ZACHWYCENIE

 

. . . . . . . . . . . . . . . .

Bo mój Stworzyciel znalazł mię na ziemi

I napadł w nocy ogniami złotemi...

 

Bo Pan, mówiący w objawieniu: Jestem,

Napadł mię w ogniach z trzaskiem i szelestem.

 

Przetoż się, Panie, wiecznie upokorzę

Pomnąc na ono płomieniste łoże.

 

Gdy Pan nade mną stał w ognia oponach,

Gdym był jak ptaszek w Pana mego szponach,

 

Gdy stał nade mną jak ogień straszliwy,

Kiedym się w strachu sądził już nieżywy -

 

Dlaczegoż bym się, o Panie, zapierał,

Żem drżał i cały z przestrachu umierał...

 

Dlaczegoż bym się miał zapierać strachu,

Żem drżał jak listek w Pana mego gmachu?

 

Takiej bojaźni bym nie doznał, Panie,

Choćbym się dostał pod mieczów ścinanie.

 

Choćbym czuł w sobie to, co ludzie święci,

Tak bym nie stracił wiedzy i pamięci.

 

Przywalon byłem twéj lekkości skałą,

Serce jak ptaszek zlękniony latało.

 

Światłem zalały się moje alkierze,

A jam był porwan jako lekkie pierze.

 

I przez wiatr lekki, i przez szelest święty

Byłem pochwycon, a z łoża nie zdjęty.

. . . . . . . . . . . . . . . .

 


SPIS WIERSZY