Spis treści

Wstęp

Motto: 

Kiedy porównuję republikę grecką i rzymską z republikami amerykańskimi, rękopiśmienne biblioteki i prymitywny gmin tych pierwszych z potężną prasą i oświeconym ludem drugich, kiedy myślę o ogromnych wysiłkach, jakie się podejmuje, by podle Grecji i Rzymu osądzić Amerykę i za pomocą tego, co stało się dwa tysiące lat temu, przewidzieć, co może się stać dzisiaj, nachodzi mnie ochota, by spalić moje książki i oddać się  poszukiwaniu całkiem nowych pojęć, które pozwoliłyby zrozumieć całkiem nową sytuację społeczną.

Alexis de Tocqueville, „O demokracji w Ameryce”, 1976, strona 216.

    Szybki postęp sprawia, że niejeden czytelnik będzie podzielać cytowane powyżej głębokie myśli Tocqueville’a tak, jak podziela je i autor niniejszej książki. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych brał on czynny udział w budowie polskiego Internetu oraz wdrażaniu Virginia Tech Library System (VTLS) w polskich bibliotekach akademickich i miał okazję zetknąć się ze zjawiskami, które do bibliotek wniósł przełom technologiczny. Teraz podejmuje się niełatwego zadania próby opisania tego, co można by uważać za manifestację istnienia i funkcjonowania w bibliotekach jednej z form tak szanowanego w dzisiejszym świecie fenomenu, który nazywa się Wartością Dodaną (ang. Added Value). Do kanonu zasobów i usług bibliotecznych, od tysiącleci towarzyszących procesowi ludzkiego poznania, została ona dodana dopiero w ostatnich dekadach obecnej epoki szaleńczego wyścigu technologicznego. W dyskutowanym tu przypadku wartością dodaną jest środowisko cyfrowe integrujące wszystkie tradycyjne funkcje współczesnej biblioteki w jeden wspólny organizm, zgodny pod względem funkcjonalnym z kanonem powszechnie zaakceptowanych norm prezentacyjnych i komunikacyjnych.

    Środowisko cyfrowe - tytułowy przedmiot rozważań książki - wbrew pozorom, jest pojęciem niezbyt łatwym do opisania. Będzie ono tutaj interpretowane jako zespół czterech systemów:

  1. bezpośredniego lub pośredniego (poprzez moduły rozpoznawania i konwersji) zapisu liczb,
  2. ich przetwarzania, 
  3. transmisji
  4. prezentacji. 
    Za liczbę uważać się tu będzie ciąg symboli, zewnętrznie postrzegany jako konkatenacja elementów pewnego skończonego alfabetu, zwanego alfabetem cyfrowym, oraz pewnych dodatkowych znaków dopuszczanych przez arytmetykę systemu przetwarzania [1].. Wyselekcjonowana arytmetyka (liczb całkowitych,stałoprzecinkowych lub zmiennoprzecinkowych) definiuje zarówno składnięzapisu liczb, jak i jego semantykę. Styk świata nie-liczbowego ze światem liczb realizują systemy zapisu i prezentacji.

