Do Kasie
Jako się raduje żeglarz utrapiony
Godzinie tej, którą ustawa szalony
Wiatr, co wielkie morze burzył, i straszliwe
Chmury odkrywają słońce pożądliwe,
Tak się ja też tej to godzinie raduję,
W którą dokończone przeciwko mnie czuję
Twe gniewy, o moje jedyne kochanie,
O nadobna pani, me wdzięczne staranie.
Już zaś we mnie znowu nadzieja ożyła,
Wątpliwość umarła, która mię trapiła,
I przywróciło się wesele prawdziwe,
Żal z frasunkiem zginął i myśli teskliwe.
Już mi na twarz twoję nadobną nie bronisz
Patrzać i mówić już ze mną się nie chronisz.
Niestetyż, toć jeszcze nie dostawa wiele,
Abym to już mógł rzec: „Szczęśliwem ja” śmiele.
Przemożna bogini na ziemi, na niebie,
Wenus, tego ja dziś pożądam od ciebie,
Abyś nas twem ogniem paliła społecznie,
A szkodliwa zwada niech przepadnie wiecznie.