Dwudziesty ósmy: JOWIAN
Wiem ja, Petrolino, że w twym pięknym ciele
Ulubuje grzecznych miłośników wiele:
Wszytek świat kochać w tobie
Nie ma za hańbę sobie.
Trzymam też za pewne, z tak ludnego grona
Że w jednym korzysta myśl twoja pieszczona,
Któremu, byleś miała,
I tysiąc serc byś dała.
Przecię i ja, chociaż zalotnik niecudny,
Tylko żem przyjaciel wierny, nie obłudny,
Niech w poczet twych wybrany
Sług będę zapisany.
Inszy twą wdzięcznością zaloty swe słodzą,
Drudzy twę sierocą sławę zelżyć godzą,
Niektórym umysł płochy
Ku tobie stroi fochy.
Ale mnie do ciebie nie tak krew uwodzi,
Która się na twarzy szlachetnej twej młodzi,
Nie zapał twego lica
Chęci me tak podniéca,
Jako oczy skromne, a przecię dotkliwe,
Także obyczaje dworne i wstydliwe
Serce mi wyrywają,
A tobie oddawają.
Przetoż nie do czasu, ale by na wieki
Mogło być, chciałem cię przyjąć do opieki
I w każdym złym trefunku
Dodawać ci ratunku.
Lecz że ty od moich życzliwości stronisz
A miasto istotnych obietnic wiatr gonisz,
Nie mnie w tym będziesz krzywa,
Lecz sobie, pókiś żywa.
Ja, żem chciał być twoim przyjacielem wszędzie,
Ten wiersz niepochybnym świadkiem mi niech będzie.
Jeśli masz mało na tym,
Dobrą noc miewaj zatym.