Z daleka od ludzkiego zgiełku i mrowiska

jest jedna Pani cicha, spokojna i blada...

 

U jej stóp jest jezioro słoneczne i szklane,

w nim obraz jej odbity, a opodal stoi

z marmuru Sfinks wykuty i w to pozłacane

jezioro zanurzony, bieli się i dwoi.

 

Staję przed nią i długo patrzę się w jej lice,

w lice pełne wieczystej, królewskiej pogody...

Drzewa szumią w ogrodzie i nade mną przędą

sieć legend, jak baldachim ze słońca dziergany;

usypiam pod tą wieczną, szumiącą legendą,

patrząc w biały kształt Sfinksa w wodzie pozłacanej.

 

Jej uśmiech wszystko w duszy ciemniach wypogadza

i spokój nieznajomy w głębi duszy rodzi...

Wszystko ludzkie precz kędyś ode mnie odpływa

przed obliczem tej Pani w słonecznym ogrodzie;

wśród drzew szumiących mieszka i Śmierć się nazywa,

a Sfinks u stóp jej szkli się w pozłacanej wodzie.


POEZJE