OSIEŁ I PIES

 

"Jeśli chcesz, ośle, by pies kochał ciebie,

Kochajże ty psa" - słowa są Lokmana.

Rozumiał je nasz osieł, boć już nie był źrebię,

Ale z nich drwił. Ta lekkość jak była skarana,

Opowiem dla was, bydłąt potomnych, nauki.

 

Ten osieł, niosąc jak zazwyczaj juki,

Szedł w ślad za panem; a za nimi z tyłu

Mający nad jukami i bydlęciem dozor,

Ledwie widny w kłębach pyłu,

Biegł pies, wywiesiwszy ozor.

Bogdaj takich dozorców! Przez drogi czas wszytek

Nie tknął się swego podwładnego łytek;

Owszem, bawiąc go, to z boku hercuje,

To się naprzód wysforuje,

Ogonem wciąż dla zachętu

Krętu-wętu.

Szli tak aż do południa.

Pan na skwar narzekał,

Siadł pod drzewem i zasnął.

Tegoć osieł czekał.

Obejrzał się i naprzód darń przy drodze siekał,

Potem postrzygać zaczął czubek miedzy;

Na koniec - przez rów hopsasa -

Widzi się w łące,

Jakoś mimo wiedzy.

Nie znalazł-ci tam przysmaków,

Chwastowiska ni bodziaków,

Lecz koniczyny do pasa.

 

"Będziesz się miała z pyszna!

Tylko ty, człowiecze,

Zmiłuj się, śpij!" - Tak westchnął i siecze a siecze.

 

Psu oskoma i pokusa:

"Mój osłosiu, od rana jestem na czczo, mdli mię;

Ty masz wędzonkę w jukach, aż stąd czuć po dymie;

Pozwól, że dam jej całusa.

Wiesz, jak zrobim? Ja stanę na dwie łapy dębkiem,

A ty przyklęknij na jedno kolano".

Nasz egoista, jak:by do muru gadano,

Siecze a żuje milcząc. Aż wreszcie półgębkiem

Wypchanym koniczyną: "Co się tu wałęsasz?

Poszedłbyś, psie, do nogi! Jak Jegomość wstanie,

Da ci się śniadanie!"

Odpowiedzi nie czekał

I obuszcząk znowu

Tak zarwał trawy,

Że aż wygryzł w ziemi dołek,

Klnąc psa, że mu przeszkadza.

Wtem nagle, zza rowu,

Błysnął ku niemu parą krwawych świec wilkołek,

Biorąc go na cel i na tuj.

Wtedy do psa: "Bracie, broń, ciuciu, na tu, ratuj!"

A pies: "Ja nie twój Ratuj ani twój pan Broniec,

Nie wrzeszcz i łąki nie tratuj!

Czekaj, aż jegomość wstanie

Na waści obronienie i poratowanie."

W tejże chwili wilk osła dorznął.

Ot i koniec.


SPIS WIERSZY