 Zaimplementowane środowisko cyfrowe z jednej strony ma w sobie wiele powabu i dostarcza licznych przyjemności, z drugiej zaś niesie ze sobą wiele nieznanych dotychczas niebezpieczeństw, o skali do niedawna niewyobrażalnej. Zupełnie bezwiednie nasuwa się tu obraz apokaliptyczny [2].. Tempo zmian technologicznych jest jednak takwielkie, że dzisiejsza Wartość Dodana stanie się Bezwartością Odrzuconądaleko wcześniej, niż jesteśmy to w stanie teraz przewidzieć. Jeśli za piętnaście lat ktoś przypadkiem będzie czytał te słowa, to być może zaduma się nad bezsensem inwentaryzacji złomu. Wystarczy zajrzeć do książki Ledley [1962], czy starszych wydań „Propedeutyki Informatyki” [Turski 1979], by się przekonać, że reprodukowane tam zdjęcia przedstawiają sprzęt już dawno nie istniejący. Przesłaniem tej książki nie jest sama inwentaryzacja stanu rzeczy, lecz próba opisu budowy niektórych ważnych prefabrykatów, używanych do budowy wyidealizowanego modelu. Prefabrykatów, które - jak klocki LEGO - mogą posłużyć przekształceniu konkretnej biblioteki do postaci społecznie przyjaznej, łatwej do modyfikacji, a przez to mającej cechy trwałości. Antycypując dalsze wywody autor ośmiela się wyartykułować swoje głębokie przeświadczenie, że technologia cyfrowa ulegnie trwałemu wbudowaniu w dorobek obecnego i - następnych pokoleń rodzaju ludzkiego. Jeśli  coś z niej w przyszłości zostanie odrzucone, to wyłącznie jej poszczególne sprzętowe i programowe manifestacje. Jest jednak spora szansa, że nie zmienione przetrwają jej odpowiednio ogólnie sformułowane cechy. Bardziej przetrwa myśl/idea,  niż jej materialny, chwilowy obraz. Prawdziwym przedmiotem analizy będzie jednak wpływ tej technologii na reakcje i przyzwyczajenia ludzkie, na komunikację społeczną.

    Jeżeli nie będzie to specjalnie odróżnione, to pojawiające się w dalszym ciągu szersze terminy  "technologia cyfrowa",  "dokument cyfrowy" winny być utożsamiane z węższymi terminami "elektroniczna technologia cyfrowa" oraz "elektroniczny dokument cyfrowy". Autor wyraża ubolewanie, że powszechny brak precyzji w wypowiedziach dotyczących tej materii nie stwarza na przyszłość jakiejkolwiek nadziei na ujednolicenie obszarów znaczeniowych tej kategorii pojęć.
 

    Prezentowana książka jest wielopłaszczyznowa i wielodyscyplinarna. Wynika to z profilu zawodowego autora, dla którego organizacyjna materia biblioteki stała się czwartym kolejnym zawodem po chemii, matematyce i sieciach komputerowych. W podjętym temacie zawarte będą zarówno opisy prac własnych o charakterze organizacyjnym, technicznym i koncepcyjnym, jak i rozważania na temat ważniejszych prac innych autorów w podjętym obszarze badawczym. W sensie klasyfikacji Gasparskiego [1981, strona 262], badania przeprowadzone w ramach pracy nad niniejszą książką w dominującym stopniu należą do grupy (a), ze szczególnym naciskiem położonym na podgrupę (a3), tzn. głównie obejmują metody posługiwania się narzędziami – a wśród tych ostatnich najwięcej uwagi poświęcono badaniu narzędzi intelektualnych i metod posługiwania się nimi. Jednakże w części implementacyjnej autor prowadził też badania ludzi i zespołów (podgrupa a1) oraz badania dotyczące relacji sterowania systemu nauki przez nadsystem (podgrupa d4).  Faktyczny krąg badawczy jest więc szerszy, niż można by się spodziewać po głównym tytule książki. Nadmiarowość mieści się w przymiotniku „współczesnej”. Ta złożoność strukturalna z konieczności wprowadza urozmaicenie metodologiczne, jednak case study zawsze jest podporządkowane analizie morfologicznej, która jest traktowana jako nadrzędna.
 
Robocze tezy, które przyświecały podjętym badaniom i w ich trakcie podlegały weryfikacji:

 

    Pewnym problemem był wybór metody badawczej. Powiązanie tradycyjnej, niejednokrotnie liczącej setki lat biblioteki, z nową technologią tworzy rzeczywistość o bardzo wysokim stopniu złożoności. Źródła tej złożoności zdają się tkwić w bogactwie tematycznym przechowywanej w bibliotekach materialnej spuścizny dziejów oraz w odmiennej naturze stykających się ze sobą światów. Styk heterogeniczny zawsze manifestuje swą niestabilność. Na uskokach tektonicznych występują ognie Św. Elma, przy przechodzeniu światła przez powierzchnię międzyfazową następuje załamanie fali, a przy przepływie prądu elektrycznego przez styk dwóch różnych przewodników występuje zjawisko Peltiera. Z tego względu dla opisania rzeczywistości, powstającej po wprowadzeniu nowych technologii do bibliotek, należy posłużyć się odpowiednio precyzyjnym narzędziem poznawczym. Dla potrzeb niniejszej pracy spośród licznych metodologii [Leclercq 1964] wybrana została metoda morfologiczna, opracowana w 1948 roku przez Fritza Zwicky, specjalistę od napędu rakietowego [Zwicky 1948]. W swej pracy proponuje on sześciopunktowe postępowanie: 

