SIELANKA CZWARTA

KOSARZE

Miłko, Baty.

 

Miłko

Kosarzu, robotniku dobry, co-ć się stało?

Przedtym miedzy czeladzią nad cię nie bywało.

Teraz ani docinasz i pokosy psujesz,

Ani równo z inszymi w rzędzie postępujesz,

Ale po wszystkich idziesz; tak za trzodą w pole

Owca idzie, gdy nogę na cierniu zakole.

Jakim w południe będziesz abo do wieczora,

Jeśli-ć zaraz z poranku robota niespora?

Baty

Miłku, nie przyrównywaj inszych do swej mocy,

Bo ty kosisz nie tylko w dzień, ale i w nocy.

Dusza twoja z kamienia kędyś się urwała.

Słuchaj, abo-ć tęsknica nigdy nie bywała?

Miłko

Nie bywała: po kimże chłop prosty ma tużyć,

Który ustawnie musi robić abo służyć?

Baty

Ani-ć się przytrafiało, abyś zamiłował

I nie spał całej nocy, i zalot pilnował?

Milko

Bodaj się nie trafiało: szkoda tam być musi

Bez pochyby, kędy pies rzemienia zakusi.

Baty

Alem ja zamiłował; już to wyminęła

Wtóra niedziela, jako napaść mię ta wzięła.

Miłko

Pan-eś ty, bracie, a my prosty chleb jadamy,

Ty z pełnej beczki toczysz, my drożdży nie mamy.

Baty

W tym państwie chwastem u mnie zarosły zagony,

A jakom posiał, jeszcze żaden nie plewiony.

Miłko

Któraż to zuchwalica tak cię popsowała?

Baty

Owa, co nam przy żniwie pieśni zaczynała.

Miłko

Dostałeś, czegoś szukał. Bóg frantom nagali.

I świercze w słomie, kiedyś spał, o tym śpiewali.

Baty

Nie każ na hardą i nie śmiej się z mej głupości:

Nie tylko ślepi żebrzą, lśną ludzie w miłości.

Miłko

Nie moja rzecz być hardym, wszakże nie próżnujmy,

Ale spieszno przy inszych z kosą postępujmy.

Ty zaśpiewaj co o swej miłej, lżejsza będzie

Tak robota; wszak i ty dudką słyniesz wszędzie.

Baty

Muzy, ucieszne Muzy. teraz zaczynajcie,

A ze mną moję piękną pannę wysławiajcie.

Kogo się wy dotkniecie przez wdzięczne śpiewanie,

Każdy się urodziwym, każdy pięknym zstanie.

Bombiko ma namilsza, wszyscy cię i małą,

I chudą, i Cyganką zową ogorzałą.

Ja subtelną, ja Greczką; nie wszystko są białe

Fijołki, są bronatne, są i podpalałe,

Są i ziółka ciemniejsze, a wżdy je zbierają

Piękne panny i w wieńcach przodek im dawają.

Oracz za pługiem chodzi, za oraczem wrona,

Ja za tobą, Bombiko moja ulubiona.

Gdybym miał skarb królewski abo złote bani,

Stalibyśmy oboje ze złota odlani.

Ty byś bębenek abo piszczałkę trzymała,

Abo różą, abo mi jabłko podawała.

Ja bym stał, jako stawam, gdy taniec wywodzę,

Piórko za czapką, gładka skórzenka na nodze.

Bombiko ma namilsza, twoja nóżka biała,

Słówka jedwabne, łaska, nie wiem, jako trwała?

Miłko

Wejże tego kosarza, jako chytrze z nami

Obchodzi się: tak długo taił się z pieśniami.

Wieręś ją dobrze wyciął; moja brodo miła,

Nie darmoś to konopie tak bujno puściła.

Posłuchaj też ty moich, lecz ja nic swojego

Nie zaśpiewam, rym tylko dawny Litersego.

Cerero wielożyzna, zdarz, aby to było

Plenne zboże, aby się do gumna zwoziło!

Grabcie i wiążcie mocno, aby nie rzeczono:

„Słomiany to robotnik, płacą tu stracono”.

Gdy wiatr z pułnocy abo z zachodu powiewa,

Rozstawcie snopy, bo tak kłos ziernistszy bywa.

Kto młóci, niech się strzeże w przypołudnie spania:

W południe zbite zboże lepsze do wywiania.

Kosarz ma wstać z skowronkiem, a lec, gdy on śledzie,

Dobremu kosarzowi znój nigdy nie będzie.

Najlepszy żabi żywot: nigdy nie upragnie,

Nigdy nie woła: „Daj pić”, zawsze mięszka w bagnie.

Urzędniku, nie umiesz, tylko nam chwast warzyć,

Kiedy pokrzywy dzielisz, waruj ręki sparzyć.

Azaby takie pieśni, kiedy słońce pali,

Przy robotach kosarze nie raczej śpiewali?

A ty więc o miłostkach swoje narzekanie

Zachowaj do macierze, kiedy rano wstanie.

 


SIELANKI