DO TADEUSZA ESTREICHERA

 

Nad Morskim Okiem! - jakże ci zazdroszczę,
że tam stoicie w zimnie, ostrym wichrze,
w powietrzu ¶wieżych barw - gdy ja tu poszczę,
patrz±c na kurhan w sinej mgle - za szyb±.
I dnie przechodz± ciche - coraz cichsze,
chyba
że my¶l, jak wichr, przeleci nad sadyb±,
napełni pokój szum - i naraz zgłuchnie -
a potem cisza znów - i pióro skrzypi
(gdy
ż niepoprawnie gęsim piszę piórem),
papier zaczernia się - rękopis puchnie . . .
Ty masz tam jasno
¶ć Zórz! i skały murem!!
Tu ledwo chmurki przemkn± ubożuchnie
ponad bielański las ku Bronowicom ...
Ty masz tam przestwór S
łońc - i wiew ku licom,
i patrzysz, jak tam
¶nieg się wgryza sznurem
w szczeliny, wręby skał w głazów ogromie. -
- Ja tu nad moim schylony stolikiem,
ja mam tu tak
że słońca promień w domie
na stół rzucony na sukno czerwone,
i błękit ciemny ten nad tym promykiem,
namalowany (metr cztery korony) . . .
A ty tam masz prawdziwy nad g
łow± rzucony.
Patrz się! - nie będziesz widział tego potem!
Patrz się! - opowiesz mi to - za powrotem ...

 

24. XII. SW 1904

 


RAPSODY, HYMN, WIERSZE