8. MAŁŻEŃSTWO
"Chcesz się żenić - winszuję, ale nie zazdroszczę.
To więc, co potem poznasz, a co cię dziś troszcze,
Ja opowiem. Ów Adam, ów najpierwszy człowiek,
Zasnął; gdy się obudził, za otwarciem powiek
Postrzegł... co? Oto Ewę - dobro nieskończone.
Bóg wyjął mu kość z boku i zrobił mu żonę.
Gdybyć to tak i teraz. Próżne korowodów
Byłyby nasze stadła, a stąd mniej rozwodów.
Ale się świat zestarzał. Adamowe wnuki,
Porzuciwszy dziadowskie podściwe nauki,
Niby to rozumniejsi, źli męże, złe żony.
A nasz wiek osiemnasty, niby oświecony,
A w samej rzeczy głupi, cóż zrobił? Złe stadła.
Jegomość nadto dobry, jejmość zbyt rozjadła,
A kiedy jejmość dobra, jegomość jak jędza.
Jak ma być dobre pasmo, gdy zepsuta przędza?
Cóż więc jest stan małżeński? Rzecz w opisie trudna,
Rzecz z jednej strony wdzięczna, z drugiej strony nudna,
Konieczna jednak. Muszą być żony i męże;
Jarzmo jest: tych zysk, miłość tamtych kiedy sprzęże,
Muszą dźwigać. Chcesz i ty, odwaga nie lada,
Ale że dosyć liczna kompanów gromada,
Idziesz śmiało. - Poczekaj, nie będę ja bawił,
Kto wie, może dla ciebie los się ułaskawił,
Może za nader szczęsną wyroków spuścizną
Będzie tobie lekarstwem, co drugim trucizną.
Możeś jeden z tysiąca, ale liczbę zmniejszę -
Choćby też i fałszywe, niech będą grzeczniejsze
Wyrazy mojej rady: szanujmy płeć piękną.
Jakaż jest twoja Filis?" - "Niech wszystkie uklękną!"
- "Toś amant, siądź więc na koń, a ująwszy pikę,
Nowy Roland, głoś światu twoją Angelikę.
Ścinaj karły, olbrzymy, smoki, czarownice,
Niech zna każdy, nad twoją iż oblubienicę
Piękniejszej w świecie nie masz. Tak romanse każą,
Ale nie rozum zdrowy. Ten, pod swoją strażą,
Jeśli chcesz, by cię trzymał, posłuchaj, co radzi:
Uwaga w każdym dziele nigdy nie zawadzi.
Więc zdatna i w miłości - namyśl się, mój bracie,
Lepsza przykrość przed stratą niźli żal po stracie.
Piękne twojej powaby, lecz to zwierzchne wdzięki;
To, co wewnątrz, istotne, więc dobrej poręki
Trzeba na to, co wewnątrz; wdzięczna, hoża, ładna,
Ale mylą pozory, a piękna płeć zdradna.
Przejdzie rozkosz, nastąpi sytość po użyciu,
Znikną wdzięki, a w dalszym natenczas pożyciu,
Jeśli węzły wzajemne nie wzmocni szacunek,
Nastąpi umartwienie, nudność i frasunek.
Dopieroż kiedy jejmość, co się w serce wkradła,
Stanie się podejrzliwa i przykra, i zjadła,
Kiedy się co dzień z nowym humorem popisze
I coraz inne w domu ujźrzysz towarzysze,
Kiedy w zwięzłych przymówkach do serca przegryzie,
A to, co ci przyniosła w swojej intercyzie,
Stokroć na dzień wymówi; odpowiedzieć trudno,
Bić - niegrzecznie, zamilczeć - i przykro, i nudno.
O święty Sokratesie! tak cię Erazm mienił.
Nie byłbyś nigdy świętym, gdybyś się nie żenił.
Zyskałeś uwielbienie, zyskał świątobliwość.
Któż cię świętym uczynił? - małżeńska cierpliwość.
Dajmy jednak, iż twoja nie w Ksantypów rzędzie,
Dobra, cicha, powolna, wstrzemięźliwa będzie;
Pokorna jak dewotka, wstydliwa jak mniszka,
Jednym słowem, jak owa w teatrach Agnieszka
A wiesz, co się z Agnieszki oblubieńcem stało?
Wielu się na pozorach płonnych oszukało:
O Arnolfy nietrudno. Aleś ty szczęśliwy;
Wierzę, że twojej pozór szczery i prawdziwy.
Dobry towar, a ja go, choćbym mógł, nie kupię.
Wiesz dlaczego? Agnieszki, kiedy nie złe - głupie".
- "Tym lepiej". - "Owszem, gorzej, grubo taki błądzi,
Który głupstwo przymiotem dla żony być sądzi.
Najlepiej środek obrać; dumne animuszem,
Umieją mądre kornet czynić kapeluszem.
Niech będzie oświecona, rozum nie zawadzi.
Ale rozum powolny, co powinność radzi,
Rozum, co zna podległość - może to niegrzecznie -
Ale żony podległe muszą być koniecznie".
- "To się lepiej nie żenić". - "Czyż kupiec frymarczyć
Nie powinien dlatego, gdy zysk wydostarczy
ćW jednym handlu nie może? W innym zysku szuka.
Złe stadło, nieszczęśliwe - dla drugich nauka,
Zła małżonka - treść nędzy, lecz kiedy podściwa,
W dwójnasób szczęścia, pociech natenczas przybywa.
Jedno słowo - los życia; nieznośny po stracie,
Najszczęśliwszy, gdy z zyskiem - żeńże się, mój bracie!"