Dwudziesty dziewiąty: TYMOS
Wdzięczny Zefirze, lecąc śrzodkiem Ukrainy
Nie zapomnij ode mnie pozdrowić Maryny,
Nie zapomnij łagodnym szeptem twego ducha
Tę piosnkę jej zaśpiewać cichuchno do ucha:
"I takeś barzo sobie, moje dziewczę lube,
Umiliła w odległych krajach kąty grube,
Że też do leonowych budynków przezacnych
Bynamniej w sobie tesknic nie czujesz niesmacznych?
Izaż nie wiesz, że alkierz z okienkiem przychylnym,
Z któregoś ty strzelała na mię okiem pilnym,
Którym do ciebie moje zalatały chęci,
Ustawicznie się z twojej niebytności smęci?
Dla ciebie ogródeczka mego bujne zioła
Frasobliwe nadzwyczaj pomarszczyły czoła,
Do ciebie z lilijami fijołki steskniły,
Drzewa niedonoszone płody poroniły.
Hejże, kochana dziewko, pokaż nam swe czoło,
Na którego ozdoby już nie tylko sioło,
Ale i roksolańska stolica dwójgrodna
Zawsze się zapatrować nie zawsze jest godna.
Patrzaj, jako cię z chęcią wyglądają wieże,
Jako lew, który miasta z wysokości strzeże,
Upatrując przyjazdu twego, nieuśpiony
Obraca ustawicznie wzrok na wszytkie strony.
Pokwapże tedy do nas niezwykłym pośpiechem,
Kędy cię trefne żarty z krotofilnym śmiechem,
Zabawy pokojowe, przechadzki pomierne
I panieńskie czekają kompanije wierne.
Tu rozkosz co przedniejsze złożyła swe zbiory,
Tu Cyterea wszytkie przeniosła Amory,
Tu Kupidowie z oczu dziewiczych się snują,
Tu na udatnych wargach strzały swe hecują,
Tu się jako do gniazda wszelkich pociech zlata,
Cokolwiek jest lubości uciesznego świata.
Tu wszytko jest, co tylko mają ruskie kraje,
Oprócz, że ciebie samej jednej nie dostaje".