Targowica czyli opera Gnoma (poświęcona obchodom milenijnym)

1966

Wprowadzenie

Pomysł mojej drugiej, nie dokończonej nigdy opery zrodził się w więzieniu. Była akurat wiosna i wypadł 1 maja. I gdy oglądałem telewizję, dowiedziałem się nagle, że słynna książka generała Moczara Barwy walki została właśnie zaadaptowana dla potrzeb widowiskowych i zaprezentowana na Placu Defilad w formie … baletu. Wiadomość o tym szalenie podziałała na moją wyobraźnię. Wizja baletowych pedałów, poubieranych w mundury żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, hopsających i wyjących partyzanckie piosenki w stylu Dziś do ciebie przyjść nie mogę, była do tego stopnia elektryzująca i pobudzająca, że zainspirowała mnie do stworzenia kolejnej opery. Zacząłem ją pisać zaraz po wyjściu z więzienia, nie dokończyłem jednak nigdy. Powstały zaledwie fragmenty.

 Pierwotny pomysł, który zaświtał mi w głowie jeszcze w więzieniu pod wpływem wiadomości o sukcesie baletu Moczara, był taki: sława, jaką zdobywa autor Barw walki po sukcesie baletu na Placu Defilad, staje się przyczyną straszliwej zawiści Gnoma, który postanawia go przebić, pisząc z kolei … operę, a następnie polecając wystawić ją na ulicach Warszawy z jeszcze większym przepychem. Opera miała nosić tytuł Targowica, a tematem jej była, z jednej strony, zdradziecka postawa reakcyjnego i ciemnego kleru, a z drugiej — bezkompromisowa walka z nim szlachetnych i postępowych Czerwonych. Jak się nietrudno domyślić, temat opery Gnoma wiązał się z aktualną wówczas sprawą listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, który tak straszliwie rozsierdził Gomułkę. Ale moja opera nie ograniczała się wyłącznie do przedstawienia opery Gnoma i okoliczności jej wystawienia na ulicach Warszawy. To przewidziane było dopiero w trzecim akcie, to miało być dopiero ukoronowaniem i pointą pewnej akcji, która rozgrywała się w dwóch pierwszych aktach. Otóż akt pierwszy, zatytułowany „ W pałacach Gnoma ” miał się rozgrywać w więzieniach i ukazywać panujące tam nastroje. Ponieważ cała rzecz dzieje się w przededniu Millennium, wszyscy więźniowie spodziewają się amnestii. Nadzieja ta jednak się nie spełnia: przybyły naczelnik więzienia oświadcza, że żadnej amnestii nie będzie, natomiast łaskawość władz przejawi się w tym, iż więźniowie pod jego batutą odśpiewają specjalnie dla nich napisane oratorium Gnom . Drugi akt opery rozgrywać się miał „ w pałacach Czerwonych ” (taki też był tytuł tego aktu) i przedstawiać różne znane wówczas osobistości partyjne, które namawiają Gnoma, by napisał dla nich operę. No i wreszcie akt trzeci, zatytułowany podobnie jak całość — Targowica, najpierw miał przedstawić polowanie, jakie w owym czasie urządziły władze na podróżujący po Polsce z okazji Millennium święty obraz z Częstochowy, a następnie zwycięski festyn uliczny w stolicy, którego szczytowym punktem miało być właśnie prawykonanie Targowicy — wielkiego dzieła Gnoma, bezwzględnie i ostatecznie rozprawiającego się z brużdżącym mu reakcyjnym klerem. Muzyczny pomysł tej części polegał na tym, że Czerwoni i Cisi śpiewają na melodie liturgiczne, natomiast reakcyjny kler — na melodie pieśni rewolucyjnych.

 

Akt I

Więźniowie czekają na amnestię, ale 22 lipca 1966 roku naczelnik oznajmia, 
że zamiast amnestii odbędzie się wykonanie poniższego utworu.

 

Oratorium GNOM  

(wykonane przez więźniów pod batutą naczelnika więzienia)

To nie ranne wstają zorze

jeno wstał gospodarz nasz

ponad ziemie, ponad morze

rzuca blaski jasna twarz!

Uroczysty, promienisty

pewnie nowe ma pomysły

pewnie miał proroczy sen

jak podwyżkę zrobić cen.

Jaki rześki, jaki świeży

wstał z pościeli dziś nasz wódz!

Do KC prędziutko bieży

by rządzenia podjąć trud.

„Prędzej — klaszcze na Namiota —

bo mi myśl ucieknie złota.

Sekretarzu, prędzej pisz

jak załatwić wyż i niż!”

 

I już niskie czoło marszczy

by do pracy zmusić mózg.

Słychać odgłos sapki starczej

słychać wody w głowie plusk.

Wtem genialny pomysł błyska:

„To śmiertelność jest zbyt niska.

Ach, od dawna tom już czuł!

Krzywa zgonów idzie w dół!