a)  Sformułowanie problemu i jego możliwie niezwłoczne uogólnienie
b)  Analizę uogólnionego problemu i bliższe przebadanie istotnych parametrów, które mogą wpływać na jego rozwiązanie
c)   Schematyczne wydedukowanie zbiorowości rozwiązań uogólnionego problemu w kategoriach określających parametrów
d)  Określenie idealnej wydajności  lub idealnej wartości rozwiązań w relacji do wydajności praktycznej, uwzględniającej nieefektywność i straty
e)  Wzajemne porównanie rozwiązań z uwagi na postawione cele i wybór rozwiązań najbardziej odpowiednich do realizacji
f) Szczegółowa analiza, projekt i konstrukcja specjalnie wybranego rozwiązania, najczęściej wymagająca wtórnej (submorfologicznej) analizy.

    Tak więc jako klucz do niniejszej książki należy przyjmować budowę systemu cyfrowego i implikacje, jakie jego implementacja może mieć dla wdrażającej go biblioteki.
 Wybrana tu i dostosowana do tematu pracy metodologia w naturalny sposób narzuciła niniejszej książce dyscyplinę prezentacyjną. Z tego powodu komentarze teoretyczne zostały przyporządkowane poszczególnym blokom morfologicznym i umieszczone na ich końcach. I tu nastąpiło również zawężenie tematyczne. Celem zmniejszenia obciążenia tekstu technologią, rozważania te skoncentrują się tylko na dwóch aspektach:  zasobach cyfrowych oraz komunikacji.

    Materiał przedstawiony w dalszych rozdziałach został celowo ograniczony do obszaru ściśle związanego z potrzebami triady, która jest najbardziej zachowawczą częścią przestrzeni kultury i stanowi jej materialną pamięć: bibliotekami, archiwami i muzeami. Chociaż wpływ technologii cyfrowej na współczesne drukarstwo jest ogromny, wątek ten nie zostanie wpleciony do prezentowanego materiału. Czytelnik zainteresowany tym tematem może  uzupełnić swoją wiedzę sięgając do artykułu Sowińskiego [2001] i bardzo sumiennie przygotowanej książki Bogdana Kamińskiego "Cyfrowy prepress, drukowanie i procesy wykończeniowe" [Kamiński, 1999].


    Mimo znacznego udziału opisów technologicznych w niniejszej książce, nie stanowią one celu samego w sobie. To zaledwie środek do zrozumienia własności opisywanego środowiska i usprawnienia tego, co potrzebne człowiekowi i stworzonej przez niego instytucji - bibliotece. Z opisów tych wynikają liczne wnioski co do kierowania projektami bibliotecznymi. Zadaniem książki jest pokazanie obecnych możliwości technologii cyfrowej i zasygnalizowanie kierunku jej rozwoju wraz z implikacjami dla funkcjonowania bibliotek i komunikacji społecznej.


    Treść książki podzielona została na siedem rozdziałów uzupełnionych niniejszym Wstępem oraz załącznikami, indeksami i bibliografią.

    Pierwszy rozdział ma na celu krótkie zasygnalizowanie nowych wątków badawczych, zainspirowanych obrazem wpływu technologii cyfrowej na zachowania społeczne.

