ROK NIEISTNIENIA

 

Nadchodzi rok nieistnienia, nadchodzi straszne bezkwiecie,

W tym roku wszystkie dziewczęta wyginą, niby motyle,

Ja pierwsza blednę samochcąc i umrzeć muszę za chwilę -

I już umieram - o, spojrzyj ! - i już mnie nie ma na świecie !

 

Ucz się pożądać mej śmierci, ponętne pieścić nietrwanie,

Całować mrzonkę, co dla cię kształt ust czerwonych przybiera,

I wierzyć w radość mych cieni i w oczu mych obcowanie

Nie widzi, jeno obcuje ten, co naprawdę umiera.

 

Uczył się kochać umarłą, pieścił dłoń, której nie było,

Całował oczy zamknięte, każdą powiekę z osobna,

Porozumiewał się z piersią, jak z pełną pieszczot mogiłą -

Ale nie wiedział, co czuła, bo nazbyt była zagrobna.

 

Czy czujesz moje pieszczoty i pocałunki i radość?

Czyli nie bolą cię mroki i nieistnienia nadmiary?

O, wyznaj wszystko do końca, uczyń tęsknocie mej zadość,

Zadrżyj z miłości pośmiertnej, jeślić dostępne jej czary !

 

Czemuż tak wątpisz o zmarłej? Wszak już do cudów nawykam.

Miłości jestem posłuszna i szczęściu się nie opieram!

I czuję twoją pieszczotę i coraz bardziej zanikam,

I czuję twe pocałunki i coraz bardziej umieram.



BOLESŁAW LEŚMIAN: WIERSZE