Tadeusz Linkner

Można to traktować anegdotycznie, ale coś w tym jest

Zanim przyjdzie czas na anegdoty o pieniądzu ze znanymi na przełomie XIX i XX wieku ludźmi w roli głównej, najpierw warto cokolwiek powiedzieć o komizmie, bez którego o anegdocie nie można mówić. Słusznie bowiem pytał Jan Stanisław Bystroń: “dlaczego praca nad teorią komizmu ma być czymś mniej poważnym od na przykład teorii tragizmu”1. I miał w tym absolutną rację. Gdy jednak powtarzał za Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, że komizmem zajmowali się często ludzie, “którzy nigdy w życiu się nie śmiali”2, mógł być bardziej ostrożny. Okazuje się bowiem, że ani sprawa komizmu jako synonimu “śmieszności” nie jest wcale tak jednoznaczna3, ani uniwersalna nie jest żadna z kategorii komizmu: dowcip, humor, ironia, satyra, żart, nonsens, sarkazm, cynizm4. Nie można też znaczącej roli przypisać ani komizmowi naiwnemu, ani filozoficznemu, ani agresywnemu, ani oczyszczającemu (katharsis)5.

“Dla teoretyka sprawa komizmu jest jakby zadaniem matematycznym z wieloma niewiadomymi; zadaniem tym trudniejszym, że istnieje obawa uzyskania wyniku zerowego: na końcu rozważań może się okazać, iż ryzyko rozwiązania zadania oznaczało możliwość ośmieszenia się, skoro słuszniej byłoby nie teoretyzować na temat tak nieuchwytny i w końcu tak błahy, jak śmiech”6 – pisała słusznie Maria Gołaszewska. Nie wdając się jednak w specjalistyczne rozważania, warto się zastanowić nad komizmem, dla którego znaczący jest humor jako zjawisko społeczne. Stąd już bowiem krok do anegdoty. Komizm dzięki możliwości i konieczności jego rozumienia i przeżywania przez człowieka, a następnie dlatego, że człowiek to jego nadawca i odbiorca, jest podobnie jak dzieło literackie antropocentryczny. Komizm, nazywany niebezpodstawnie “wyspecjalizowaną śmiesznością”, ma nie tylko aspekt filozoficzny, ale i satyryczny. Oczywiście, jedno drugiemu nie przeczy i wzajemnie się nie wyklucza. Najpierw jednak musi zaistnieć “zjawisko kompozycyjno-formalne warunkujące istnienie komiczności”7, a dopiero potem możliwe jest jej ukierunkowanie, czy to na aspekt filozoficzny, społeczno-polityczny, czy na szeroko pojętą aluzyjność. Bo komizm nasycony jest aluzyjnością, która według J. Trzynadlowskiego jawi się wówczas, “gdy wiąże sytuację komiczną, zawartą w dowcipie, z rzeczywiście istniejącą sytuacją obiektywną”8. Wtenczas budzą się w świadomości odbiorcy przemyślenia i refleksje, które są tym głębsze, im bogatsza jest w aluzyjne treści wypowiedź. Oczywiście doskonale spełnia te warunki anegdota.

Za twórcę “prototypu formy” anegdoty uważa się bizantyjskiego historyka Prokopiosa, który spisał w VI w. wydarzenia z życia cesarza Justyniana, nie nadające się do opublikowania9. W starożytności opowiadania o czynach i dowcipnych powiedzeniach znanych i sławnych ludzi zwano po grecku apophthegmata, po łacinie dicta et facta memorabilia, a ich zbiory określano mianem chreiai10. Stąd wzięła się w starożytności i potem w średniowieczu owa “chryja”11, która nie tylko krótką rozprawę pisaną znaczyła, ale także awanturę, kończącą się często “chryją sądową”12. I takie znaczenie tego słowa przetrwało do dzisiaj. Natomiast dykteryjka, z greckiego deiktérion i łacińskiego dicterium oznaczającego żart, jest żartobliwą anegdotą, kryjącą w swej treści tak często sentencjonalne “gnomy”13. Jedynie apoftegmat, który wziął się z greckiego słowa apophthegma – znaczącego “wypowiedź”14 – został w swym pierwotnym znaczeniu i wygłosie zapomniany. A przecież można by go równie dobrze nazywać sentencją czy gnomą, jeżeli jest to dowcipna, cięta wypowiedź jakiejś znanej osoby. Dlatego nieprzypadkowo nazywano apoftegmaty łacińskim słowem dictum, a w staropolszczyźnie ta nazwa była używana wymiennie z facecją i anegdotą15.

