SZEWCZYK
W mgłach daleczeje sierp księżyca,
Zatkwiony ostrzem w czub komina,
Latarnia się na palcach wspina
W mrok, gdzie już kończy się ulica.
Obłędny szewczyk - kuternoga
Szyje, wpatrzony w zmór odmęty,
Buty na miarę stopy Boga,
Co mu na imię - Nieobjęty!
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
W¶ród takiej srebrnej nocy!
Boże obłoków, Boże rosy,
Na¶ci z mej dłoni dar obfity,
Aby¶ nie chadzał w niebie bosy
I stóp nie ranił o błękity!
Niech duchy, pal±c gwiazd pochodnie,
Powiedz± kiedy¶ w chmur powodzi,
Że tam, gdzie na ¶wiat szewc przychodzi,
Bóg przyobuty bywa godnie.
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
W¶ród takiej srebrnej nocy!
Dałe¶ mi, Boże, kęs istnienia,
Co mi na cał± starczy drogę -
Przebacz, że wpo¶ród nędzy cienia
Nic ci, prócz butów, dać nie mogę.
W szyciu nic nie ma, oprócz szycia,
Więc szyjmy, póki starczy siły!
W życiu nic nie ma, oprócz życia,
Więc żyjmy aż po kres mogiły!
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
W¶ród takiej srebrnej nocy!