Trzydziesty pierwszy: LEONDARY
Widziałem swymi oczyma dowodnie,
Gdy nieostrożnie Kupido pochodnię
W ręku trzymając, łuk i skrzydła obie
Zapalił sobie.
Jam się zradował wielce tej nowinie,
Rozumiejąc to o złym Kupidynie,
Że mię nie spali więcej ni ugoni,
Zbywszy swych broni.
Lecz próżno, bowiem on bożeczek leki
Wziął Halinine na skrzydła powieki,
Ze brwi okrągłych rogi zrobił krzywe,
Z włosów cięciwę.
Ja gdym chciał dodać Halinie ratunku,
By ją nie obrał z wszytkiego rynsztunku,
Ani wiem, jako czasu tej obrony
Jestem zraniony.
Wiem, nie Kupido zranił mię bezbronny,
Raczej, Halino, twój wzrok nieuchronny,
Który i dusze przez ciało przenika,
I serca tyka.
Przetoż jakom ja bronił twojej szkody,
Tak ty pozbaw mię żałosnej przygody
Abo w nagrodę daj mi twą w zamianę
Szkodę za ranę.