U nas pierwszym pisarzem, który świadomie utrwalił rodzime anegdoty, był Łukasz Górnicki. Potem Mikołaj Rej opowiedział wiele facecji w Zwierciadle (1568), a następny był Jan Kochanowski w Apoftegmatach i we fraszkach, gdzie można znaleźć wiele anegdotycznych konceptów. W 1570 roku nieznany autor wydał Facecje polskie, cieszące się popularnością aż do XVIII wieku. “Humorystykę polską starą”16 w renesansie i baroku dzielnie reprezentowali Sebastian Fabian Klonowic, Wespazjan Kochowski, Jan Chryzostom Pasek czy Jan Andrzej Morsztyn. Z wieku XVII i XVIII wiele facecji przekazały Akta Rzeczypospolitej Babińskiej, zbiory tzw. literatury sowizdrzalskiej, sylwy szlacheckie i pamiętniki. W XIX wieku ze staropolskich facecji nieraz korzystali gawędziarze, jak chociażby Henryk Rzewuski czy Władysław Syrokomla. Zresztą były one znane nie tylko naszym pozytywistom i modernistom, o czym będzie mowa za chwilę, ale i twórcom miedzywojennym. Zbierał więc anegdoty Oskar Kolberg, Michał Wołowski wydał pierwszą u nas Encyklopedię humoru (1890), Stanisław Jerzyna opublikował w okresie miedzywojennym Księgi dowcipu i humoru (1930), za leksykon humoru uznano też Komizm (1938) J. S. Bystronia, chociaż tyle w nim teoretycznych rozważań. Humor bowiem nigdy nas nie opuszczał, czego najlepiej dowodzą owe zbiory facecji, krotochwil, dykteryjek, apoftegmatów i wreszcie anegdot, jako że terminy te były używane wymiennie.

Dawne anegdoty nie istniały samodzielnie. Najczęściej można było je odnaleźć w biografiach sławnych ludzi, w pamiętnikach, wspomnieniach czy w utworach literackich. Podobnie bywa i dzisiaj, ale różnica w tym, że mamy także ich antologie. Zmieniła się też rola anegdot. Bo jeżeli niegdyś wykorzystywano je najchętniej do celów dydaktycznych, to obecnie służą zwykle zabawie i celom towarzyskim. Zyskały przede wszystkim charakter ludyczny, tracąc często swój wysoki styl. Ostała się jednak ich kompozycyjna forma, bo nadal anegdotą jest “krótkie opowiadanie o charakterystycznym z jakiegoś powodu lub komicznym zdarzeniu, w szczególności przedstawiające epizod z życia znanej postaci współczesnej lub historycznej”17. Wygląda to w ten sposób, że najpierw mamy okazję dowiedzieć się czegokolwiek o bohaterze anegdoty lub jego sytuacji, opowiadanej najczęściej w czasie przeszłym. Potem zostajemy już sami z poznanymi postaciami, często prowadzącymi ze sobą dialog. Kończy zaś wszystko ostatnie zdanie, będące pointą18. Anegdota bowiem sprzyja wypowiadaniu myśli lakonicznie i dosadnie. Stąd tak niewiele w niej patosu, oszczędna narracja i tyle ekspresji.

Aby anegdota mogła spełnić swoją funkcję, powinna być raczej zwięzła i oddawać w miarę prawdziwy obraz przekonań i zachowań przedstawianych postaci. Zresztą wcale nie musi mówić o nich absolutnej prawdy. Bo prawda anegdoty jest często li tylko prawdą opowiadanego czasu i dlatego w “swojej nieprawdzie” jest właśnie autentyczna. Jest to wszak prawda “w sensie autentyczności niejako wewnętrznej, zarysowania postaci, faktu, sytuacji, najcelniejszym określeniem, jakie w tej sytuacji z ust tej postaci paść mogło, albo najprawdopodobniejszym dla tej postaci postępkiem”19. Jeżeli więc miniony czas może potwierdzić opowiadane w anegdocie zdarzenie, słowa lub zachowanie znanej postaci, jest to oczywiście prawda historyczna, chociaż innego wymiaru – prawda bliższa powieści historycznej, która, chociaż jest tak bogata w literacką fikcję, to jakże często udatnie i trafnie opowiada dziejowe wydarzenia i charakteryzuje ich bohaterów.

* * *

Z anegdot, oczywiście tych historycznych, nie zaś z pospolitych dowcipów, można wiele dowiedzieć się nie tylko o życiu znanych ludzi, ale poznać znaczące wydarzenia historyczne, zainteresowania, fascynacje i tęsknoty, sprawy polityczne i kwestie społeczne minionego czasu. Można się także dowiedzieć, że obecnie śmiejemy się niemal z tego samego, z czego śmiano się niegdyś. Bowiem słusznie mówi się, że starożytni wyśmiali już wszystkie możliwe nasze wady20. Tak jest również z pieniądzem, o którym anegdoty opowiadające różne przypadki sławnych ludzi mówią dość często, spełniając niejednokrotnie rolę mądrego przewodnika po życiu. Oczywiście w anegdocie mogą zaistnieć nie tylko ludzie wielcy i nie tylko oni ją tworzą, jeżeli życie samo podpowiada komiczne sytuacje – chociaż najlepiej pamięta się słowa ludzi sławnych. Znane nazwiska są najlepszą gwarancją przetrwania anegdoty historycznej i zamkniętej w niej myśli czy sentencji.

