SIELANKA PIĘTNASTA
Żona
Już to trzecia noc, jako doma nie masz mego,
Jakoż się ja domy¶lać nie mam czego złego?
Trudno dobrze rozumieć; nie wiem, czym się bawi.
Mocny żoł±dek, który żal takowy zstrawi.
Przynie¶, Testyli, przynie¶ rzeczy zgotowane,
Niech przynamniej ucieszę tym serce stroskane.
Je¶li chciał z domu biegać, nie żenić się było!
Ja się gryzę i jemu będzie też niemiło.
I ta się nie ucieszy, która mi go psuje.
Kto komu szkodzi, niech się na szkodę gotuje.
¦wiadczę tob±, księżycu, że mię żal przywodzi
Do tego: zły postępek złym się oddać godzi.
Nie ma do mnie przyczyny. Wzi±ł mię w dobrym domu,
Wzi±ł mię z dobr± pomoc±, nie ma ze mnie sromu,
Ma ze mnie gospodyni±, ma ze mnie i żonę,
Ma i sługę, a przedsię chęci me wzgardzone.
Przysięgo, m¶ci się nad nim! Kto Boga nie widzi
Nad sob±, nie dziw, że się przyjacielem brzydzi.
Kto Boga nie zna, kto o sumnienie nie stoi,
Niechaj się z piekła kogo¶ surowszego boi.
Wiem, że to grzech jest wielki, wiem, że wszelkie czary
Szkodliwe, ale żal mój nie ma żadnej miary.
Niech już idzie. Testyli, juże¶ się wróciła?
Potrzeba, aby¶, co ja rozkażę, czyniła.
Syp to proso na rynkę i nad węglem trzymaj,
W drugiej ręce miej wachlarz i ogień poddymaj,
A przymawiaj: „Jako się proso w rynce puka,
Niechaj tak mojej paniej m±ż jej własny szuka”.
PrzywiedĽcie mi do domu męża, możne czary,
PrzywiedĽcie, bowiem żal mój nie ma żadnej miary!
Dafnis mi serce pali, ja na jego głowę
Palę to ususzone li¶cie jesionowe.
Jako li¶cie spłonęło, ani zostawiło
Popiołu, bodaj się w nim serce tak paliło!
PrzywiedĽcie mi do domu męża, możne czary,
PrzywiedĽcie, bowiem żal mój nie ma żadnej miary!
Wosk ten na ogniu topię. Jako się wosk topi,
Jako ziemia mięknieje, kiedy j± deszcz skropi,
Tak on niechaj się poci, tak niechaj topnieje,
A z cnotliwej małżonki niechaj się nie ¶mieje.
PrzywiedĽcie mi do domu męża, możne czary,
PrzywiedĽcie, bowiem żal mój nie ma żadnej miary!
Kręcę wrzeciono. Jako wrzeciono się kręci,
Bodaj go tak kręciły moje szczere chęci,
Bodaj pokoju nie miał, aż się do mnie stawi,
Niech go to we ¶nie trapi, niech trapi na jawi!
PrzywiedĽcie mi do domu męża, możne czary,
PrzywiedĽcie, bowiem żal mój nie ma żadnej miary!
Tę podwijkę trojakim węzłem zawięzuję,
Zawięzuję i warkocz. Niechaj on tak czuje
My¶li swe powi±zane; ani ich odplotę,
Aż się pokaje i zł± porzuci robotę.
PrzywiedĽcie mi do domu męża, możne czary,
PrzywiedĽcie, bowiem żal mój nie ma żadnej miary!
W tym garncu jest niedoperz żywy zalepiony,
Wstaw go na ogień. Jako się on z każdej strony
W garncu piecze, tak się niech piecze serce jego;
Bym mogła, przydałabym ognia piekielnego.
PrzywiedĽcie mi do domu męża, możne czary,
PrzywiedĽcie, bowiem żal mój nie ma żadnej miary!
Te zioła, tymi zioły wiedm± się zstawała
I oknem na ożogu precz wylatywała
S±siada moja Baucys. Pal te wszytkie zioła:
Je¶li jednemu wytrwa, wszystkim nie wydoła.
PrzywiedĽcie mi do domu męża, możne czary,
PrzywiedĽcie, bowiem żal mój nie ma żadnej miary!
Mam facelit od niego. Jeszczem pann± była,
Tańcował ze mn±, głowa mu się zapociła;
Otarszy rzucił na mię, został tak nie prany;
Uczynię mu, że z niego pociek± pijany.
PrzywiedĽcie mi do domu męża, możne czary,
PrzywiedĽcie, bowiem żal mój nie ma żadnej miary!
Warz kaszę na podołku. Dobra się rzecz zstała,
Bez ognia na podołku kasza nam wezwrzała.
Biegać mu...
Czy się mylę? Psi około płota
Szczekaj± i kto¶ bije jakoby we wrota.
Folguj z t± kasz±, folguj, psi szczekać przestali,
On jest, koniecznie on jest, węchem go poznali.
Będzie lepszy karany. Witać się go godzi,
Ale mu kęs wytrwajmy, aże się ochłodzi.
Zbiegał się, dobrze tak nań, kto nie chce po woli
Czynić, co nań przystoi, musi po niewoli.
Jeszcze ognia nie zgaszaj. Jeszcze, możne czary,
Pomóżcie mi, niech mój żal nie będzie bez kary!
Pal te żyły, a mów tak: „Kurczycie się, żyły,
Bodaj się tej łotryni członki tak kurczyły,
Jako się ta nieboga w sercu swym skurczyła,
Której ona własnego męża omamiła”.
Pomóżcie mi krzywdy mej m¶cić się, możne czary,
Pomóżcie, niechaj mój żal nie będzie bez kary!
Wlecz tę szmatę przez drogę, a mów: „Niech heclicy
Tak zdrajczyn± paniej mej włócz± po ulicy,
Niech w jej piersiach ogniste kleszcze utapiaj±,
Niech jej plugawe mięso sobakom miotaj±”.
Pomóżcie mi krzywdy mej m¶cić się, możne czary,
Pomóżcie, niechaj mój żal nie będzie bez kary!
Sowo! Ty hukasz w lesie, a hukasz daremnie,
A co łotryni robi, ma to być tajemnie?
Niechaj tak za ni± wszyscy głosem twym hukaj±,
Niechaj j± wszetecznic± wszyscy nazywaj±.
Pomóżcie mi krzywdy mej m¶cić się, możne czary,
Pomóżcie, niechaj mój żal nie będzie bez kary!
Spluń trzykroć, a przeklinaj: „Jako ¶lina pada
Na ziemię, niech na jej twarz krosta tak wysiada,
Niech j± wrzody oblega, niech z siebie robaki
Zbiera, a w gnojach lega z lichymi żebraki”.
Zadzwoniło mi w uchu. Dosyć, możne czary,
Zdrajczyna pewnie moja nie będzie bez kary!
Pódżmy, go¶cie witajmy! Pilno mu znać było,
O jednym bocie przybiegł. Acz mi nań niemiło,
Ale mi go żal przedsię. Gdy mi się tu zstawił,
Radam mu z serca, choć mi barzo go zakrwawił.