XVII
Na plac z rozbiegu ulic wydarzony
Szerokie wrota pracowni rzeźbiarza
Otworzył człowiek pyłem ubielony -
I jak gdy słońca kto obieg uważa
Wigilie licząc, od wschodu do zmierzchu
Baczył - a potem włosów wstrząs! kędziory,
Po sobie pojrzał i z rękawów wierzchu
Owiał pył - - ziewnął - wraz wyjrzał i wtóry,
Nie mniej w tuniki fałdach ubielony,
Jakby, z posągi gdy bywał, wziął na się
Obyczaj boski Olimpijskiej strony,
Tracąc go w miarę, jak schodzi żyć w czasie -
Za nimi dwoma z cieniu wyzierały
Antinousa biusty marmurowe,
Smutne - jak gdyby płakać wiele miały,
Lecz, nie skończony mając wzrok i głowę,
Zapominały albo nie umiały -
Gdy żywi taką toczyli rozmowę:
"Dijoskifilos biustów robi dwieście
Antinousa - dwadzieścia Cesarza -
Co będzie potem? - rozesłał po mieście
Ludzi: z tych każdy chodzi a uważa,
Gdzie brak? - i zaraz z posągiem tam idą,
Lub, że przyjść mają, zapisują kredą."
"Fidias - czy robił tak?" - ozwał się z cieniu
Głos, jakbyś dłutem śliznął po kamieniu
Greckim, kryształy w swej mającym mące,
Podobne soli, stal odbijające.
Co rzekłszy, wyjrzał: był to człowiek blady,
Ale bez-barwą czerstwą i przytomną.
"Nie mam w Fidiasa dziś wstępować ślady" -
Najstarszy odrzekł z wykwintnością skromną.
"Choćby dlatego - młodszy wraz dopowie -
Że Fidias bóg był, gdy my - nie bogowie!"
"Sens tego słowa
bóg - to jego nuta,Pokąd
o bogach mowa - lecz co pewna,To to, że Fidias-bóg używał dłuta,
Tudzież marmuru, złota, kości, drewna -
Dalej - że pono za cel nie brał owej
Natury - albo z drugiej ją połowy
Zachodził, która że jest idealna,
Więc nieskończona i niewyczerpalna -
I stąd mógł robić wieki - do dziś może!"
"Komu?"
"Tym, którzy byliby innemi!"
Tu dał się słyszeć szmer i gwar na dworze,
Lektykę bowiem stawiano na ziemi,
Ciężką, z wonnego budowaną drzewa,
Pstrą miedzianymi gwiazdy i gwoździami,
A jako ptaszę z gniazda, nim zaśpiewa,
Wychyli głowę, z takimi ruchami
Elektry-diwy wyrastały lica;
Zaczym Pomponius rękę poniósł prawą
Ku niej - pierścieniem rzymskiego szlachcica
Świetną - i Florus ze swą, niby z ławą
Szeroką, skoczył: lecz Elektra zgadła
Obu i, niźli spostrzegli, wysiadła.
"Sto biustów warta!"* - Lucius rzekł, a owi,
Którzy lektykę nieśli, zawołali,
Pot ocierając**: "Niechaj żyją zdrowi!-
Sto biustów warci!
" - Rzeźbiarze witaliGości, lecz rozruch w pracowni był taki,
Iż mało baczył kto, gdzie posąg jaki.
Ciskane tylko słychać było słowa:
"Zeus! - Antinous! - oto Zofii głowa! -
Pies-Alcybiada! - Venus krótko-szatna! -
Natchnienie! - znawstwo! - amator! - spektator •
Ten, ów, filozof - sztuka niepopłatna -
Bez-plamny marmur - divus Imperator!" –
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
* W miarę zasługi nagradzano liczbą posąg6w przez senat wotowaną
.** Krzykacze publiczni obwoływali często wdzięki kobiet tego rodzaju u wnijścia do teatru.