Tak więc bohaterami omawianych w tym miejscu anegdot historycznych, w których o pieniądzu przede wszystkim będzie się mówiło, są ludzie sławni. Anegdota miała zawsze i ma konkretnego bohatera, a był nim i jest przede wszystkim ten, kto dostarczał i dostarcza silnych przeżyć21. Dlatego więcej jest na przykład anegdot o lekarzach niż o ich pacjentach, o pisarzach niż o czytelnikach. Tutaj przedmiotem analizy będą anegdoty opowiadające przypadki tych, którzy byli już znani na przełomie XIX i XX wieku, oraz ci, co zyskali sławę później. Chociaż nie można precyzyjnie określić czasu powstania anegdot, to przełom wieków jest dlatego tak ważny, że – podobnie jak teraz – z racji kapitalistycznych porządków zaistniała wtenczas nowa lub przynajmniej inna filozofia życia, w której pieniądz począł odgrywać szczególną rolę. Gdy więc Goethe mówił, że “dla człowieka światowego zbiór anegdot to największy skarb”22, myślał nie tylko o ich towarzyskim charakterze, ale także o kryjącej się w nich filozofii życia, będącej potem jakże często ponadczasową mądrością. Ponieważ wyboru odpowiednich anegdot dokonano w tym referacie z blisko 4000 tekstów istniejących w takich antologiach, jak 1000 anegdot o wielkich ludziach (1992), 500 anegdot o sławnych Polakach – od Mieszka I do Jana Pawła II (1993), 1000 anegdot o wielkich ludziach (b.r.w.), Sławni ludzie w anegdocie (1994), Anegdoty sławnych ludzi (1995), więc przy okazji pieniężnych kwestii powinno się wśród nich znaleźć cokolwiek tejże ponadczasowej mądrości.

Z czterech tysięcy historycznych anegdot, obejmujących czasy od starożytności po teraźniejszość i opowiadających o sławnych ludziach, udało się wyselekcjonować o pieniądzu blisko sto pięćdziesiąt. Nie jest ich więc za wiele. Oczywiście mniej jest naszych (blisko 30) niż obcych. Gdy jednak pamiętać, że są to anegdoty z wielu krajów Europy i świata, wtenczas procent rodzimych okazuje się znaczny.

Bohaterami anegdot wcześniejszych23, zarówno naszych, jak i obcych, byli władcy, pisarze, bankierzy, uczeni i lekarze. Anegdoty im poświęcone mówiły, jak pieniądzem można nagradzać, jak go zdobywać i jak może być niebezpieczny. Uczyły też, jak pieniądze można przemyślnie dawać kochankom (Ludwik XVIII). Radziły, że lepiej więcej płacić niż zmuszać do brania łapówek (Talleyrand), obnażały skąpstwo władców. Pamiętając o pisarzach, nie można w tym miejscu pominąć anegdot o Balzacu czy Aleksandrze Dumas. Pierwszy tak chronicznie cierpiał na brak pieniędzy, że kiedy trafił nocą w swoim mieszkaniu na złodzieja, szczerze się uśmiał. Gdy był jeszcze mało znany, płacono mu honoraria niskie, ale potem nauczył się być nieustępliwy dla wydawców. Poznawał nawet po uśmiechu, że dał zbyt duży napiwek. Nieraz uciekał przed wierzycielami, nie płacił krawcom, a w komorniku nie widział bliźniego. Aleksander Dumas ponoć życzył swoim wierzycielom śmierci. Bogaci, jak M. A. Rothschild, będą głównie obśmiewani za skąpstwo, a uczeni pisarze i muzycy zyskają uznanie za uczciwość, dobroduszność i dobroć (A. L. Lavoisier, J. Śniadecki, B. Smetana, W. Scott24, Mendelssohn25).

Wśród sławnych ludzi żyjących na przełomie wieków XIX i XX oraz w czasie nam bliższym, zapisanych w anegdotach z pieniądzem w treści, najwięcej znajdujemy poetów i pisarzy, dalej aktorów, malarzy, kompozytorów i śpiewaków operowych, oraz władców i polityków, przemysłowców i lekarzy. Zanim jednak zajmiemy się treścią tych anegdot, warto wiedzieć, jakie nazwiska pojawiają się w nich najczęściej. Otóż wśród pisarzy obcych są to: Mark Twain, Bernard Tristan i Georg Shaw, Gerhart Hauptmann, Ferenc Molnár, Oscar Wilde, Frank Wedekind i Ernest Hemingway. Wśród aktorów: Sacha Guitry, Charlie Chaplin i Maurice Chevalier. Malarzy mógłby w tej konkurencji reprezentować Pablo Picasso, a śpiewaków – Leo Slezak. Z naszych poetów najczęściej występuje Kazimierz Przerwa-Tetmajer, pianistów – Ignacy Paderewski, a z kompozytorów – Amerykanin polskiego pochodzenia Leopold Stokowski.

Oczywiście najwięcej anegdot mamy na przełomie XIX i XX wieku o braku pieniędzy. W tej konkurencji najlepsi są poeci i pisarze, zarówno obcy jak i nasi, np. Tetmajer26. Uwyraźni tę kwestię anegdota:

“Kiedy zmarła Maria Konopnicka, znana firma wydawnicza «Geberthner i Wolf» zadepeszowała do Kazimierza Przerwy-Tetmajera bawiącego właśnie we Włoszech, aby przysłał artykuł o poetce.

