ROZDZIAŁ I. 
ZAWÓD WOJSKOWY

 

Urodziłem się w roku 1762, miesiąca Maja dnia piętnastego w Litewskiej prowincji, powiecie Pińskim. Ojciec mój żył do lat dziewięćdziesiąt siedm; siedział w niewoli w Gdańsku, że był w partii Leszczyńskiego: przez przypadek od konia faworyta uderzony, umarł. Miał w tejże prowincji majątek mierny od Pradziadów, wychowywał mnie w domu, ucząc tylko języka narodowego, łaciny i geometrii.

Gdy kończyłem lat szesnaście oddany byłem do wojska Kawalerii narodowej za prostego żołnierza, pod komenda Jerzego Kołłątaja i temuż byłem powierzony w dozór. Był to człowiek w pewnym wieku, Polak sprowadzony z Saksonii, dla uczczenia taktyki i służb wojskowych, który odbywał wojnę siedmioletnią pod Fryderykiem Wielkim Królem Pruskim, w randze pułkownika.

A tak idąc stopniami od Gemejna (szeregowego) Unteroficera, Towarzysza, Namiestnika chorążego; Podporucznika, Porucznika, Majora, Wice-Brygadiera, Brygadiera, przez lat dwadzieścia służąc, z trudnością dostępowałem stopnia, dlatego, że majątek był szczupły, a rangi podług zwyczaju (w tamtych czasach) w Polsce były kupowane, a bardziej jeszcze, że Magnaci przez intrygę wchodzili, i zabierali stopnie zdatnym i zasłużonym.

Doświadczenie moje było pierwsze, kiedy Polskie Wojska stały nad granicą Dniestrem broniąc napadu hordzie Tureckiej dopóki wojsko moskiewskie, pod komendą Rumiancowa a później Potemkina, nie przeszło Dniestru.

W roku 1792, gdy Rosja zajęła się wojna z Turcją, natenczas Naród polski zaczął myśleć o sobie i uchwalił sto tysięcy wojska, do której liczby mało już brakło.

Ochotnika i wolenterów dwa razy tyle było: cały Naród szedł z ofiara. Nieśli szlachta i pomniejsi majątek i życie, lecz byli i niechętni, którzy zwlekali sejmy, zaprzątali bagatelnymi projektami, sądzeniem o Żydach, umyślnie, aby zbawienne projekta z sejmu konstytucyjnego uzbrajania siły narodowej do skutku nie dochodziły.

A tak przez lat cztery szedł czas bezczynnie. Rosja spiesznie kończy wojnę z Turczynem i nachodzi kraje Rzeczypospolitej polskiej w roku 1792.

Przyłączyli się do Rosjan i źli ludzie, a ci niszczą kraj, palą, lud zabierają, obywateli wiążą i rozpraszają. Zachowani tylko ci, którzy wspólnie z nimi myśleli.

Następował nieprzyjaciel w granice, lecz nie kazano bronić przechodu a magazyny przygotowane kazano zostawić nieprzyjacielowi, cofnęły się nasze wojska prawie do środka kraju, wojska nasze głodne, bośmy wszystko zostawiali nieprzyjacielowi, gdzie pozycja była dla nas dobra stamtąd rejterować kazano, gdzie przeciwnie, tam bić się byliśmy przymuszeni.

Wojska Litewskie miały komendantów Jmć Xięcia Wirtemberskiego, Zabiełłę i Judyckiego. Nastąpiło armistycjum, Sejm Targowicki; zabór kraju i kilkanaście tysięcy dobornego żołnierza z krajem razem poszło w niewolę Moskiewską, którzy później muszą przysięgać i wnijść w służbę Imperatorowej Katarzyny.

Nastąpiły na tym sejmie frymarki tak urzędów cywilnych jako i wojskowych. Jaki taki głosił się samowładnym; zabierał kasy wojskowe, a partyzanci Moskiewscy kazali wojska redukować w pozostałej części Polski usiłując ostatnie siły ująć krajowi.

Wojskowi, którzy nie służąc pozabierali rangi, niektórzy po razy trzy przedawali, raz po swoich korpusach, drugi raz w Wilnie a trzeci raz do Rekompensów podali się i cywilne urzędy przedawali i wydawali po gorliwych, których z kraju powypędzali.

