ROZDZIAŁ XI. 
WZMIANKA O BENIOWSKIM

 

Dochodząc do niższej Kamczatki, dokąd było jeszcze dwa tysiące wiorst, zabrakło na okręcie wody; przybyliśmy po drodze do portu małego Bolszereckim zwanego i tam spoczywaliśmy.

Jest na tym miejscu dość dość osiadłych Syberianów, różnych majtków i kilka familii Moskali, dawno na zsyłkę posłanych. Była tam także cerkiewka i pop z liczna rodziną. Dowiedziawszy się, że jestem Polak, opowiadali mi, że tu u nich mieszkał zesłany August Polak, znany pod nazwiskiem Beniowskiego. Opowiedziano mi całą jego historię i o szczegółach oswobodzenia, gdyż ci sami to opowiadali, którzy byli świadkami jego tam pobytu i wyjścia. Co więcej jeszcze, że Kamczadale, których Beniowski zabrał dla niedostatka majtków, byli z nim w Paryżu, a później do straży mi przydani w niższej Kamczatce.

Następuje opisanie w jaki sposób oni wrócili do swojej ojczyzny. Beniowski, albo jak tam nazywano August Polak, dostał się w niewolę za Barskiej jeszcze konfederacji. Gdy z niewoli uciekł był dwa razy z Tobolska, odesłany został z portu Sybirskiego Ochocka przez zalew morza do Bolszerecka, z czterema innymi niewolnikami. Potrzeba wiedzieć, że Moskale w porcie Sybirskim nie mają żadnych okrętów, tylko najbogatsi kupcy moskiewscy, Irkuccy posiadają małą flotylkę do czterech lub pięciu okrętów, i ciż sami prowadzą handel z Kjachtą, która leży ku południowi, w bok Irkucka, przy granicy Chińskiej.

Kupców niezmiernie kosztuje ta flotylka, lecz to wszystko się wynagradza zdobyczą futer. Muszą posyłać z Irkucka wszelkie potrzeby okrętowe aż do gwoździa najmniejszego. Wszystko się to transportuje końmi do wierzchowia rzeki Leny, rzeka Leną do Jakucka, a stamtąd do Ochocka znowu końmi, przez trzy tysiące wiorst drogi. Bywają przy tym i towary różne dla wysepnych narodów, jako to: tytuń, paciorki kolorowe, żelastwa różne i spirytusy, którymi wszystkie bogactwa od nich wydurzają.

Irkuccy kupcy kupują u komendanta niewolników posłanych na zsyłkę, i okręty swoje takimi ludźmi napełniają, dając im broń strzelecką, żywność i w umowie z nimi obiecują czwartą część zdobyczy z podbicia narodów wynalezionych na oceanie.

Na takim okręcie i z takimi ludźmi był posłany Beniowski. Przeszedłwszy przez zalew morza Ochockiego do Bolszerecka okręt zazimował, a Beniowskiemu wskazano to miejsce do przebywania.

Miał czas Beniowski w ciągu podróży z tymi ludźmi poznać się i wszedł z nimi w przyjaźń, która mu się w końcu przydała. Wyrozumiewał osoby, jakiego są sposobu myślenia i determinacji, straszył tych strzelców, że idą z drapieżnymi bić się zwierzętami, że równie utracą swe życie; co jeden drugiemu komunikował pod sekretem, nic jednak nie wspominając majtkom, którzy w Bolszerecku mieli swe domy i żony. Oświadczył im Beniowski, że ich wyprowadzi tego nieszczęścia, jeśli mu zaufają, na co najchętniej przystali i miał już wszystkich po sobie, którzy mu później poprzysięgli.

Gdy już stanęli na miejscu, stawiony był Beniowski ze czterema innymi przed komendanta Nilowa, w randze majora zostającego. Ten oświadczył im, że tu mają przebywać, że dostaną gaży po jednym piątaku dziennie na żywność i odzienie, a kazał aby resztę zarabiali sobie praca rąk własnych.

Beniowski przebywszy tam czas jakiś i obeznawszy się z mieszkańcami, oświadczył komendantowi, ze chce założyć szkółkę uczenia po rusku czytać i pisać, ile że ten język sam dobrze posiadał. Komendant mając dobre serce z chęcią na to zezwolił, i tak Beniowski zaczął mieć lepszą sytuację. Miał pop tameczny trzech synów, niektórzy oficjaliści i majtkowie pooddawali swoje dzieci pod dozór i edukację nauczyciela, których liczba do dwudziestu dochodziła. Nie zapomniał Beniowski o swoim projekcie. Miał czas i sposobność z przybyłymi na okręcie strzelcami i niektórymi majtkami porozumieć. Którzy nie mieli swych domów i żon, wszyscy byli jednego z nim sposobu myślenia: trudność tylko zachodziła o resztę majtków, którym nie można było sekretu odkryć. Czekał Beniowski zbliżenia wiosny; dwa miesiące pozostawało mu jeszcze czasu, nim okręt miał z portu odpłynąć, lecz sekret jego wydał się u komendanta, o czym Beniowski uwiadomiony, widząc nagłe niebezpieczeństwo, śpieszył ostatnim ażardem wykonać powzięte zamysły, aby uprzedzić swe aresztowanie. Wziąwszy z sobą Chruszczewa, przyjaciela i wspólnika niedoli, przychodzą w nocy do Nilowa komendanta chcąc go tylko aresztować. Znajdują śpiącego na wznak, porywa go Beniowski za ręce, aby się oddał w areszt. Komendant obudziwszy się złapał Beniowskiego za chustkę i gdyby szczęściem nie rozwiązała się, pewnieby bo był udusił, a w tym momencie przyjaciel Chruszczew nożem przebił na łóżku komendanta.

