ZAMEK DUSZY

 

Ty u bram moich, wiekuisty Boże!

wszak władcą grobów jestem i pustyni -

nie władcą nawet, bo nieraz się korzę

przed cieniem cienia - i smutek mię czyni

bezwładnym, jako w krach zamarzło morze.

 

Ale racz wstąpić do skalnej wieżycy,

gdzie moje tygry wyściełam ajerem -

przed Tobą, królu, stanę bez przyłbicy

i miód wyniosę przedni - sercem szczerem -

sam jestem - Bór i Poświst moi służebnicy.

 

Jarzą gromnice nad umarłym ciałem

[z księgi mię żywych raczyłeś wymazać] -

i obdarzywszy czarodziejstwa szałem -

piekło mi każesz strącać, gwiazdy stwarzać

i jako harfą być - pod lodu zwałem...

 

O Miłościwy! Ty mi ciemne moce

na okręt życia-ś dał - w puszce Pandory

i serce moje - jak gwiaździstą procę,

rozwichrzasz duchem, co się rwie w przestwory,

a straż mi dzierżą głuche, zimne Moce.

 

Oto mi płacze i budzi się wiecznie

gość mój tajemny i więzień nieznany -

czasem, jak Helios, gra hymny słoneczne,

a czasem jęcząc jak żebrak złamany,

tuli się do nóg moich - niebezpiecznie!

 

Bo za jałmużnę łez - on dzikim śmiechem

wstrząsa kamienny sklep - i aż w milczeniu

skarg potępionych napełnia mię echem -

a twarzy jego nie widać w płomieniu -

a na Oliwnej Górze zwał go Chrystus - grzechem

 

I teraz czuję - siedzi za mą głową

Archanioł senny, co na krańcach ziemi

rozpostarł skrzydła i baśń lazurową

gra na organach palcami srebrnemi -

- - Miłość -

- i drugie niezgłębione słowo:

Śmierć.

 

Miałem się Bogu spowiadać - nie będę.

Niech serce leży w zimnej bazylice

osnute w marzeń królewską legendę

i w proch - dopóki zaszumią orlice

i tam uniosą, gdzie wszystko zdobędę!

 

wszystko! i Ciebie czarny Polifemie,

coś mi roztrzaskał maszt niedoli głazem - -

Serce jak wulkan w swoich ogniach drzemie,

zarosłe lilią i błękitnym ślazem -

aż buchnie - i krwią swą zaleje tę ziemię,

 

co u podnóża śni w jodeł tęsknocie,

jako słowiki - gdy osiądą groby.

Serce me tętni w głuchym grzmocie

i zasłuchane w płacz kamiennej Nioby,

gotowe bluźnić, że więdną stokrocie.

 

Niech więdną - kwiaty rozstrzępione morzem,

niechaj się więzień szalony uśmierca,

biegnąc puszcz wolnych lodowym bezdrożem -

niechaj me serce pęknie - lecz z Twojego serca

dobędę także jęk - tym ostrym nożem - -

Ona umarła - i nigdy nie wstanie -

Ona zaklęta - i nikt jej nie zbudzi -

rzuciłeś w zimny loch - na obłąkanie

tę Świętą, gdzie się zakrwawi i zbrudzi

i wyprze Ciebie, słysząc kurów pianie,

 

słysząc Judasza cekiny i Piłatową

sprawiedliwość Boga...

- - - - - - - Ty opuszczony

Starcze - błąkasz się w zamieć zimową,

a nicość bije w swoje czarne dzwony,

a piorun wije gniazdo nad Twą głową.

 

I tu przychodzisz - Twórco przeznaczenia -

[jak mnich wyklęty - aż na krańcach wioski -

do samotnego nędzarza - wśród cienia

żebrząc o węglik - w imię męki Boskiej...]

- - - - - - - - - - - -

odszedł, nade mną zwarły się sklepienia -

- - - - - - - - - - - -

Mroki, pochłońcie mię! wy mię zatopcie, głębiny

- - - - - - - - - - - -

On nad urwiskiem, osypany szronem

gwiazd - w zakrwawionem

przestworzu... O, przebacz nam winy,

jako my Tobie - błogosławim dzwonem

umarłych -

- - mających umrzeć tej godziny.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Aniołowie grają hymn - serce moje płacze -

Aniołowie idą w dal - serce me przyklęka, -

i zostałem sam - gdzie grobowca pleśń -

słońca nigdy już - ni gwiazd nie zobaczę -

a prowadzi mię jakaś mściwa ręka -

a prowadzi mię - wiekuistny żal.


SPIS WIERSZY