był strzymał od wina, którego starzy barziej pragną, niż łożnej pustoty. Ale to jeszcze jakoby ku więtszej chłubie jego piszą, że na ten czas; gdy była Pliryne przy nim, był pijany, gdzie stary człowiek, który jest taki, daleko odpadł od strzymawałości. A jeśli to cześć jest, powściągnąć sie od miłostki szedziwemu a oziębłemu ciału, cóż krwi młodej a wrzącej, jaka w tych dwu białychgłowach była, którem tu wspomniał; abowiem jedna s tych trzymając pod srogą zwirzchnością wszytki swe namiętności, nietelko oczom broniła pożądanej światłości, to jest, niedopuszczała im patrząc na to, nacz im było patrząc miło, ale i myśli swe o miłym zatracić chciała, aby serce, które przez długi czas tym sie żywiło, nie miało inej odelgi jedno sie spadać od żalu. Druga zasię w okrutnej miłości będąc i pokładając tylekroć białą swą szyję na miłej ręce, a walcząc sama s sobą i przeciw temu, kogo więcej niż duszę swą miłowała, jednak sie obroniła onemu ogniewi, który wiele mądrych ludzi popalił. Sromać by sie miał za swe pióro, kto Xenocrata w tej mierze spomina jako hamownego, bo ja śmiałbym sie założyć do tego, ktoby to mógł pewnie wiedzieć, że w ten czas, kiedy to Xenoeratcs spał nie sam, był tak barzo pijany, iż nietelko na ono białejgłowy lektanie nie ocknął by był, ale by go był snadź i palił świecami. Tak dobrze wino uśpić umie, kto je sporą czaszą pije. A coś w. m. Pericla spomniał, i w tym tam było coś inego, niż szczyra powścięgliwość, jako i w onym drugim (a dziwuje się, iźeś go tu w. m. na przykład nie przywiódł), który, gdy mu dobra jakaś pani barzo drogo poduszkę swe zaceniła, tak powiedział: niechce - prawi - tak wielką summą tego kupić, abych żałował. Odpuść mi w. m., panie Bojanowski, prawda musi mieć swe miejsce; teć to są zawołane powścięgliwosci, o których mężczyźni ku swej chlubie piszą, wołając na wielką rospustę białychgłów, a tego nie baczą, iż co w nich samych s tysiąca razów raz sie trefi, jeszcze wie to Bóg jako, to białychgłowach ustawicznie sie najduje, abowiem, kto w to dobrze weźrzeć chce, niemasz tak mocnego na świecie zamku, który, gdzie by jedną cząstką małą tych fortylow, jakich tysiącmi ku przełamaniu wstydu poczciwej białejgłowy mężczyźni używają, dobywano, podać sie zaraz niemusiał. Przypatrz sie temu w. m. jeśli tak statecznie bronią mężczyźni zamków, miast cnocie ich zwierzonych, jako wiele białychgłów swej poczciwości. Ale kto zdradził? mężczyzna; kto zabił s pieniędzy? mężczyzna; kto szpoci statut, wykręca prawo? mężczyzna; kto kłamliwie świadczy? mężczyzna; kto krzywo przysięga? mężczyzna; kto fałszuje zapisy? mężczyzna! Nad to, czy mało tych jest, którzy bojąc sie śmierci, czynią to, co uieprzystoi. Pełno tego miedzy nami, gdzie białagłowa częstokroć, którą młodość i krewkość unieść by miała, zastawi sie i obroni tym wszytkim rzeczam, które jako możni nieprzyjaciele ustawicznie przeciwko cnocie walczą. Nakoniec siła takich było, jakom to i pirwej powiedział, które wolały umrzeć, niż poczciwość naruszyć.

Rzekł tu pan Bojanowski: Widzi mi sie, panie Myszkowski, iż takowych mi białychgłów teraz w. m. nie ukażesz.