    Drugi rozdział zawiera zarys dotychczasowych przemian technologicznych oraz przypuszczenia co do motywacji działań kluczowych partnerów współczesnych platform technologicznych. Ma to na celu pomóc obecnym i przyszłym dyrektorom bibliotek w wyrwaniu się z finansowego klinczu, do którego nieuchronnie zmierza polityka licencyjna twórców  oprogramowania i koordynowane z nią zmiany w produkcji sprzętu.
    Trzeci rozdział stawia sobie zadanie przedstawienie głównych elementów budowy systemu cyfrowego. Zamiarem autora nie było przeciążanie czytającego humanisty nadmiarem detali technicznych. Niezbędna jednak jest próba oswojenia Czytelnika z informacjami  dotyczącymi dezaktualizujących  się produktów, oraz nazwami tych, które dziś są dopiero w stanie rozwoju. W rękach bibliotekarzy ciągle jest znaczna moc decyzyjna w zakresie inwestycyjnym i nie było by dobrze, gdyby władze bibliotek były bezbronne wobec argumentów o nowinkach technologicznych, nie zawsze właściwej jakości, natrętnie oferowane w reklamach firm komputerowych. Zawsze należy wyposażać instytucję w sprzęt nowej generacji, zwracając jednak baczną uwagę na to, od kogo i co się kupuje. Aby zaspakajać potrzeby czytelnika współczesna biblioteka musi rozumieć jego potrzeby, jego marzenia i - nade wszystko - mówić jego językiem.
  Czwarty rozdział - Zasoby cyfrowe - ma za zadanie pogłębić wiedzę bibliotekarzy o obecnych możliwościach współczesnych narzędzi środowiska cyfrowego. Rozdział ten to realna pomoc w stworzeniu lepszej, bardziej rynkowo atrakcyjnej  formy oferowania usług biblioteki społeczeństwu.

  Rozdział piąty, Dostęp do systemu, po krótkim zasygnalizowaniu nowych tendencji w wyszukiwaniu informacji (wyszukiwanie bayesowskie), koncentruje się na ciągle tak bardzo popularnym i w całym świecie  i w Polsce, protokole Z39.50. Rozdział ten jest gruntownie przepracowaną wersją wcześniejszej publikacji autora, uwzględnia obecnie najnowszą wersję protokołu. Liczne ilustracje mają za zadanie spopularyzować tą technologię głównie w oddziałach informacji naukowej bibliotek, prezentując ją jako narzędzie alternatywne do protokołu HTTP.
    Rozdział szósty poświęcony został komunikacji w systemach cyfrowych. Po dziesięciu latach od momentu zbudowania Polskiego Internetu, po zalewie rynku przez masę zarówno miałkich, jak i doskonałych publikacji na tematy internetowe, ciągle rysuje się potrzeba mówienia i pisania o sieci w coraz to inny sposób. Jest to kolejna próba opowiedzenia o tym tak ważnym aspekcie pracy współczesnej biblioteki, dla której stare znaczenie słowa „sieć” zupełnie się zmieniło.
    Siódmy rozdział stanowi podsumowanie zarówno przemyśleń wypracowanych w trakcie pracy nad niniejszą książką, jak i konkretnych prac inwestycyjnych, wdrożeniowych i organizacyjnych przedsięwziętych przez autora w ostatnim dziesięcioleciu.

    Głębokim przesłaniem książki jest próba skłonienia bibliotekarzy do zaakceptowania konieczności wejścia na drogę  śmiałych innowacji. To próba zwrócenia uwagi, że innowacyjność nie polega na jednorazowym wprowadzeniu automatyzacji, czy skomputeryzowaniu biblioteki. Innowacyjność to proces ciągły, to nieustanna nauka, stałe nadążanie za zmieniającą się rzeczywistością. Przy zawrotnym tempie zmian technologicznych innowacyjność nie jest tylko miłym dodatkiem do pracy – jest absolutną koniecznością.


    Bliższe i bardziej wnikliwe poznanie współczesnej technologii cyfrowej może pomóc niejednej bibliotece w skutecznym stawieniu czoła trudnym wyzwaniom współczesnej epoki. Dla bibliotekarzy wciąż stawianych przed nowymi wyzwaniami ważne jest uzyskanie informacji o tym, na co już w tej chwili może na pewno liczyć, co jeszcze nie jest gotowe,  i jakie są potencjalne zagrożenia.