Tetmajer odpowiedział telegraficznie:

«Czy umarła? Rubel od wiersza».

A na to firma «Geberthner i Wolf»:

«Umarła. Dobrze»”27.

Stefan Żeromski, ponoć w tramwaju przypadkiem stłukł szybę, a nie mogąc zapłacić, bo akurat nie miał pieniędzy, znalazł się na policji. I chociaż śmieszy w tej anegdocie, że policjant go nie znał, to zarazem dowodzi, jak pieniądze czyniły i czynią sławnym. Bo gdyby Żeromski był Rothschildem, to znany byłby władzy na pewno. Kiedy Reymont otrzymał Nagrodę Nobla, tylu zgłosiło się potrzebujących, że musiałby otrzymać trzykrotnie więcej pieniędzy, aby prośby ich spełnić. Bowiem anegdoty, w których znani ludzie mówią o pieniądzach, nie tylko o nich opowiadają, ale często zdają sprawę z sytuacji innych. Stąd anegdotą na czasie byłaby historyjka o Jerzym Andrzejewskim, który napisał kiedyś w “Odrodzeniu”, “że to wstyd, żeby pisarze wydawali na kolacje sumy przekraczające miesięczne zarobki nauczycieli”. I wtenczas Janusz Minkiewicz, bawiący się w zakopiańskim “Gongu”, gdy zoczył Andrzejewskiego, zawołał: “– Jerzy! Właśnie zacząłem przepijać drugą pensję nauczyciela...”28.

Paderewski w anegdocie przede wszystkim nieumiejętnie obchodzi się z pieniądzem, którego kompozytorom, pianistom czy śpiewakom operowym, przeciwnie niż poetom i pisarzom, raczej nie brakowało. A jeżeli nawet tak było, to anegdoty o tym nie mówią, wskazując jakby na inne cechy charakteru muzyków i opowiadając o nich raczej u szczytu kariery. Gdy Paderewski zaproponował ubrudzonemu bostońskiemu czyścibutowi dolara, by się umył; ten, spełniwszy jego prośbę, zrezygnował z tego datku na rzecz fryzjera, by naszego pianistę ostrzygł. Kiedy zaś Paderewski był jeszcze mało znany, zaproszono go w holenderskim Arnhem po koncercie na kolację. Wielce był jednak zdziwiony, gdy musiał sam za wszystko zapłacić. Nie zorientował się bowiem, że zaprosił go właściciel restauracji. Później, gdy jego nazwisko stało się już sławne, nie spotkałaby go taka przykrość. Chociaż w krajach egzotycznych nie zawsze to rozumiano. W którymś z krajów afrykańskich ganiono naszego pianistę, że za fortepianowy koncert kazał sobie więcej zapłacić niż artysta grający na kilku instrumentach naraz29. Bogatsza o myśl z przysłowia “jaka płaca taka praca”, bo anegdoty często w swym konceptycznym finałem z przysłowiami są zgodne, będzie anegdota o pianiście i kompozytorze Maurycym Moszkowskim, który w Paryżu za lekcję fortepianu zażądał stu franków, z tych zaś za dziesięć nie radził korzystać.

Że muzycy mieli więcej pieniędzy od pisarzy, przekonują także anegdoty o Leopoldzie Stokowskim. Ponadto są one warte przypomnienia, bo ich humor opisuje mentalność Amerykanów pragnących robić na wszystkim biznes. W jednej mówi się o niskiej cenie obiadów w restauracji, bo właściciel zrozumiał, że stołujący się u niego znany kompozytor jest dla lokalu żywą reklamą. Natomiast w innej anegdocie stolarz, otrzymawszy od Stokowskiego za wykonaną pracę darmowy bilet do filharmonii, kazał sobie zapłacić za czas tam spędzony30. Jakże swojski okaże się ów strażnik znad Prutu, który złapawszy Mieczysława Karłowicza w niedozwolonym miejscu na wędkowaniu, tylko dlatego go nie ukarze, że uzna jego odpowiedź za nowe zarządzenie31. Niewiedzę będzie też wyśmiewała anegdota z Władysławem Żeleńskim, którego kasjer wziął podczas operowej premiery “Konrada Wallenroda” za Mickiewicza32.

