Dziewiąty: HALCJON
Ja śpiewam nie wedle świata:
Za fraszkę u mnie majętność bogata,
Fraszka urodzajne włości
I nieprzejrzane okiem majętności.
Niech drudzy łakomie zysku
Szukają z biednych poddanych ucisku,
Niechaj nędznych ludzi pracą
Nienasycone szkatuły bogacą.
Zbiorą srebro blade z złotem,
Ubogich kmiotków napojone potem,
Będą mieć szkarłaty tkane,
Krwią robotników mdłych zafarbowane.
Ja nic nie dbam o pachołki
Ani o przednich dygnitarzów stołki.
Czołem za cześć! Komu zda się,
Niechaj się nędzą drobnych ludzi pasie.
Obejdę się bez bankietów,
Bez smaków nowych, bez krętych pasztetów,
Nie pragnę mieć na mym stole,
Co rodzi morze, powietrze, las, pole.
Darmo, tokajscy winiarze,
Darmo topicie grona na Kutnarze;
Miejcie sobie wasze trunki,
Z których pochodzą morderstwa, trafunki,
Potym niemęskie pieszczoty,
Także powszechne do wszytkich zaloty.
A miłość, która się chwieje
Za wiatrem, miejsca u mnie nie zagrzeje.
Wszytka moja myśl jest o tym,
Jakoby dobrze było mi na potym,
A teraz, póki mi lata
Służą przystojne, abym zażył świata.
Muza u mnie w przedniej cenie,
A po niej zdrowie, potym dobre mienie;
Grunt u mnie rozumna głowa,
Wesołe serce, miarkowana mowa.
Przyjaźni chronię się wielu:
Zdrów bądź, jedyny u mnie przyjacielu!
Czasem śpiewam, zawsze przecię
Pneumellę głoszę na wdzięcznym spinecie.
Chcę i Twórcy memu służyć,
Chcę darów Jego wielkich godnie użyć,
Chcę z Nim żyć wiecznie, gdy w ziemię
Śmierć późna wróci ciała mego brzemię.