PÓŁNOC
Smutek mając za druha, pustkę za sąsiada,
A samotność za siostrę, co wiecznie mi bliska,
W izbie swej u komina patrzę w żar ogniska,
Co płonie, fantastyczne jak krwawa ballada.
Za oknem noc milcząca i czarna jak zdrada,
Do ślepych szyb murzyńską, płaską twarz przyciska,
Gdy na wietrze jesiennym głucho wyją psiska,
Jakby węsząc śmierć, która dom okrąża, blada...
Sprzęty, z którymi zżycie się wiąże mnie wspólne,
Zda się, kupią się bliżej mnie w grono zatulne,
Gdy dreszcz chłodny przebiega wzdłuż grzbietu, jak mrówki...
I spoglądam z zapartym tchem w zegaru lice,
Gdzie na północ zbiegają się nieme wskazówki,
Jak zaciskane z wolna złej Parki nożyce...