XVI
On w łachmanach, z dzieciakiem za rękę,
Ona kawał szarego chuściska
I tak dalej, przez rowy i rżyska,
W świat szeroki, na biedę, na mękę.
Wiatr jesienną wydzwania piosenkę,
Słońce chłodne promyki swe ciska;
Cała ziemia, snadź zimy już bliska,
Składa życiu ostatnią podziękę.
Idą milcząc... Bo na cóż im słowa?
On ich dotąd natracił do syta:
"Dajcie pracę, choćby za ćwierć myta".
"Lato przeszło, dość swoich się chowa -
Ledwie dla nich wystarczy nam chleba...
Praca trudna... przybłędów nie trzeba..."