Z SZOPKĄ

 

Przed dworskim gankiem stanęło ich czworo,

Główki na mrozie odkrywszy z pokorą.

Zwyczajnie, dzieci, z maleńka już karne,

Wiedzą, że dwór jest rzecz pańska, wielmożna,

Nie to, co chaty ich, nędzne i czarne,

Gdzie ledwo śnieżnej zamieci ujść można!

Nie wiem, czy które z tych biednych usłyszy

Kiedy w swym życiu, co godnym jest części;

Nie wiem, czy przyjdzie kto, by w chaty ciszy

Zasiąść do wielkiej lat dawnych powieści;

Czy im kto powie, jak kochać potrzeba

Zagon ojczysty, co daje kęs chleba,

Jak cudze prawa szanować, jak żywem

Poczuć się w wielkim łańcuchu ogniwem,

Lecz wiem, że z dawna uczono batogiem

Odkrywać głowę przed pańskim tym progiem.

Stanęły zbite w gromadkę; nad niemi

Jaskrawa gwiazda na żerdzi wybłyska,

Ścieląc snop światła krwawego po ziemi...

Kometa drżąca, dziwna, bez nazwiska,

Co raz do roku zjawia się-i świeci

Ponad głowami bosych, chłopskich dzieci...

Drżące od zimna podniosły się glosy

I uderzyły po śnieżnej przestrzeni,

A noc słuchała, smętna, a niebiosy

Pełne się zdały iskier i płomieni,

I ech żałosnych, zmieszanych w rozdźwięki,

I w jakieś ciche westchnienia, i w jęki.

Najmłodszy, dziecko drobne, co z drugimi

Stał wpośród jasnej okien dworskich łuny

Odziany w łachman, z stopami bosymi,

Umilknął nagle jak rwące się struny...

I ponad gwiazdą, klejoną z tektury,

Wielkie i smutne oczy wzniósł do góry

I myślał sobie: „Czemu to, mój Boże,

Choć Chrystus przyszedł, tak źle jest na świecie

I czarnej mąki garść tylko w komorze?

I nie ma ciepłej sukmanki na grzbiecie?

I tatuś, taki pijany z wieczora,

Matulę bije, choć płacze i chora?...

Czemu to ludzie w przednówek tak bledną

I jakby cienie po drogach się włóczą?

A dzieci we wsi z maleńka już kradną?

A jego dotąd na książce nie uczą?

Choć rad by wiedzieć, co jest tam daleko,

Het, het, za lasem, za młynem, za rzeką!...

Widać dla chłopów nie przyszedł Bóg może?

Wszakże, choć co rok do dworu chłopięta

Idą z kolędą i z szopką w tej porze,

On przecie nigdy, jak żyw, nie pamięta,

Żeby kto z dworu do chaty przychodził

I mówił: "Bracia, Chrystus się narodził!"

Czemu?” -

O dziecię! mgła nocy zasłania

Dzień, co odpowie na twoje pytania...

Och! oby tylko nie wzeszedł on sądem

Klęsk ostatecznych nad morzem i lądem!

Och! oby tylko wiekowi przyszłemu

Grom pomsty twego nie powtórzył: "Czemu?!"

 


MARIA KONOPNICKA