Jenerał Kościuszko na hasło dźwigającej się ojczyzny swojej powrócił z Ameryki, który walcząc o wolność pod Waszyngtonem, spod przemocy tyranów Anglików wysłużył część ziemi (z której już mógł się wyżywić) i był spokojnym: na hasło swojej ojczyzny powraca i pełni powinność świętą. Pod Dubienką w sześć tysięcy Polaków oparł się Kochowskiemu, dowódcy wojska Rosyjskiego (w liczbie osiemnaście tysięcy). Między zabraną liczbą wojska Polskiego do Rosji razem z krajem, byłem i ja zabrany z brygadą drugą Litewską, w randze Majora. Komendantem był moim natenczas Słomiński w służbie kawaleryjskiej dość umiejętny. Był w wojsku Saskim i w siedmioletniej wojnie przeciw Fryderykowi Wielkiemu. Komenda Brygady całej była często przy mnie, gdyż Komendant nie pilnował, ja zaś miałem w wojsku zaufanie, bo służąc z nimi przez lat dwadzieścia od Szeregowego był mój sposób myślenia dobrze im znany.

W takim tedy stanie nieszczęśliwym będąc zabranym pod przemoc obcego panowania, opłakiwałem los ojczyzny mojej, aż kiedy w roku 1794 zaczął się przebijać odgłos przez zastawione zagrody wojskiem i kordonem z pozostałej części ziemi wolnych Polaków do wojska naszego zabranego, że ojczyzna woła, powstaje z gruzów i żąda ratunku; na to czuły i wierny syn ojczyzny swojej z brygadą poszedłem więc sto mil na przebój spod Kijowa krajem już zabranymi wkoło opasanym przez obce wojska. Za mną w kilkanaście dni ruszył z Brygadą Jenerał Wyżkowski, porzuciwszy też swojego szefa: później jenerał Laziński przez Wołoszczyznę wszedł do Galicji gdzie nie znalazłszy wojsk austriackich i wypocząwszy czas jakiś udał się ku Warszawie i złączył się z wojskiem narodowym. Z głębokiej Ukrainy szło ze mną traktem moim do trzech tysięcy kawalerii, którzy też poporzucali komendantów swoich, a o których ja nie wiedziałem. Nieszczęściem, ze nad rzeką Słuczą zostali rozbici; część bardzo mała uszła, która mnie dopędziła i złączyła się Przebiwszy się przez tyle wojska obcego obronną rękę, stanąłem na wzrost Ojczyzny i złączyłem się z najbliższą i złączyłem się z najwyższym Naczelnikiem, wybranym od narodu polskiego, Kościuszką, pod którym odbywając powinność w obronie ojczyzny swojej, trafiłem w końcu, żem się stał smutnym więźniem dzikiej i odludnej niższej Kamczatki, wzięty raniony w krwawej bitwie Maciejowic.

O tej nieszczęśliwej Maciejowickiej batalii lubo tyle jest detalów, jednak ja moja opinię położę, chociaż może nie będzie zgodną z innymi. Trzema dniami, gdyśmy się zbliżyli ku Fersenowi, którego przeprawy Jenerał Poniński wstrzymać nie zdołał, Fersen jeszcze mieć komunikacji nie mógł, ani złączyć się od Brześcia z Suwarowem, pospieszaliśmy czym prędzej, aby go mieć przed Wisłą i z drugiej strony Wieprza w Widłach spotkać. Szło nam najwięcej o język, w jakiej sile znajdował się nieprzyjaciel, co się wszystko stało podług naszego życzenia. Dwoma dniami przed nieszczęśliwa akcją, posłany ode mnie oficer z komendą pod nieprzyjacielski obóz, schwytał Majora od sztabu jeneralnego i dwudziestu jeńców; od którego powzięliśmy zupełną wiadomość o mocy nieprzyjaciela. Wyznał bowiem, że nieprzyjaciel miał szesnaście tysięcy do boju, szesnaście sztuk armat kalibru wielkiego: my zaś nie mieliśmy nad siedm tysięcy, jedna dużą armatę a mniejszych dwadzieścia. Poszliśmy ku nieprzyjacielowi, Poniński o mil kilka stojący w pięć tysięcy dobornego wojska i kilkanaście armat odebrał rozkaz, aby na drugi dzień posuwał się za naszym obozem, gdzie na lewe skrzydło miał punkt wyznaczony, a kędy nam Denisów Jenerał Moskiewski później wdarł się. Zbliżyliśmy się już późno ku nieprzyjacielowi awangardę jego spędziwszy, natarliśmy aż ku samemu obozowi.