Tak więc anegdot o finansowych kłopotach kompozytorów nie znamy, inaczej zaś było z aktorami, którym niegdyś podobnie źle działo jak ludziom pióra. Cokolwiek z tego zostało być może Ludwikowi Solskiemu, który nie lubił wydawać pieniędzy i mając 90 lat martwił się, że tylko na dziesięć lat starczy mu oszczędności. Aktorzy byli na przełomie wieków biedni, ale uczciwi i humor ich nie opuszczał. Stefan Jaracz był kiedyś tak głodny, że porwał gospodyni stancji smażącego się na patelni kotleta, ale następnego dnia przyznał się do tego i dowcipnie zapytał: “– Przepraszam, czy ten kotlet był pani potrzebny?”33. Uczciwość biednych, jeżeli już o tym mowa, których tym razem reprezentuje żebrzący żołnierz z powstania listopadowego, pokazuje także anegdota o Franciszku Kostrzewskim. Stary wiarus obruszył się, kiedy usłyszał, by pozować znanemu malarzowi za pieniądze, bo jakże to tak, “żeby nic nie robiąc zarobić rubla”34. Gdy natomiast inni mieli pieniądze, bywali nadto zuchwali. Kiedy jakiś kolekcjoner poprosił Matejkę o malowaną przez niego miniaturę, mistrz odpisał mu, że jest zbieraczem stuguldenowych banknotów i poprosił w rewanżu o jeden taki banknot. Gdyby Matejko rzeczywiście nie miał pieniędzy, odpowiedź byłaby zrozumiała, a tak anegdota pokazała jego humor i zarazem niegrzeczną natarczywość kolekcjonera. Czy podobnie postąpiłby Stefan Norblin, który portret pewnej baronowej odwrócił do ściany, gdy ta mu nie zapłaciła, trudno powiedzieć, jeżeli w tej anegdocie słusznie dostało się bogatym, a nie artyście. Bo anegdoty o naszych malarzach powiadają, że podobnie jak uczonym nie tylko o pieniądze im chodziło, chociaż jak w całej Europie, tak nie wiodło im się za dobrze.

Ubóstwo artysty “końca wieku” będzie jeszcze lepiej czytelne w anegdotach europejskich i przede wszystkim w amerykańskich, jako że tam pieniądz zyskiwał na przełomie wieków szczególne znaczenie. Mark Twain, zanim stał się sławny, nieraz narzekał na brak pieniędzy i nachodzili go wierzyciele. Pewnego razu odpisał najbardziej upartemu, że zawsze w wigilijny wieczór wyciąga z szuflady na chybił trafił kartkę z nazwiskiem któregoś i wtenczas oddaje mu dług, natrętów zaś eliminuje z tej loterii. Twain zresztą tak przyzwyczaił się do kłopotów z pieniędzmi, że potem targował się nawet w księgarni. Pewnego zaś przemysłowca prosił, by przysłał mu książeczkę do nabożeństwa, bo nie ma na nią półtora dolara. W post scriptum zaś dodawał, że wystarczy wysłać mu tylko pieniądze, już sam tę książkę kupi. Gdy był redaktorem lokalnej gazety, też miał kłopoty finansowe i zastawił kiedyś w lombardzie zegarek, o którym potem mu przypomniano, gdy zyskał sławę. Znany był też z dowcipów, w których nie oszczędzał bogatych. Kiedyś opowiadał w towarzystwie amerykańskich milionerów tak zabawne historie, że król nafty aż się spłakał, na co Twain, widząc jak szuka chusteczki, odrzekł, że wreszcie “sięga do własnej kieszeni”35. Innym razem, gdy pewien bankier ze sztucznym okiem, zapytał go, które oko ma szklane, odpowiedział: “– Na pewno lewe [...], bo tylko w nim zachowała się iskierka ludzkiej dobroci”36. Taki był efekt syndromu amerykańskiego kapitalizmu, bardziej drapieżnego niż europejski. Przedsiębiorczość i inteligencję ceniono jednak zawsze i wszędzie.

Dlatego nie przypadkiem Bernard Shaw przekazał biednemu, lecz inteligentnemu producentowi prawo do filmowej adaptacji Pigmaliona. Lecz kiedy innym razem znany Goldwyn Mayer namawiał go w 1935 roku do przekazania praw filmowania innego dramatu, przekonując, że pieniądze nie będą tu odgrywały żadnej roli, bo chodzi o stworzenie dzieła sztuki, angielski dramatopisarz odpowiedział: “– Nie rozumiemy się. Pan myśli o sztuce, a ja o pieniądzach”37. A na pytanie, “kto jest wspólnikiem w jego interesie?”38, odpowiadał, że urząd podatkowy. Znając cenę swoich słów, nie wstydził się mówić, że pisze dla pieniędzy.

Tristan Bernard, o którym też jest wiele anegdot, nie był oszczędny, więc brakowało mu pieniędzy. Kiedy w pewnej restauracji rachunek okazał się zbyt słony, poprosił restauratora, by uściskał go na pożegnanie, bo już więcej go nie zobaczy. Dużo przegrywał w kasynach i miał w związku z tym swoje powiedzenie: “Najgorsze jest to, że pieniądze wygrane w karty najpierw się wydaje, a później z powrotem przegrywa”39. Ponieważ nigdy specjalnie się nie liczył z groszem, więc może dlatego opowiadał anegdotę o kapitale i pracy, anegdotę i dzisiaj aktualną, bo nieraz kapitał włożony w jakiś interes trudno odzyskać. Otóż kiedyś poproszono go, by wyjaśnił, co to kapitał i praca, a on na to, że kapitałem jest pożyczona suma np. 100 franków, zaś pracą próba ich odzyskania40.

