DO PRZYJACIÓŁ

Posyłając im balladę "To lubię"

Kowno, d. 27 grudnia

 

Bije raz, dwa, trzy... już północna pora,

Głuche wokoło zacisze,

Wiatr tylko szumi po murach klasztora

I psów szczekanie gdzieś słyszę.

 

Świeca w lichtarzu dopala się na dnie,

Raz w głębi tłumi ogniska,

Znowu się wzmoże i znowu opadnie,

Błyska, zagasa i błyska.

 

Straszno! - nie była straszną ta godzina,

Gdy były nieba łaskawsze:

Ileż mi słodkich chwilek przypomina!

Precz... to już znikło na zawsze.

 

Teraz ja szczęścia szukam, ot w tej księdze,

Księga znudziła, porzucam;

Znowu ku lubym przedmiotom myśl pędzę,

To marzę, to się ocucam.

 

Czasem, gdy słodkie złudzi zachwycenie,

Kochankę widzę lub braci;

Zrywam się, patrzę, aż tylko po ścienie

Biega cień własnej postaci.

 

Ot, lepiej pióro wezmę i śród ciszy,

Gdy się bez ładu myśl plącze,

Zacznę coś pisać dla mych towarzyszy,

Zacznę, bo nie wiem, czy skończę.

 

Może też pamięć o minionej wiośnie

Zimowy wierszyk umili;

Chcę coś okropnie, coś pisać miłośnie,

O strachach i o Maryli.

 

Kto pragnie pędzlem swe rozsławić imię,

Niech jej maluje portrety,

Wieszcz w nieśmiertelnym niech opiewa rymie

Serca, rozumu zalety.

 

Mnie choć to wszystko w umyśle przytomne,

Pociechy szukam, nie sławy;

Lepiej wam powiem, jeżeli przypomnę,

Jakie z nią miałem zabawy.

 

Maryla słodkie miłości wyrazy

Dzieliła skąpo w rachubie;

Choć jej kto kocham mówił po sto razy,

Nie rzekła nawet i lubię.

 

Za to więc w Rucie pod północną chwilę,

Kiedy się wszyscy spać kładą,

Ja na dobranoc żegnając Marylę,

Taką straszyłem balladą:


SPIS WIERSZY