* * *
Mój Bóg to przepaść! Mój Bóg to bezedno,
Kędy, błyskawic wichurami smagan,
Tańczy, w tęcz wirze, słońc i gwiazd huragan,
Gdzie wszystko jednym jest i wszystkim jedno!
O, jakże spojrzę duszą nędzną, biedną,
Ja, co dzień wszystkich win brzemieniem zmagan
Godzien li kary, potępień i nagan,
W tę światłość nagą, nadludzką, wszechwiedną?
Wieczność ma, w ziarno skupiona, jak chwila,
Ponad otchłanią w grozie się pochyla
I nagle, głowy porwana zawrotem,
Spada z okrzykiem prostopadłym lotem!...
O, straszna słodycz! O, rozkoszna trwoga
Tego runięcia, jak grom, w uścisk Boga!...