ROZDZIAŁ VIII. 
SPOSÓB ŻYCIA KAMCZADAŁÓW.

 

Ostatnich dni maja wychyla się słońce zza gór najwyższych, uderza promieniami i prawie w dniu jednym śniegi topi: wszystko gwałtownie, rzeki puszczają, szum niezwyczajny morza, latorośle dobywają się z ziemi, dymy od wulkanów wzrastają gęstsze.

Kamczadale wtenczas spuszczają psy swoje, które biegną na brzeg morski i całe lato, aż do późnej jesieni, żywią się rybami wyrzuconymi, dopóki na zimę nie powrócą każdy do swego gospodarza.

Psy te ryb samych nie jedzą, tylko głowy, które są bardzo tłuste i smaczne. Mieszkańce wychodzą z familiami do lasów, kopią różne korzenie, ziemne kartofle, które myszy dla siebie przyspasabiają na zimę, zrywają różne pączki od drzew i kwiatów i za największy specjał jedzą.

Zabawa druga. Zaczyna z morza iść ryba do najmniejszych rzek w tak znacznej obfitości, że małymi siateczkami wyrzucają na brzeg wielkie stosy i suszą jak siano, robiąc zapas dla psów na zimę. Ryba ta pierwsza wychodząca z morza, a którą zowią Chachelcza, jest bardzo koścista i podobna do naszych jeżgarzy.

Nadchodzi druga z wielkości podobna nieco do naszych linów, czerwona, z nosem do góry zakrzywionym. Tę rybę biorą prawie rękoma, wyrzucają na brzeg, płatają i suszą takoż dla psów na zimę. W tym czasie powietrze bywa najgorsze, bo nim te ryby wyschną, powstaje wielki smród a z nim napada robactwo.

Następuje trzecia, najdystyngowańsza, którą zowią Czewycza, wielkości trzy razy jesiotra, łuska karpiowa w konchach, mięso czerwone, poprzerastałe z tłustością, a którą płatają na połcie i wędzą. Ryba ta służy za chleb, kawałek zjadłszy, można się posilić. Sposób łowienia jest następujący: Zbiera się kilkunastu gospodarzy i każdy z nich przynosi kilkunasto-sążniowe siatki, plecione z tamecznej pokrzywy, gdyż konopi tam nie znają. Związawszy to w jedno robią siec niezmiernie długą, tak, że połowę rzeki Kamczatki przegradzają. Na wierzchu tej siatki nad wodą mają pouwięzywane lekkie kory dla znaku. Jeżeli ryba wpadnie wyciągają sieć z największą ostrożnością, bo gdyby powietrza z wody chwyciła, mogłaby wszystkie szalupy powywracać. Ciągną więc siatkę z rybą razem do brzegu; część ludzi czeka prawie po samą szyję w wodzie, każdy zaś ma w ręku szluzę drewnianą. Podnoszą potem siatkę i za pokazaniem się ryby zaraz ją ogłuszają, a wyciągnąwszy na brzeg dobijają.

Chodzą też na różne kępy błot, zbierają niezmierną moc jaj od różnych ptaków jako to: łabędzi, gęsi kilka gatunków, kaczek, kuligów, czajek morskich, etc. i na tym czas im schodzi. Te jaja jedzą nieustannie, a co im w zbytku pozostaje wrzucają w tłustość wielorybią i konserwują prawie rok cały.

Następuje młode ptactwo, a stare się wtedy pierzy i nie może czas jakiś latać. Wszystko to przebywa w trawach nad brzegami rzek i potoków wpadających do morza. Kamczadale polują na ptactwo. Zaszedłszy od głębi rzek z psami, tysiące na ląd pędzą i zabijają miotłami. Dzień i noc pieką, gotują i jedzą; potem znowu podobne polowanie robią, aż ptactwo nie odleci. Kamczadale bardzo są leniwi i nieprzezorni, bo pozjadawszy naraz zdobycze, później przez kilka dni mrą głodem.

Gdy nastąpi zbieranie różnych jagód, na czym niemal czas trawią, wtedy rzucają swe mieszkania i przenoszą się z familiami zupełnie. Najwięcej zbierają klukwy i brusznicy, które się konserwują przez zimę całą.

Kobietom właściwie jest zostawione to zatrudnienie, bo mężczyźni biegają w zawody na jeleniach, strzelają z łuków, stawiają posągi, które później zanoszą do źródeł wytryskujących ze skał, i dla Bogów czynią ofiary. Kładą niezmierne drzew stosy, te zapaliwszy przez ogień skaczą i w tym czasie wieszczki czyli Szamany pokazują swe kuglarstwa i sztuki. Zdarza się często, że kiedy kobiety zbierają jagody i naczynia napełnione zostawiają za sobą, niedźwiedzie za nimi skradając się wyjadają one. Bywają też zdarzenia, że niedźwiedzie porywają kobiety i unoszą do lasów, a jednak im nic złego nie robią.

Opowiadał mi tameczny ksiądz ewangelista godzien wiary, ośmdziesięcioletni starzec, że mu przynoszono do chrztu dzieci, ale kiedy ujrzał że były monstra, cos podobnego do człowieka i do zwierza, kazał żywcem zakopać.

 


POPRZEDNI ROZDZIAŁ

DZIENNIK PODRÓŻY...

NASTĘPNY ROZDZIAŁ