 

Kiedy wszystko rośnie wokół —

ludność, ceny i MO

musi wzbudzać to niepokój

że wciąż skarbca widać dno.

Teraz rzecz się prostą staje

że zbyt wolno wymierają

teraz mamy jasny cel:

więcej zgonów w PRL!

 

Hej, staruszku emerycie

zbyt wesoły jest twój los!

Musisz sobie skrócić życie

by ogólny podnieść wzrost.

PRL jest młodym krajem

starość państwu nic nie daje

ciebie nic nie czeka już

więc czym prędzej kładź się wzdłuż!

 

A gdy znikną źli renciści —

sekretarzu, prędzej pisz —

to przedpole się oczyści

i my nań wpuścimy wyż.

Gdy wydajność jest do kitu

wiek obniżę emerytów —

mniejszy będzie płacy koszt

za to jaki zgonów wzrost!

 

Ale to jest, sekretarzu

mego planu tylko pół

bo zapewnić nieboszczykom

teraz trzeba minimum.

Gdy wśród żywych cię nie stanie

w grobie dam ci wyrównanie

lecz że dziś jest drogi grób

więc na raty wpierw go kup!

 

Zapamiętaj to, młodzieży

że choć dziś ze śmierci kpisz

wkrótce możesz w ziemi leżeć

więc się do spółdzielni wpisz.

Na Powązkach i na Bródnie

jest o miejsce coraz trudniej

chcesz pochować swoje ciało

składaj forsę na PKO.

 

Lecz się na tym nie urywa

sekretarzu, wielki plan:

gdy wystrzeli zgonów krzywa

gdzież pochować tyle ciał?

Liczyć z tym na kwaterunek

kiepski byłby to rachunek.

Choćbyś zmniejszył normę stóp

ciężko będzie wciąż o grób.

 

Lecz i na to ja mam radę

bom jest mędrzec wielki przecie

i od dziś budować każę

krematorium Tysiąclecia!

Choćbyś wielkie spalił ciało

miejsca zajmie bardzo mało

sekretarzu, szkoda słów

jam najtęższa z polskich głów!”

 

I uśmiechnął się jak słońce

dobroczyńca nasz i wódz

on, co troszczy się bez końca

jak urządzić polski lud.

Wreszcie znalazł rozwiązanie

mądre, trafne oraz tanie:

choć nie będzie raju w kraju

wkrótce wszyscy będziem w raju!

 

 

Akt II

Rzecz dzieje się na balu w KC.

Piosenka konkubiny wezyra

 Jaki śmieszny jest Gnom

jaki mały jest Gnom

jaki jest ten nasz Gnom maciupeńki.

Chociaż buzię ma złą

lecz pozory to są

on po prostu jak ptaszek je z ręki.

 

I pomyśleć, że był czas

że taki ktoś mógł przerażać nas.

Ach, to po prostu nie do wiary!

 

Jaki śmieszny jest Gnom

kiedy buzię ma złą

i z wściekłości aż tupie nóżkami!

Kiedy krzyczy: „To gwałt!

Na cóż wam tyle aut?”

i porządek chce robić z gangami.

 

I pomyśleć, że był czas

gdy taki ktoś mógł obrażać nas.

Ach, to po prostu nieporozumienie!

 

Jaki stary jest Gnom

jak rączyny mu drżą

gdy nas starczym zanudza bredzeniem.

On mnie wzrusza do łez

ach, nie mówcie, jak jest

niechaj żyje staruszek złudzeniem.

 

I pomyśleć, że był czas

gdy taki ktoś był przywódcą mas.

Ten naród jest potwornie głupi!

 

Czy w ogóle jest Gnom?

Czy pozory to są

Czy to nie jest po prostu nasz wymysł?

Wydmę wargi i — dmuch!

Rozwiał się niby duch.

Tylko siebie dokoła widzimy.

 

I pomyśleć, że taki długi czas

za rzeczywistość brał go każdy z nas!

Potężna jest sugestii siła!

 

Gnom się rozwiał jak dym

do cholery więc z nim!

Niechaj szampan zaszumi nam w głowie!

Niech wesoły grzmi gwar

niechaj rusza rząd par.

Poloneza czas zacząć, panowie!

 

Duet

(na melodię Laura i Filon)

 Gnom

 Jakże tu duszno, jakże tu szumno

lecz, cyt, coś klaszcze z daleka.

Pod umówioną wczora kolumną

pewnie to Zenon mnie czeka.

 

(Wybiega z balu na dziedziniec.)

 

Witaj, Zenonie, druhu mój wierny

witaj i ze mną wraz biadaj!

Gdzie spojrzeć, wszędzie burdel niezmierny

a partia wprost się rozpada.

 

Plenią się wokół szaje i gangi

rewizjoniści i Mijal

rozłamem grozi grupa Katangi

a Mieciek szablą wywija.

 

Jak się z tym wszystkim można uporać

gdy wokół czai się zdrada

Zenonie, znawco Norwida, poradź

cóż mi uczynić wypada?