Odpowiedział pan Myszkowski: I teraz o takie nie trudno. Powiem m. m., co sie nie dawnych barzo czasów we Włoszech stało, a słyszałem to od tego, który był przy tym. Gdy Capuą miasto Francuzowie wzięli i wyplundrowali, miedzy inym plonem dostała sie zacna i piękna ślachcianka jednemu rotmistrzowi. Ta tedy będąc w nieprzyjacielskim ręku, rozumiejąc, iż poczciwość jej w cale zachowana być nie mogła, kiedy przyszła do rzeki, która przez Capuą bieży, zamyśliła sobie potrzebę trzewika poprawić, wtym gdy jej pofolgował ten, kto ją wiódł, zaraz wskoczyła w rzekę. Druga zasię wiejska dzieweczka w Księstwie Mantuańskim zbierając pospołu s siostrą swą po polu zioła, gdy sie jej zbytnie pić zachciało, weszła do domku chłopskiego, aby sie wody napiła. Gospodarz, który był młody, widząc dziewkę i cudną i same, począł pirwej pięknemi słowy prosić, a potym fukiem i groźbą, aby mu posłuszną była; ona, choć była już w ręku, jednak żadną miarą zezwolić na jego łotrostwo niechciała, ale iż miał zły człowiek s to siły, mocą a biciem wszytkiego dowiódł, tak że rostarchana i s płaczem wielkim wróciła sie uboga dziewka do siostry na pole, niechcąc tego żadnym obyczajem powiedzieć, na pilną prośbę i usiłowanie siestrzyne, co sie jej w onym domu sstało. Zatym hnet poczęła sie do domu spieszyć, a kiedy w drodze było, czyniąc tę postawę, jakoby on żal a smętek już ją ominąć miał, poruczyła nieco siestrze około rzeczy swoich, potym przyszedszy do rzeki Oglio, która pod same wieś bieży, odszedszy troche od siostry, gdyż ta nic się takowego nie nadziewała, w rzekę wskoczyła Siostra obaczywszy ono, żalem wielkim zjęta, bieżała jako nadalej mogła, na dół po brzegu, wołając, a miecąc jej powróz, który dla związania ziół s sobą była wzięła, aby sie jęła zań. Widziała to ona nieboga wynarzając sie, i nie raz przyszedł jej był powróz w ręce, ale sie zań statecznego przedsięwzięcia dziewka jąć niechciała i owszem odgarniała gi od siebie co najdalej, tak że wszelaką pomocą i ratunkiem gardząc dać garło prędziuchno musiała. Obaczże w, m. jeśli tę ruszyć miała abo zacność domu, abo bojaźń jakiei okrutniejszej śmierci, abo osława, abo co takiego, zgoła nic; bo urodziwszy sie w kmiecym domu łatwie sie to pokryć, a zataić mogło. Ale co! Tak jej było dziewictwo miłe, iż bez niego na świecie żyć niechciała. To sie we Włoszech w jednej ziemi a niedawno sstało patrzmyż, co tego może być po wszytkim świecie, a wdy o tym nie telko kronika nie mówi, ale i tu nie każdy by był wiedział, by mnie to było teraz na pamięć nie przyszło. Snadź Książę Mantuanskie na tym miejscu, gdzie w rzekę wskoczyła, grób kosztowny uczynić i kamień postawić tej tak szlachetnej duszy kazał, która tym jest więtszej sławy po śmierci godna, im tu w podlejszym ciele było jej mieszkanie.

