Dwudziesty wtóry: ALEKSY

 

Cokolwiek w sobie ma ten świat odmienny,

Wszytko przemija jako jednodzienny

Kwiat, który pięknie się rozwinie

Rano, a w południe zaginie.

 

Halino, dziewczę moje ukochane,

Skorom obaczył usta twe różane,

Wyznałem między wszytkim światem

Napiękniejszym być one kwiatem.

 

Abowiem twoja uroda nadobna

Do różanego krzaku jest podobna,

Który wydaje na przemiany

Kwiat czerwony z białym zmieszany.

 

Dlaczegoż tedy, dziewko okazała,

Zabraniasz zbierać kwiatków z swego ciała?

Czemu od twoich uciech, proszę,

Tak częste odmioty ponoszę?

 

Samaś i sobie, i mnie zawiniła,

Żeś różaniec na twarzy zasadziła,

Żeś na wargach i uściech kwiaty

Rozpostarła jako szkarłaty.

 

Te mnie do siebie wabią, te zuchwała

Wenus na wieniec zerwać mi kazała;

Jeśli w tym usłucham bogini,

Nie ja, ona tobie przewini.

 

Ale daremnie darów bożych bronisz,

Bo niezadługo przecię je uronisz,

[Kie]dy za starością szkaradną

Piękne róże z twarzy twej spadną,

 

A tylko ciernie dotkliwe zostanie,

Że młódź lubieżna ani pojźrzy na nie.

Tam wspomniawszy na swe wdzięczności

Pierwsze, zapłaczesz od żałości.

 

A przetoż póki nie dozna odmiany

Młodości twojej ogródek różany,

Dopuść mi, proszę cię, w nim bywać

I róże przyrodzone zrywać.


ROKSOLANKI: SPIS