* * *
Magia mej duszy niechaj Cię wywoła
z zarzewia komet czy z mroku przepaści -
przyjdź - ustroimy w lotus nasze czoła
i gibkie ciała nasze nard namaści.
Pachną mi dziwnie Twoje złote włosy,
jak prześwietlone senne kłosy.
Twych oczu lazur, jak górskie jeziora,
w których się pławi czarna sykomora.
A Twoje usta, pachnące jak róże -
chłodne - jak płomień zaklęty w marmurze.
W ogrodach piersi kwitnące jabłonie,
jakoby księżyc w mgieł srebrnych oponie.
Biodra toczone ze słoniowej kości,
jako indyjska świątynia miłości.
O przyjdź - na liściach zwiędłych piszę
ten sen mój obłąkany -
rzucam je w strumień łez moich wezbrany -
niechaj w anielskie odpłyną zacisze - -
Ale mi włócznią swą miedzianą
potrząsasz - i groźna jak mrok -
rozdzierasz serce moje -
czarną pianą
dysze mi toń - ja pieczar tych smok -
weź moje skarby i Twe zimne serce -
opasz - niech błyszczy!
Szmaragd Ci wspomni te zielone łąki,
po których szliśmy strojni w asfodele -
rubin - czyśćcowe jeziora rozłąki -
i miłość, którą oddałaś w kościele
innemu - a diament - moje serce dumne,
stopione w ogniach i rzucone w trumnę.
Na czole Twoim płomień chryzolitów,
abyś widziała gwiazdy konające -
ortoklast zimny, smutny jak miesiące
zamrozi w oczach Twoich sen błękitów.
Ale ci jeszcze składam te szafiry
i perły jak chmury bezdomne,
i krwawej jaszmy obłąkane wiry -
na znak, że Ciebie nigdy nie zapomnę -
pierścień Ci włożę z mrocznych karbonatów,
bo się spotkamy - za progiem tych światów.