Po dopełnionej historii Beniowski już się ogłosił komendantem mając kilkadziesiąt strzelców za sobą, a mieszkańców z majtkami nie było nad osób kilkadziesiąt.

Kupiec najwyższy komendant okrętowy od kantory Irkuckiej posłany, uciekł, żeby go nie zabili i cała zdobycz na okręcie różnych towarów dla wysepnych narodów, spirytusu i tytuniu dostały się w ręce Beniowskiego. Poczęstował swoich przyjaciół spirytusem i tytuniem, co tam jest wielką osobliwością, i tak dodał im męstwa. Majtkowie mający w tym miejscu domy i żony, pouciekali, co było rzeczą najważniejszą w niedostatku majtków. Beniowski użył fortelu, kazawszy zebrać żony i dzieci zbiegłych majtków i spędziwszy do cerkwi, kazał wkoło obłożyć drwami, niby chcąc je popalić dla postrachu, aby mężowie wrócili, co się tak stało, że dla miłości żon i dzieci popowracali z lasów i oddali się na respekt komendanta.

Już tedy nasz Beniowski w tym czasie był zupełnie panującym i pewnym, że zima żaden okręt nie przyjdzie. Oczekiwał tylko pory wiosennej do wyjścia z portu: był wszelako w obawie, bo nad morzem niektóre małe narody zostawały pod władzą komendantów moskiewskich.

W tej będąc niespokojności i lękając się, żeby go połączonymi siłami nie atakowali, zabrał się zupełnie na okręt, chociaż jeszcze był w lodzie, z całą swoją komendą i przesiadywał jak w fortecy.

Po niejakim czasie różni komendanci od małych koloni, zebrawszy się do tysiąca ludzi, atakowali Beniowskiego na okręcie, ale gdy z armaty bez kuli kazał dać ognia, wszystko to poszło w rozsypkę: część nieznaczna tylko miała broń ognistą, reszta zaś była z łukami.

Po takowej rozprawie już się stał zupełnie bezpiecznym i czekał pory wyjścia z okrętu. Wziął z sobą jednego ucznia, który był synem tamecznego popa i z nim cały wojaż odprawił. Brakło jeszcze Beniowskiemu majtków, bo nie wszyscy z lasów powrócili, przymuszony był w końcu zabrać kilkunastu Kamczadałów.

Gdy już nastąpiła wiosna, puścił się w podróż na los ślepy, płynąc zawsze ku stronie południowej i tak blisko miał dochodzić Ekwatora, że ledwo wytrzymać mogli nadzwyczajne gorąca.

Wiele po drodze znachodzili wysp i różnych narodów, nad czym robił obserwacje. Gdy szczęściem Beniowski po wielu trudach i niebezpieczeństwach przybył do Europy i zjawił się w Paryżu; oświadczył rządowi, że w czasie swojej podróży znalazł wiele krajów i wysp nieznanych, dano mu eskadrę i puścił się znowu na morze. Lecz po przebieżeniu znacznej wód przestrzeni, doznając różnych przypadków, w czasie lądowania na wyspie Madagaskar zabitym został. Kamczadałów biednych i syna popa zostawił w Paryżu, gdyż nie byli mu przydatni.

Długo ci nieszczęśliwi błąkali się: syn popa był ich przewodnikiem. Na szczęście ktoś ich oświecił, że w tym miejscu jest pełnomocny poseł moskiewski. Udali się więc do niego, a ten dał im protekcję i odesłał ich na okrętach angielskich do Archangielska. Później stawieni byli do Petersburga, z których opowiadania ułożono dziennik podróży Beniowskiego.

Katarzyna II kazała dać im wolność i mieszkanie z pensją, na co się oni nie zgodzili, żądając tylko powrócić do swojej ojczyzny. I w rzeczy samej tak się stało, powróciwszy do niższej Kamczatki przystawieni mi byli do straży.

Opowiadali mi dziwne rzeczy o Paryżu, bo tego pojąć nie mogli podług ich wyobrażenia i sposobu pojmowania rzeczy.

Te wszystkie wiadomości, o których tu wspomniałem, są opisane z opowiadania ludzi tamecznych, którzy z Beniowskim razem przebywali w Bolszerecku, gdzie i ja idąc na przeznaczenie moje przez kilka dni spocząłem. O dalszej jego podróży nic nie nadmieniam bo historii jego wojażu nie czytałem.

 


POPRZEDNI ROZDZIAŁ

DZIENNIK PODRÓŻY...

NASTĘPNY ROZDZIAŁ