DUSZA W CZYŚĆCU

 

Umarłych cieniom i w gwiezdne kurhany,

składam tę urnę przetlonych pamiątek,

jakoby ciała umarłych dzieciątek.

Bo duch mój z ziemskiej jasności wygnany

wstecz się ogląda na rodzinne łany

i nim go śnieżne pochłoną zamieci

do chat się tuli, gdzie łuczyna świeci.

 

W umarłych święto, w jęki niepowrotne,

serce się moje nie czuje samotne.

 

Ach, pamiętam knieje, szumiące dokoła,

świegot ptastwa, ryk zwierza i dymiące sioła -

wonie traw pokoszonych i białe bociany,

lecące gdzieś aż z Indiów na mój dach żerdziany.

 

Dziś - pół świata zbłądziwszy na smętnym błąkaniu -

Tobie, coś moją młodość widziała w zaraniu -

Lipo cmentarna! Xieni pszczół i roju

duszyczek, co już doznały wiecznego spokoju -

pod cieniem Twoim, pod Twoją obroną

chciałbym złożyć mą duszę, jak falę znużoną

i lśnić w Twoich konarach zbłękitnionym niebem -

a męką moją, jak czarnym podzielić się chlebem

z oną Królową, co była duchów żywicielka -

a za Chrystusem zeszła w otchłań...

I teraz Cień jej błąka się w wichrowe noce,

a w oczach wypalonych szrężoga migoce

i jasność wielka.

 

Chciałbym pługiem rozorać krwawe sarkofagi

i z płomieniem - w królewski zejść grób -

i w krysztalny grać dzwon - i wziąć na ramiona

i nieść Bogu, aż oczy odemknie przelśniona

i zorzami rozbłyśnie jej trup -

i pokłonią się króle i myrrhę przyniosą jej magi

i przyjdzie Oblubieniec -

ze zbóż jasnych da wieniec -

a śmierć, jak suchy liść

odtrąci z Jej łona -

i wstanie zbłękitniona

i będzie ku nam iść.

 

Lecz za winy własne lub mojego rodu

na niwach spustoszonych umierając z głodu,

u źródeł jadem strutych konając z pragnienia,

to się spalam w pożarach, to marznę wśród cienia -

w rozpękłych górach lawy księżyca martwego.

 

Idzie wiejskie pacholę przed Maryi ołtarze -

niech Cię, moja dziecino, pychą Bóg nie karze -

i niech Cię odtąd Aniołowie strzegą.


SPIS WIERSZY