Gdy tu troszkę pan Myszkowski odpoczynął, powiedział pan Kryski: Na ten czas, gdym ja był w Rzymie, przytrefiło sie też coś podobnego temu, a to tak było. Służył jeden pięknej i zacnej Rzymiance czas długi, pokazując wielką a gwałtowną przeciw niej miłość, ale ona tej jego przychylności nie przyjmując, i patrzyć nań niechciała, tak iż on szaleniec, niewiedząc, co dalej czynić, przenajął jej służbistą, która nadziewając sie tym jeszcze więtszego podarza, gdzieby była co sprawiła, namówiła panią, żeby pewnego dnia, nie w święto, szła do świętego Sebestyana na odpust. Na co gdy pani przyzwoliła, a on i o wszytkim wiedział, i co czynić miał, był nauczon, przywiodła zła sługa panią swą do jednej pieczary ciemnej (jako ich jest u świętego Sebestyana dosyć, i każdy jakoby s powinności tam wchodzi), gdzie dobry pan przedtym tam wszedszy, zataił sie był. A tam będąc s nią pospołu, jako ten, który miłował, począł używać wszytkich próśb, wszytkich namów, wszytkich chytrości, aby ją przeciwko sobie uczynił skłonną; to gdy mu nie szło, jął grozić, potym i bić, nakoniec usadziwszy sie na to, aby myśli swej uczynił dosyć, by też i gwałtem, czego mu ona zła sługa s chęcią dopomagała; ile mocy miał, tyle jej nad niebożątkiem użył, ale przedsię żadną miarą przewieść nic niemógł. Za tym i z gniewu widząc być prożne swe staranie, i z bojaźni, by jako przyjaciele onej dowiedziawszy sie tego mu nie oddali, s pomocą onej małpy cną białąglowę udawił, i tamże ją zostawił, a sam tak sie schował, aby sie o nim dowiedzieć niemożono. Ona służbista zaślepiona grzechem nieumiala, ani mogła uciec, w krótkim czesie po niektórych rzeczach poznano ją winną i pojmano; przyznała sie hnet do wszytkiego i wzięła swą zapłatę. A ciało świętej onej białejgłowy z jaskinie wyjęto i z wielką uczciwością do Rzymu ku pochowaniu prowadzono. A co ludzi wszelakiego stanu, płci, lat i zawołania na pogrzebie było, to nie był tu jeden, któryby s suchemi oczyma odszedł do domu; a wobec zaś miedzy wszemi ludźmi kto nic płakał, ten umiał tę tak wielką cnotę chwalić i wysławiać.

Tu gdy zamilkł pan Kryski, rzekł pan Bojanowski: Rzadkie to są trefunki na świecie. Odpowiedział pan Myszkowski: Prawda, iż rzadkie, ale tych białychgłów siła, których ani chęć przyrodzona, ani miłość zwyciężyć może. A jeśli sie kiedy która da uwieść, przystoi, abyśmy jej barzo żałowali, abowiem tyle jest mężczyznskiej chytrości, tyle fortylów, tyle sidł, tyle sieci, tyle dołów, iż to jest wielki dziw, kiedy uboga dusza w nie nie wpadnie. A za to nie są gwałtowne rzeczy? niemasz tego jednego dnia, tej jednej godziny, kiedyby mężczyzna zamiłowawszy nie był pilen jako jeden pies drzwi tych, które polubił; dostanieli mu sie mówić, umie uprząść tak smętną postawę, umie tak wzdychać, umie tak płakać, iż onym zwyciężyłby najokrutniejsze serce. Nuż kiedy do darów, do upominków przydzie, któremi siła miast i zamków na świecie dobyto, tam już niemasz żadnej miary, by jedno brać chciała, tak, jako więc o to bywa ustawicznie proszona wszytki pieniądze miłosne serce radoby na to wydało; jakoż przedsię najdują sie takie do tego drogi, takie fortyle, iż, aby nie wzięła, obronić sie żadną miarą niemoże. Ine rzeczy, jako stroje, gonitwy, maszkary, woźby, które wszytki kosztu potrzebują, są jako smolne drwa ku rozżarzeniu ognia, abowiem rozumie tak ubóstwo, że sie to dla niej wszytko dzieje; a niemoże sie nigdy ocucić w nocy, aby nie słyszała wymyślonej muzyki, lamentliwych piosnek z roskazania onego, który wzdychając tak gwałtowną boleść serdeczną pokazuje. Co więtszego takowa białagłowa, na którą już to nieszczęście Bóg dopuści, niema nikogo wiernego; jeśli co do sługi swej przerzecze, ta wnet przedarowana, uczyniwszy naprzód obmowę, poda listek, poda upominek od miłego, i dołoży litownemi słowy, jako nieborak nader barzo miłuje, jako majętności, zdrowia, dusze nic sobie nie waży, jako żadnej nieuczciwej rzeczy nie pragnie, telko tego, iżby kiedy osobno mógł sie namówić. A tam na wszytko najdzie, sie łatwi oblig, słowy sie rzecz wymaluje, jako przez trudności wszelakiej przyść sie do tego może.