Shaw czy Tristan Bernard należeli do tych pisarzy, którym nie brakowało pieniędzy. Ich koledzy żyli najczęściej w skrajnej nędzy. Oskar Wilde był tak zadłużony, że na łożu śmierci nie mógł zapłacić lekarzom i wtenczas pozostało mu tylko westchnąć: “– Stanowczo umieram ponad stan”41. Niemiecki modernista Frank Wedekind nie płacił długów, a krawcowi, któremu był winien pieniądze, rzekł któregoś razu, że gdyby podał mu termin zapłaty, to straciłby sen na zawsze. Gdy zaś Wedekinda odwiedził komornik, ten wskazał mu tylko krzesło, które mógł “zająć”42. Podobne kłopoty mieli Henryk Ibsen, August Strindberg, Joris Karl Huysmans, Herman Hesse, Emil Zola, Gabriele D’Annunzio, Guillaume Apollinaire, Hubert George Wells, Ferenc Molnár, i oczywiście anegdoty tego nie przemilczają. Opowiadają o “prawie Huysmansa”, jak to przyjaciel płacił, a on pił za jego pieniądze. Radzą, jak należy żenić się z miłości i rozsądku zarazem, ponieważ pieniądze weźmie się przecież z miłości. Wierzycieli zaś umieli często rozbroić takim dowcipem, jak Yeatsa. Gdy ten znakomity irlandzki poeta, prozaik i dramatopisarz otrzymał w roku 1923 Nagrodę Nobla, B. Smiley, właściciel “Irish Times”, sam go o tym powiadomił:

“– Mam zaszczyt zakomunikować panu – zaczął przemowę – że otrzymałem właśnie wiadomość ze Sztokholmu w sprawie Nagrody Nobla. Chwała Irlandii wzbogaciła się o nowe zaszczyty i blaski...

– Opanuj się Smiley – przerwał mu Yeats. – Ile?”43.

Ciekawe, że anegdoty o pisarzach ostatniego czasu nie opowiadają już o tych kłopotach. Czyżby wiodło im się lepiej? Co prawda Ernest Hemingway suknię ślubną swojej pierwszej żony przeliczał na honoraria, ale nie dowodziło to w żaden sposób jego skrajnej nędzy. Jean Paul Sartre mógł już pożyczać pieniądze. A ponieważ nie zawsze je otrzymywał, mówił, że jest pesymistą, bo pieniądze pożyczają tylko optymiści. Znany autor kryminałów, Georges Simenon, miał też dosyć pieniędzy, skoro złodziej skradł mu 3000 franków, a on milczał, bo jakże by to wyglądało, gdyby mistrz kryminalnych zagadek nie umiał znaleźć sprawcy.

Aktorzy mieli na przełomie XIX i XX wieku podobne, chociaż nie tak wielkie finansowe kłopoty. I może dlatego pieniężnych anegdot na ich temat będzie już mniej. Charles Chaplin najpierw pracował w podrzędnym teatrzyku na przedmieściach Londynu i otrzymywał tam tak niewielką gażę, że – jak mawiał – szczury by za nią wyzdychały. Dopiero później wiodło mu się coraz lepiej. Rosyjski aktor Wasilij Kaczałow uważał, że do szczęścia potrzebna jest mu dobra rola, wysoka gaża i powodzenie u publiczności, a także – by nie miał tego przyjaciel44. Sacha Guitry, zadłużywszy się w banku, odpowiedział dyrektorowi, że w takiej sytuacji wystawić musi bankowi czek na tę sumę. Wydając zaś wiele pieniędzy na pewną aktorkę, mówił o niej, że znała go tak dobrze, jak jego kieszeń45. Lucien Guitry nie chciał czytać złej komedii nawet za pieniądze. Maurice Chevalier nie wynagrodził boya, który znalazł jego pieniądze, chociaż ten przezornie rozmienił sumę na drobne. Fernandel też nie był rozrzutny, chociaż pieniądze miał. Eddie Cantor, amerykański aktor filmowy, chwalił się, że po Paryżu nocą można jeździć za darmo. Wystarczy tylko powiedzieć taksówkarzowi, że w samochodzie zapodział się gdzieś 1000-frankowy banknot.

Aktorom filmowym żyło się zdecydowanie lepiej niż teatralnym, a jeszcze lepiej mieli się reżyserzy. Anegdoty z Aleksandrem Kordą i Maxem Reinhardtem w roli głównej tego nie kryją. Gorzej z pieniędzmi było u malarzy. Co prawda Pablo Picasso mógł sobie pozwolić na wysokie ceny swoich obrazów, ale dopiero gdy był sławny. Zresztą poświęcone mu anegdoty ośmieszają akurat klientów, płacących wiele pieniędzy za jego płótna, z których i tak niczego nie rozumieli. Ma to w sobie coś z przewrotnej interpretacji popularnego dzisiaj powiedzenia, że jak się nie wie, o co chodzi, to na pewno o pieniądze. Jeżeli nieźle powodziło się Toulouse-Lautrecowi, wszak w znanej akurat anegdocie jest proszony o pieniądze, to o Edgarze Degas mówiono już inaczej. Niegdyś za obraz, który po latach sprzedano na aukcji za 435 tysięcy franków, zapłacono mu tylko 500. Chociaż była to najlepsza miara jego popularności, tym niemniej powiedział wtenczas o sobie: “– Jestem jak ten koń na wyścigach, który wygrał derby! Zadowalam się moją porcją owsa”46.

