CZŁOWIEK IGRZYSKO BOŻE
Cóż jest świat? Szachownica. Właśnie mu to służy.
A ludzie co są? Szachy rozmaitej struży.
Tu żywot białe pole, czarne śmierć zaswoi.
Skoro hufce ze strony postawią obojej,
Dwaj doświadczeni gracze usiędą za stołem;
O, jakie bezpieczeństwo: pokusa z aniołem.
Białym anioł, czarnym czart, i słusznie, hetmani,
Nieproszona fortuna przyświeca i na niej
Siła należy, ona nadzieją i strachem
Miesza graczów, u niej met często w ręku z szachem.
Prostą drogą stateczne zwykły chodzić rochy;
Raz w prawo, drugi w lewo skacze rycerz płochy;
Księża na krzyż; latają wszędzie wściekłe baby;
Król tylko o jeden krok dokoła, chybaby,
Co się więc trafia, że mu kto z bliska w nos dmuchnie,
Uchyliwszy powagi, przeskoczy do kuchnie:
Znośniejszy dym niżli strach. Mieszają się pieszy,
Ale cóż, dalej kroku żaden nie pospieszy.
W tej ci i świat, i ludzie położeni mierze,
Stąd śmierć i żywot wiecznie oboje swych bierze.
Prosto idą prostacy, nic to, choć leniwo;
Rzadki żołnierz do nieba trafi, skacząc krzywo.
Niech jak najświątobliwiej krzyżem władną księża.
Pamiętajcie niewiasty na rajskiego węża:
O was się naprzód kusił. Statek w ludziach kocham,
Który należy, jako wspomniało się, rochom.
Bóg z nieba spektatorem oraz tej gry sędzią,
Własne sumnienie świadkiem; kto upadnie piędzią
Z niechcenia, ratować go święty anioł zdole,
Ale kto się na czarne gwałtem ciągnie pole,
Kto śmierci w garło lezie, nie chce powstać z grzechu,
Wiecznie ginie, diabłu się dostawszy do miechu.
Ma anioł, ma i diaboł osobliwą puszkę,
Do której chowa wziętą z swego pola duszkę,
Więc tu każdy żołnierską niech obiera sobie,
Żeby z białego pola położył się w grobie.
Z czarnego się umykać, ba, co tchu, co pary
Uciekać radzę, kiedy wieczne rodzi mary.