Noc ciemna nie dała rozpoznać sytuacji miejsca, oczekiwaliśmy dnia i posłany był powtórny kurier z rozkazem do Ponińskiego.

Nieprzyjaciel w wilie akcji dostał naszych jeńców oficerów, i dowiedział się o zamiarach, że kiedy nadejdzie sukurs z Ponińskim, będzie nieprzyjaciel atakowany. Użył więc ostatniego ażardu, nie dał czekać, ażebyśmy się wzmocnili sukursem; uprzedził nasze zamiary, i tej samej nocy starał się od Jenerała Ponińskiego poprzecinać pasy dla korespondencji, chociaż dla tego Poninski dwa rozkazy odebrał, pierwszy aby nazajutrz przybywał i łączył się; powtórnie, aby najspieszniej maszerował. Jenerał Poniński nie szedł najbliższą droga porysowana po nas, lecz dla ogłodzonego kraju nadłożył dwie mile i nie przybył na sukurs. Tej samej nocy pod Jenerałem Denisowem zaczął się przeprawiać nieprzyjaciel w bok lewego skrzydła naszego, na ten punkt, gdzie sukurs miał przyjść. Byliśmy pewni, że dla trzęsawicy i błota niedostępnego, nieprzyjaciel tym miejscem przejść nie będzie mógł, lecz ślepa subordynacja i ażard czegóż dokazać nie potrafi. Mościli Moskale faszyny, różne drzewa, nawet tłumoki swoje i trzy armaty utopili. Przed świtem zaczął się z dwóch stron tak: najprzód od lewego skrzydła Denisow, który się w nocy przeprawił w cztery tysiące i natarł, lecz odparty usunął się ku lewemu skrzydłu i zbliżył się ku całej forsie przeciw Naczelnikowi Kościuszce i oba prawie wojska stały w kroku na ogień karabinowy z kartaczowym i sześć godzin nieustanny ogień trwał z obu stron. Trzy razy odpychaliśmy bagnetami nieprzyjacielskie ściany, lecz dwa razy przewyższająca siła w ludziach i armatach przyniosła dla nas skutek nieszczęśliwy bo wszystko legło ofiara na placu.

Prawe skrzydło najprzód złamane zostało, gdzie zabrany Jenerał Sierakowski, Kamiński i Kniaziewicz. Naczelnik Kościuszko udał się na lewe, gdzie i ja z częścią brygady poszedłem na przebój, ale spotkany od świeżej kawalerii pobity i cztery razy raniony razem z Kościuszką zostałem wzięty. Julian Niemcewicz raniony z Kościuszką posłani do Petersburga. Gdzie i Jenerał Fiszer był wzięty a ja posłany do niższej Kamczatki.

Za przyczynę przegranej kładę kilka uwag moich:

1mo. Że nieprzyjaciel był od nas dwa razy silniejszy.

2do. Że uprzedził nasz atak nie dozwalając nam doczekać się dnia dla zmienienia pozycji.

3tio. Nie dał nam połączyć się z sukursem.

4to. Przyszliśmy w nocy na pozycję i nie mogliśmy obwarować miejsc mocną strażą.

O powstaniu drugim narodowym mało opisuje, bo byłem wzięty z placu Batalii w niewolę.

Gdyby Denisow nie był przeszedł w tę stronę, co było początkiem naszej przegranej, bylibyśmy mogli ku sukursowi się rejterować, a w ten czas przy nas była wygrana jako się później pokazało po nieszczęśliwej akcji, ze nieprzyjaciel miał po jednym tylko ładunku. Już tak daleko broń była rozpalona, że tylko na bagnetach się skończyło.

 


PRZEDMOWA

DZIENNIK PODRÓŻY...

NASTĘPNY ROZDZIAŁ