O sławnych ludziach, żyjących z muzyki, anegdoty pieniężne najczęściej mówią – podobnie jak anegdoty z aktorami i reżyserami – o ich specjalnym zainteresowaniu zarabianym lub wydawanym pieniądzem. Enrico Caruso nie zaśpiewał powtórnie na jakimś proszonym przyjęciu, dopóki mu nie zapłacono, bo nauczyło go tego życie. Gdy Artura Rubinsteina zapytano, co było dla niego najtrudniejsze, gdy uczył się gry na fortepianie, odpowiedział: “– Opłata za lekcje”47. Kompozytorzy nie musieli mieć widocznie takich kłopotów, bo Jean Sibelius nie uciekałby od muzyków, rozmawiających o pieniądzach, do ludzi interesu zainteresowanych muzyką; Ferenc Lehár nie oddałby wtenczas zamówienia na muzyczny utwór synowi, lecz sam starałby się go napisać, by więcej zarobić, zaś George Gershwin zarabiał tyle, że wzbudzał zazdrość nawet Igora Strawińskiego.

Polityków i władców pieniądz wedle anegdotycznego sondażu będzie interesował głównie z racji profesji. Prezydenta USA Herberta Clarka Hoovera zdziwi wysoka cena bananów, Georges Clemenceau dla zabawy zechce targować się o cenę marchwi, Raymond Poincaré tytuł powieści A. Dumasa “W 30 lat później” wykorzysta do obśmiania amerykańskiego ministra finansów. Ponieważ władcy, a szczególnie Anglicy, byli oszczędni w wydawaniu pieniędzy, więc nie przypadkiem w anegdotach o królowej Wiktorii będzie się mówiło, jak to wpajała nawyk oszczędności Edwardowi VII i Jerzemu VI48.

Oszczędni byli też milionerzy, przemysłowcy i bankierzy, znający najlepiej ludzką tęsknotę za pieniądzem. Amerykański przemysłowiec Andrew Carnegie miał doskonały sposób, by zmusić wnuków do pisania listów. Wystarczyło, że w post scriptum zapowiadał o przesyłanych w liście pieniądzach, których oczywiście tam nie było, a już się odzywali49. Cenić będą pieniądze lekarze, różniący się jednak tym od innych, że mogą je zawsze odzyskać przy nawrocie choroby, tylko że anegdot jest o nich niewiele. Gdy pewien książę nie zapłacił węgierskiemu lekarzowi Jonaszowi Baronowi za wizytę, chora ciągle miała się źle. Uczciwi okażą się w sprawach finansowych uczeni. Herbert Spencer ogłosi w gazecie, aby mu nie pożyczano pieniędzy, bo ich nie oddaje. Marii Skłodowskiej-Curie nie zależało na klejnotach, a Piotr Curie przeliczał na bankiecie, ile można by za biżuterie bogatych dam zbudować laboratoriów50.

Jeżeli natomiast zainteresować się nacjami najczęściej prezentowanymi w anegdotach z pieniądzem w treści, to wśród pisarzy pierwsi są Francuzi, potem Anglicy i Niemcy. Wśród aktorów najwięcej jest Francuzów i Anglików, a malarze są najczęściej Francuzami. Muzycy natomiast to Włosi, politycy – Francuzi i Anglicy, a przemysłowcy to tylko Amerykanie. Jeżeli zaś wszystkich zsumować, to najczęściej wśród obcych bohaterami anegdot o pieniądzu są Francuzi i Anglicy, a potem Amerykanie, Niemcy, Włosi, Węgrzy, Szwedzi, Norwedzy oraz Rosjanie. Odpowiada to statystyce podanej ongiś przez autora tych słów w Anegdotach sławnych ludzi. Tam w ilości anegdot, nie wyszczególniając jednak tych o pieniądzu, też byli pierwsi Francuzi, następnie Niemcy, Anglicy, Włosi, Amerykanie i Rosjanie. U Francuzów najwięcej jest anegdot o pisarzach i politykach, a potem o malarzach, aktorach i kompozytorach. W anegdotach o pieniądzu zmienia się nieco ta kolejność, bowiem jeśli Francuzi w nich są pierwsi, to następne miejsce zajmują Anglicy i Amerykanie. Odpowiada to prosperity finansowej hossie przeżywanej przez te kraje na przełomie wieków, podobnie zresztą jak zajmującym w anegdotach o pieniądzu bliskie im miejsce Niemcom, bowiem następne państwowości będą znikomo już reprezentowane.