 

Zenon

Drogi Wiesławie, próżny ambaras

właśnie czytając Norwida

świetną maksymęm u niego znalazł:

Gdy źle się dzieje, bij Żyda!

 

Jak ci się przykrą wyda ta rada

choćby ze względu na Zochę

gdy dobro partii tego wymaga

musisz przełamać się trochę.

 

Gnom

Cóż mi tam Zocha! Nie mówmy o niej!

Zawsze mi była ciężarem

lecz rada twoja, drogi Zenonie

nazbyt mi pachnie Moczarem.

 

Zbytnio rozpiera mi się ten Moczar

poczyna sobie zbyt hardo:

Zośkę do getta chciałby mi wsadzić

a mnie wysiedlić na Twardą.

 

Jeśli tak dalej pójdzie, niebawem

odbierze całkiem mi władzę.

Do dupy jest ten twój głupi Norwid

sam sobie lepiej poradzę.

(Tupie nogami.)

 

Zenon

Ależ Wiesławie, pohamuj nerwy

za cóż tak Miecia wyzywasz?

Wszak on się trudzi bez chwili przerwy

wciąż nowe spiski wykrywa.

 

Kto pierwszy wykrył knowania Mela

kto pierwszy Cata przyłapał?

Ach, gdybyś nie miał w nim przyjaciela

w straszliwych zginąłbyś łapach!

 

Gnom

On przyjacielem mym, jak Almanzor!

Pozornie na ustach zwisa

lecz pocałunkiem swoim palącym

truciznę w duszę mi wsysa.

 

Tak mnie osaczył, tak mnie omotał

swoim uściskiem zdradzieckim —

gdzie spojrzę, widzę albo Namiota

albo też czyha Strzelecki!

 

Bo cóż mi mogą zrobić Gęgacze

albo profesor Kalecki?

Dziś jasno widzę, że moja zguba

kryje się na Rakowieckiej.

 

To nie Gęgacze ani kardynał

lecz Cichych skończy mnie banda

ach, trza goryczy wypić urynał…

wracajmy na bal, Zenonie.

 

 

Pieśń Czerwonych

Do jasnej cholery

my chcemy opery!

Operę, operę nam daj!

Niech dzwonią ordery

niech pędzą Humbery

czerwony niech złoci się raj!

 

Niech skończą się ględy

już renty, procenty

o dupę czas potłuc i kwita.

Socjalizm w sam raz

dla ciemnych jest mas

a dla nas rycerska jest kita!

 

Niech boją się chamy

na chamów my sramy

cham jesteś, bydlaku, to cierp!

Ten kraj jest dla szlachty

co z Tuły i Kiachty

na tankach przywiozła swój herb.

 

Zabawą wesołą

utwórzmy więc koło

i Gnoma otoczmy pierścieniem.

Hej, nasza różyczko

z mizerną twarzyczką

czas skończyć z tym wiecznym bredzeniem.

 

Niech zaczną się bale

niech jarzą się sale

muzyka, muzyka niech brzmi!

Zostanie wszak po nas

pustynia czerwona

lecz dzisiaj panowie — to my!

 

 

Akt III

Na placach i ulicach Warszawy

Chór reakcyjnego kleru

(na melodię Na barykady)

 Na kazalnice, księża prałaci!

Cudowny obraz do góry wznieś!

Dobrem Gnomowi za zło zapłacim

będziem mu bożą głosili wieść.

 

Krzyże w dłoń!

[…]

 

 

Wielka aria Gnoma

(na melodię Godzinek)

 Już z Rzymu popłynął zdradziecki ten głos

chcą klechy zgotować straszliwy nam los.

Lecz ja, lecz ja czuwam na straży

i zaraz wam winnych pokażę.

 

To nie jest orędzie ni zgody to gest

lecz nóż wbity w plecy po prostu to jest.

A kto, a kto maczał w tym palce?

Adenauera to są służalce!

 

Profesor Halecki, ten socjalizmu wróg

on Związek Radziecki by sprzedał, gdyby mógł.

Lecz że, lecz że tego nie może

granice chce sprzedać na Odrze.

 

A ja się zapytam: Jakiż jest tego cel —

obrona religii czy zguba PRL?

Ja nie, ja nie, ja nie przebaczę!

To wszystko są podłe judasze!

 

Przywilej niejeden dał im PRL

o trzy koma siedem po wojnie wzrósł kler

lecz zamiast być wdzięczni nam za to

podburzać przeciw nam chcą NATO.

 

Kardynał się myli, że za nim jest lud

Na szczęście są mile i Cichych jest w bród.

Ja nie, ja nie, ja nie przebaczę —

pałami ich zaraz uraczę.

 

A obraz cudowny, co wzburzać miał lud

plandeką przykryję i skończy się cud.

Bo ja, bo ja, bo ja mam władzę

i z każdym wnet sobie poradzę.

  


Janusz SZPOTAŃSKI