Przywiedzie sie na przykład i ta i owa sąsiada jako daleko gorzej czyni a wdy jest prażna złej sławy, owa każda rzecz tak sie ułacwi. iż onej ubogiej białejgłowie najtrudniej rzec przyzwalam. A jeśli sie chudzinka pół roku, rok krzepczy, opiera, tedy podżeganie ustawiczne, chytrość a zdrada mężczyznska tak wiele może, iż on wielki pień, który zawadzał na drodze, to jest miłość poczciwości, nie zwalić, ale spadać sie musi. Co drugiego jeszcze najdują sie tacy łotrowie drudzy, iż, czego dobrocią dojść nie mogą, złością dowieść chcą. Hnet sie grożą chcieć o nich mówić chcieć sławić, nakoniec małżonki do mężów we złe mniemanie przywieść. Słychałem też i o takich ojcach, którzy dziewki własne, i o mężach, którzy żony swe nad ich wolą dla darów, dla zbogacenia sie, dawali w pohańbienie. Na ostatek przez czary, przez czarnoksięstwo, kuszą sie niektórzy zniewolić poczciwe serca, a odjąć one swobodę, którą ma każdy człowiek od Boga, nie iść, gdy niechce, w ogień. Niewiem jako kto, ale ja miłując nierówno bym wolał widzieć to na oko, iż ta, której służę, s serca mię miłuje i umysł mi swój bez inej pociechy dała, niż abych miał hojnie mieć wszytko to, co bych jedno chciał, a nad jej wolą, bo by mi sie tak zdało, żem jest panem martwego ciała. Ale kto może wszytki sztuki, wszytki haki, któremi chłopi na białegłowy idą, wyliczyć? Tak tego jest wiele, i ustawicznie za przemysłem ludzkim przybywa, iż ani pamięć jednego zniesie, ani język tej prace zdoła. A mimo to, co kto s swej głowy chytrze wynajdzie, są ktemu jeszcze i księgi, które uczą, jako białągłowę w tej mierze podyść i zbłaźnić. Tak dawno mężczyźni na poczciwość ubogich białychgłów ważą. A mówię na poczciwość, bo ja tak dzierżę, żeby drugi nigdy tak wielkiej prace i niespania nie podejmował, tak wiele łez nic wylewał, tak okrutnego sie niebespieczeństwa nie poważał dla samego telko ciała, ale to więc dla tego czyni, aby zamku tego, gdzie poczciwość mieszka, dobył, te tak twarde dyamenty skruszył, a zagrzał ów zimny lód, którym cnotliwe białegłowy obłożone serca mają. Toć sobie pospolicie ludzie za koniec w miłości kładą.

Obaczże to w. m., panie Bojanowski, jako te owieczki głupie, wabione tak dobrą paszą, od chytrych wilków bespieczne być mogą. A przeto co za wielka rzecz jest, iż białagłowa, widząc człowieka zacnego, urodziwego, gładkiego, obyczajnego, a on kilka lat służy, a on nie myśli ni o czym inym, jedno żeby sie we wszytkim podobał, pilnuje, zabiega, ulata z naszczyrbieniem zdrowia i z niebespieczeństwem żywota; widząc niepomierną miłość onę, że też nakoniec serce swe kniemu przychyli? Wszak kropla wody kapając ustawicznie, nierzkąc te tak gwałtowne młoty, najtwardszy kamień zdziurawi, a my sie dziwujemy, kiedy białagłowa zniewolona temi rzeczami, ulituje sie i uczyni to, czego (jeśli tak jest, jako w. m., panie Bojanowski, powiedasz) s krewkości żeńskiej barziej niż mężczyzna pragnie. Iście to zbrodnia nie jest tak wielka, aby ona niebożątko chytrością chłopią zwiedziona, niebyła godna jeśli nie inej łaski, tedy acz nic tego miłosierdzia, które wielekroć głównicy, złodzieje, złoczyńcy, zbójce, zdrajce otrzymywają. Ale w. m. tak to za nader ganiebny występ i srogi grzech kładziesz, że też dla jednej abo dwu białychgłów, którym sie kiedy weń wpaść trefi, chcesz wszytki wobec zhańbić i za niepowścięgliwe udać. A tego w. m. nie baczysz, że ich siła jest kamiennego serca, które za statecznością spodziwną, gwałtowniej się miłości przeciwią, niż która w morzu skała nawałnym wełnam.

 

 


TRZECIA  KSIĘGA [1]

DWORZANIN POLSKI

TRZECIA  KSIĘGA [3]