PIEŚŃ VI. O STRUSIE,
który zabit na Rastawicy od Tatarów roku Pańskiego [1571]
Izaż wódz tebański, iż umarł zgromiwszy
Waleczne Spartany, zda się być szczęśliwszy,
Niż on Aemilius, co przy wojsku zbitym
U Kań żywot zawarł ześciem znamienitym?
Bądź tamten szczęśliwszy, poważniejsza żywię
Sława tego, który z samym nielękliwie
Potkał się nieszczęściem i stałą krwawemu
Pokazał zwycięzcy twarz, kiedy rączemu
Bachmatowi drudzy, nie zbroi, ufają,
A prze bojaźń próżną sławy odbiegają.
Także Rastawica, potok nieszczęśliwy,
Pierwej wód pozbędzie, niźli twe, poczciwy
I nietrwożny Strusie, żywota skończenie
U rycerskich ludzi przyjdzie w zapomnienie.
Wolał od strzał zginąć pohańca zdradnego,
Niż tył swój pokazać sprośnie oczom jego.
A gdy mu ktoś radził głupie sprzyjaźliwy,
Aby, jako drudzy, zbiegł z chwile złośliwej,
Rzekł: "Ty folguj czasom, chcesz li, a ja mojej
Sławie będę godził; nie tylko we zbrojej,
Jest śmierć i na łożu. I tak pierzchliwego
Śmierci grzbiet jest odkrył, jak piersi śmiałego.
Nie wydam swych przodków, za Rzeczpospolitą
Upadnę ofiarą, da Bóg znamienitą".
Tylkoż rzekł, wnet jako pierzchać nieuczony
Lew, od mnogiej zgrajej będąc oskoczony
I od tysiąc łowców z gotowymi łuki,
Bliższe zagubiwszy, drugie straszy huki,
Wszytcy, wszytcy serca natrzeć nań nie mają,
Tylko mu z daleka rany podawają,
On zemdlon ostatniej już pomsty pożąda
I, w kim by ząb martwy zostawić, pogląda:
Tak się Struś sprawował w ostatniej potrzebie,
I sławie, i cnocie czyniąc dosyć z siebie,
Padł krwawy, gęstymi przywaleń strzałami.
Godny syn ojczyzny mężnymi sprawami!