S. Ż.
Wyszed
ł z niewoli, wolności łakomy,Wolno
ści świetnej, wspaniałej ojczyzny.Bra
ł w piersi wszystkie pioruny i gromy,By nie zasnu
ły pamięci ran - blizny.
Toczy
ł obłędnym rozpaczy spojrzeniem,Spala
ł się sercem jak wieczna pochodniaI dooko
ła patrzył z przerażeniemNa ma
łość, nędzę, brud i podłość co dnia.
Marzy
ł o cudach potęgi i siłyNa suchych piaskach i spalonej glinie,
Spragnion szkar
łatnej krwi z wielkości żyły,Królewski g
łodny lew, co jadł pustynię.