Dziewiętnasta: PULCHERIA
Już Tytan konie w oceanie poi,
Już mu pochodnia dzienna z rąk wypadła,
Już późna zorza nad Celtami stoi
A twarz rumiana troszeczkę jej zbladła,
Już parę, która imię tylko dwoi,
Zjednoczy węzeł małżeńskiego stadła.
Niechajże u tak lubego podwoja
Cichuchno śpiewa Kallijope moja.
Ucieszne dusze, zacni oblubieńcy,
Któż tak kosztownie usłał wam łożnicę?
Z wierzchu wonnymi ozdobiona wieńcy,
Kunsztów malarskich wydaje tablicę,
Wewnątrz z świecami białemi młodzieńcy
Prowadzą do niej z muzyką dziewicę;
Zewsząd ozdoby przednie ją okryły,
Zewsząd kwiateczki białe ją upstrzyły.
Jednak te róże po ziemi roźlane
Nie są w ogrodzie uszczknione Dyjony
I te szpalery złotem przetykane
Nie są robotą królowej z Ankony,
Także jarzęcym woskiem knoty zlane
Nie topi ogień z Pafu przyniesiony,
Ale ozdoba wszytka tej łożnice
Jest Pańskim dziełem niebieskiej prawice.
Oto idalska bogini ją mija,
Miasto niej Miłość z Empiru przychodzi,
Przed nią Cypryjczyk chybkie skrzydła zwija
I łuk serdeczny na stronę odwodzi,
Do niej z Fortuną młodziuchna gracyja
Tysiąc rozkoszy za rękę przywodzi,
A gwiazdy, świetne rozpaliwszy lice,
Płomień na ślubne z oczu miecą świéce.
Ponieważ tedy nieba wam przychylne
Do tego stanu, który Bóg ustawił,
Te miejcie wróżki ode mnie niemylne,
Że was do końca będzie błogosławił.
On sam nad wami oko mając pilne,
Pomnoży łask swych, których was nabawił,
Bowiem tym stanem Bóg się opiekuje,
Który do jego woli się stosuje.
Jako dwie palmie w idumsk[i]m ogrodzie,
Kiedy się wzrostem jednostajnym zgodzą,
Głową tykają nieba, a na spodzie
W bystrym strumieniu jordanowym brodzą,
Wszytkie zazdroszczą drzewa ich urodzie,
A ony owoc co rok smaczny rodzą,
Tak też dwie duszy wasze w jednym ciele
Wydadzą kwiatów i owoców wiele.