Z LISTU DO KSIĘGARZA

 

Jeszcze chodzą przed oczyma

Róże, palmy, wieże, gmachy,

Kair, Teby, Tyr, Solima,

Mój Eustachy.

 

Jeszcze głowa diabła warta,

Jeszcze morskie czuję strachy,

Wycia hyjen, lwa, lamparta,

Mój Eustachy.

 

Jeszcze długo spocząć trzeba,

Nim przywyknę widzieć dachy

Zamiast płócien, palm i nieba,

Mój Eustachy.

 

Lecz ty wyrwiesz mnie z letargu,

Ty pomieszasz róż zapachy

Księgarskiego wonią targu,

Mój Eustachy.

 

Będę tobie wdzięcznym za to,

Przypomnisz mi kraj i Lachy

Zniechęceniem, troską, stratą,

Mój Eustachy.

 

Ty napiszesz mi, jak stoją

Poetycznej muzy gachy,

I co piszą, i co broją,

Mój Eustachy.

 

Dla nich rosły świeże laury

I szczękały druku blachy,

Gdym ja gonił Kofty, Maury,

Mój Eustachy.

 

Niech śpiewają więc "Te Deum",

Żem rok zgubił budząc Grachy

I Scypiony w Kollizeum,

Mój Eustachy.

 

Lecz się wmieszam do antyfon,

Na egipskie klnę się Ptachy,

Na kościoły, gdzie Bóg Tyfon,

Mój Eustachy.

 

Klnę się tobie i na Athor,

Co w Tentyrze ma swe gmachy,

Że się porwę, jak gladiator,

Mój Eustachy.

 

Lipca d. 9 w kwarantannie Livourno 1837.

 


SPIS WIERSZY