KALLYPSO

 

Oh, brylantowe iskry na czarnym szafirze

niebiosów - oh, serca mojego łabędzie...

grobowce straszą mnie, cyprysy w kirze,

a jego nie ma, nie będzie...

Lira mi pękła na grani ołtarza

gdybym chciała serce wypłakać swym śpiewem.

Na górach pali się wulkanów żarza,

jak kiedy leżał rozbitek pod drzewem.

W brązowej twarzy, okolonej mrokiem,

paliły się oczy straszliwe:

skrzydlate słońca gdzieś w jarze głębokim,

dumne, szalone, złe a razem tkliwe.

Raz - kiedy Centaur konał z mego noża -

(poznaję teraz - kara boża...)

 

Agralu! owoś pędził obłąkany

po kamienistych puszczach i uroczną pieśnią

zakląłeś gwiazdy, Kocytu szatany,

abym ja była z tych, co w mękach nie śnią,

powieki mając kleszczami obcięte -

dni moje - jako trawy zżęte...

Bóg mi się zjawiał w czerwonym piorunie,

za miłość moją darząc tron z niebiosów -

lecz jam wolała wśród lilij i wrzosów

słuchać rapsodu na spiżowej strunie:

noc - pożar - wyrżnięte narody

i obłąkane widziadłem dziewice...

Leciały do mnie duchów korowody

za swą królowę biorąc - Osmętnicę;

więc czarodziejskie tworzyłam im raje -

kwieciste, wonne zapomnień ruczaje.

 

Był zmierzch. A na dnie groty gwiazdy się w jeziorze

złociły, jak połamane w hieroglif miesiące -

on - na samotnej skale, wychodzącej w morze

płakał - i słowa rzucał gorejące -

krzyk przeraźliwy, niby orła w klatce -

wnętrza zadrgały we mnie - a już w matce.

...Płyń! do ojczyzny tęsknisz pewnie -

płyń!... nogi całowałam rzewnie.

Z wichrem poleciał w burzliwej zawiei

straszydła ścigać i lądy nieznane.

Fal słucham morskich, zapatrzona w pianę,

jako w trujący blady kwiat nadziei.

 

O ty, co zimne okrążasz padoły

samotny ogniu! w zagrobowej ciszy

siejący marzeń srebrnych asfodele -

oto ofiarne ci składam jemioły -

powiedz tej Mocy, która serc nie słyszy,

że tak się zetli, jak serce - w popiele.


SPIS WIERSZY