Można tę statystykę i cała sprawę pieniądza w anegdocie traktować anegdotycznie, chociaż warto pamiętać, że bronią jej czas i historia. Stąd jako motto do słów o anegdocie historycznej, w której tematem był pieniądz, można przyjąć powiedzenie Kazimierza Żygulskiego:

“Gdy przestajemy rozumieć, z czego śmiały się poprzednie pokolenia, tracimy klucz do zrozumienia ich życia, dążeń, przekonań, walki, konfliktów i problemów”51.

Przypisy

1 J. S. Bystroń, Komizm, Lwów 1938, s. 1.

2 Ibidem.

3 Por. K. Żygulski, Wspólnota śmiechu. Studium socjologiczne komizmu, Warszawa 1985, s. 5.

4 Klasyfikacja Wolfganga Schmidta-Hiddinga, za: K. Żygulski, Wspólnota śmiechu, s. 6.

5 Ibidem, s. 26-30.

6 M. Gołaszewska, Śmieszność i komizm, Wrocław 1987, s. 3.

7 J. Trzynadlowski, Wprowadzenie, do: J.S. Bystroń, Komizm, s. IX.

8 Ibidem.

9 Zob. hasło Anegdota opracowane przez J. Sławińskiego [w:] M. Głowiński, T. Kostkiewiczowa, A. Okopień-Sławińska, J. Sławiński, Słownik terminów literackich, Wrocław 1998, s. 32. Anékdota znaczy w języku greckim rzecz nie opublikowaną i nie wydaną (por. Słownik wyrazów obcych, Warszawa 1971, s. 33).

10 J. Łanowski, Do Czytelnika [w:] Antologia poezji antycznej, zebrał i oprac. J. Łanowski, Ossolineum 1970, s. VIII.

11 F. Sławski, Słownik etymologiczny języka polskiego, z. 1, Kraków 1983, s. 88.

12 Zob. Słownik języka polskiego, pod red. W. Doroszewskiego, t. 1, Warszawa 1958, s. 919.

13 J. Łanowski, Do Czytelnika, s. VIII.

14 Słownik wyrazów obcych, s. 42; Apoftegmaty ojców pustyni, Warszawa 1986, s. 66.

15 Apoftegmaty ojców pustyni, s. 66.

16 M. Wołowski, Wstęp [w:] Encyklopedia humoru, pod red. M. Wołowskiego, t. 1, Warszawa 1890, s. VII.

17 J. Sławiński, op. cit., s. 32.

18 Por. A. Will, Powstanie listopadowe w niemieckiej anegdocie XIX wieku, “Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego. Nauki Humanistyczno-Społeczne”, seria I, s. 93, Łódź 1972, s. 6.

19 J. Łanowski, Do Czytelnika, s. IX.

20 Por. K. Żygulski, Wspólnota śmiechu, s. 40.

21 Ibidem, s. 261.

22 100 anegdot o wielkich ludziach. Świat się śmieje, wybór tekstów Cz. Korzeniowski, Wrocław 1992, s. 5.

23 Od starożytności poczynając, a na I poł. XIX wieku kończąc.

24 Por. Sławni ludzie w anegdocie, Warszawa 1994; Świat się śmieje. 1000 anegdot o wielkich ludziach, wybór tekstów Cz. Korzeniowski, Wrocław 1992, s. 240, 256.

25 Świat się śmieje. 1000 anegdot o wielkich ludziach, s. 191.

26 500 anegdot o sławnych Polakach – od Mieszka I do Jana Pawła II, zebrał i oprac. Cz. Korzeniowski, Wrocław 1993, s. 176.

27 Anegdoty sławnych ludzi, zebrał, oprac. i posłowiem opatrzył T. Linkner, Gdańsk 1995, s. 164.

28 Sławni ludzie w anegdocie, s. 87.

29 Por. 500 anegdot o sławnych Polakach, s. 109-111.

30 Ibidem, s. 167.

31 Anegdoty sławnych ludzi, s. 90.

32 Por. 500 anegdot o sławnych Polakach, s. 210.

33 Ibidem, s. 53.

34 Anegdoty sławnych ludzi, s. 69.

35 Świat się śmieje. 1000 anegdot o wielkich ludziach, Wrocław 192, s. 278.

36 Ibidem, s. 279.

37 Anegdoty sławnych ludzi, s. 153.

38 Ibidem.

39 Świat się śmieje. 1000 anegdot o wielkich ludziach, Wrocław 1995, s. 29.

40 Ibidem.

41 Ibidem, s. 294.

42 Ibidem, s. 292.

43 Ibidem, s. 306-307.

44 Por. Świat się śmieje. 1000 anegdot o wielkich ludziach, Wrocław 1995, s. 149.

45 Por. Anegdoty sławnych ludzi, s. 75.

46 Świat się śmieje. 1000 anegdot o wielkich ludziach, Wrocław 1992, s. 89.

47 500 anegdot o sławnych Polakach, s. 137.

48 Por. Anegdoty sławnych ludzi, s. 88; Świat się śmieje. 1000 anegdot o wielkich ludziach, Wrocław 1995, s. 84.

49 Por. Anegdoty sławnych ludzi, s. 31.

50 Por. 500 anegdot o sławnych Polakach, s. 150.

51 Z. Żygulski, Wspólnota śmiechu, s. 291.