POCHWAŁA PASTERSTWA
Czy niebo, z swej siedziby zstąpiwszy wysokiej,
Po łące srebrnorune rozsnuło obłoki?
Czy to wierzchołki górskie, skryte białym śniegiem,
Widnieją niby owce ciągnące szeregiem?
Czy to zielone morze, szmaragdowe morze
Powiew w fale, zwolnione mleczną pianą, orze?
To pasące się owce po murawie suną
I zdają się obłoków trzodą srebrnoruną.
To białe stado owiec ciągnie się doliną,
Jak śniegi, co z wierzchołków gór spadły lawiną.
To owce na zielonej kołyszą się łące,
Jak fale mleczną grzbietów pianą bielejące.
Kędykolwiek pasałeś: czy górskim wydrożem,
Czyli w dolinie żyznej, czy z brzegu nad morzem:
O, pasterzu, piastunie owczego plemienia,
W stadzie swym ich obrazów zebrałeś wspomnienia.
O, wy obłoki, fale, góry śniegiem siane,
Jesteście w swej piękności owcom przyrównane.
O, pasterskie, łagodne pokoju rzemiosło,
Pochwaloneś jest mową porównań podniosłą.
Przypodobaneś świata najczystszym żywiołom,
Przed którymi się wiecznie w pokłon chylić czołom.
Pradawne w swojej skromnej, najniższej pokorze,
Uczczoneś jest przez niebo i góry, i morze.
Uczczoneś nad zawody, które żywi gleba,
Bo pasterzem się nazwał król ziem i pan nieba.
A choć pierwsze ogrzało Pana w żłobku zwierzę,
Pierwszy mu hołd i pokłon złożyli pasterze.
*
Pasterzu! Czy cię pasać uczył wiatr wysoki,
Który po niebie wodzi wełniste obłoki?
Czyli uczył cię gęsty las na górskim stoku,
Co społem skupia drzewa swe w rodzinnym stłoku?
Czy też uczył cię księżyc co miesiąca młody,
Który jak owce pasie na niebie gwiazd trzody?
Chadzając za swoimi posłusznymi stady,
Pierwszy pojąłeś mądrość zgody i gromady.
Z wydeptanego owiec po manowcach śladu
Przeczuciem wyczytałeś najgłębszą myśl ładu.
Natchniony przez królową pszczół w miodowym ulu,
Pierwszym królem pokoju byłeś, owiec królu.
Wzgardziwszy uległością wleczoną powrozem,
Chętnemu posłuszeństwu pierwszym byłeś wodzem.
Zdeptałeś miecz, pod którym w grozie posłuch chadza,
I prosta jako laska twa jest twoja władza.
W tobie pierwsze oblicze błysło patriarsze,
A laska twa drewniana - to berło najstarsze.
Zmogłeś krwawej napaści czerwone morderstwo,
Gdy miłością rozkwitło twe białe pasterstwo.
*
Łagodność i cierpliwość, miłość i pokora
To cnoty, którym w lasce twojej jest podpora.
Pustka dała samotność ci za towarzysza,
A zadumę na drużkę znaczyła ci cisza.
Samotnie wydumałeś myśl, co za urodę
Od wiatru nauczoną przyjęła swobodę.
Gdy powaga twa strzeże trzód na żyznej glebie,
Oczyma pasiesz lotne obłoki na niebie.
A gdy je w stado zgania wiatr, jak pies twój owce,
Pasiesz swe sny, przez marzeń wiodąc je manowce.
I jak obłoki mierżą przestrzeń z wiatru wianiem,
Ty mierzysz czas płynący myśli zadumaniem.
Wydumałeś nadane z bożego wyroku
Następstwo dnia i nocy, i czterech pór roku.
Znasz czas wygonu w góry i spędu w dół z wyży,
Pojąłeś dobę paszy, udoju i strzyży.
Rozumiesz ważne sprawy wschodu i zachodu,
Pogody i ulewy, upału i chłodu,
Pragnienia i napoju, głodu i posiłku,
Czuwania i spoczynku, poczęcia i schyłku.
I spokojnyś, gdy noc się nad tobą rozpostrze,
Gdyż posiadłeś najgłębsze prawdy, bo najprostsze.
Najprostsze i pierwotne jest dni waszych dzieło,
Pasterze, dziś jak ongi, kiedy się zaczęło.
Takoście jeszcze w Biblii, odwiecznie ci sami,
Pasali śpiąc pod tymi samymi gwiazdami.
*
Białe są owce jako śnieg, co w górach leży,
Białe jak piana, która na falach się śnieży;
Białe jak nieb obłoki, które powiew przędzie,
Białe jak nieskalane, przegibne łabędzie;
Białe jak lilie polne, kielichy czystości,
Białe jako dziewicza szata niewinności;
Białe jak mąka, z której chleb człowiek wypieka,
Białe jak ciepłe krople żywiącego mleka.
Biała jest bladość męki i jest biel weselna,
I biała jest ostatnia koszula śmiertelna.
Białe są nienaganne, potulne jagnięta
I biała jest w ołtarzu Pańskim hostia święta.
Boleść świata Baranka biel zbawczą przywdziała.
Wybrana jest biel wszelka. Chwała! Chwała! Chwała!