    Zachowania i zmieniające się  wymagania użytkownika systemu bibliotecznego będą  przedmiotem uwagi, ale nie w głównym nurcie rozważań na łamach niniejszej książki.  W minionych latach i obecnie były one wielokrotnie i obszernie analizowane przez licznych autorów zagranicznych i - w mniejszym wymiarze - krajowych. Spośród wydanych dawniejszych zagranicznych pozycji warto zacytować Licklidera [1970] i Lancastera [1982], z nowszych: Manna [1993], Crawforda i Gormana [1995], Graubarda i LeClerca [1997] oraz Raitta (ed.) [1997]. Spośród monografii w języku polskim z całą pewnością należy wymienić książki: Sitarskiej [1990], Grabowskiej [1995], Wojciechowskiego [1999], a już szczególnie serię wydawniczą Materiały Edukacyjne Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej Uniwersytetu Jagiellońskiego pod redakcją Kocójowej. W tej ostatniej w zakresie tematycznym niniejszej książki mieszczą się szczególnie dwie ostatnie pozycje: "Użytkownicy informacji elektronicznej" [Kocójowa 2000]  oraz "Elektroniczne publikacje w bibliotekach i ośrodkach informacji: teoria i praktyka" [Kocójowa 2001].


    Zmiany postępują coraz szybciej i są nieuchronne. Trzeba się wsłuchać w ich wydźwięk i nie walczyć z tym żywiołem. Nadszedł czas grafiki i dźwięku. Te media niosą w sobie znacznie więcej informacji (binarnie) niż tekst pisany, który tak zdominował funkcjonowanie bibliotek przez minione stulecia. Bibliotekarz zbiorów specjalnych umiał sprostać zapotrzebowaniu wyrażonemu sformułowaniem: „poszukuję starej fotografii z panoramą Morskiego Oka i grupą 4 osób stojących po prawej stronie, wśród których jest kobieta w kapeluszu z dużym rondem”. Systemy cyfrowe stosowane obecnie w bibliotekach mają poważne problemy z realizacją takiego polecenia online, a specjaliści od katalogowania doskonale wiedzą dlaczego. Nie znaczy to jednak, że nie są znane algorytmy pozwalające automatycznie rozpoznać prawdopodobną płeć osoby na zdjęciu, jej strój oraz odzież. Wręcz przeciwnie - takie algorytmy są już obecnie wykorzystywane w telewizji przemysłowej do wykrywania osób o podejrzanym wyglądzie: terrorystów czy złodziei. Precyzja rozpoznawania rysów i budowy twarzy jest obecnie tak wysoka, że pozwala zaprogramować system, mający możliwość automatycznego uruchomienia procedury alarmowej przy rozpoznaniu podejrzanej osoby. Wykrycie tego rodzaju praktyk wzbudza obecnie liczne protesty obrońców praw człowieka. W tym jednak miejscu warto się zastanowić, ilu specjalistów od zbiorów specjalnych jest przygotowanych w polskich bibliotekach do szybkiego wprowadzenia metod indeksowania obrazu, oraz na jakim etapie rozwoju są w tej materii polskie przepisy katalogowania?


    W miarę bogacenia się społeczeństwa zanikną biblioteki specjalne dla inwalidów. Od dawna obserwuje się wśród niewidomych spadek zainteresowania czytaniem książek napisanych pismem Braille’a na rzecz słuchania ich wersji elektronicznych przez syntezator mowy. Do tego przecież nie jest potrzebny kłopotliwy wyjazd do biblioteki, wystarczy komputer we własnym domu, dobrze znanym i odpowiednio zaadoptowanym. O ileż bardziej dotyczy to inwalidów na wózkach. Pójść na koncert, prelekcję, czy konferencję – to i owszem, ale do biblioteki – raczej nie! Po prostu chyba lepiej korzystać z zasobów bibliotecznych na odległość. Dla tej warstwy społecznej należy szybko budować cyfrowe wersje zasobów archiwalnych, ale też i z zaangażowaniem prowadzić wśród autorów akcję na rzecz udostępniania w sieci adaptowanych na potrzeby niewidomych (np. bez rysunków) wersji wydawanych  podręczników akademickich. Konsekwentnie trzymając się przyjętej na wstępie metodologii, autor z żalem zrezygnował z zebrania w osobnym rozdziale tematów związanych z obecnością na sieci niewidomego użytkownika informacji elektronicznej.


    Książka ta jest adresowana do osób, którym bliska jest sprawa efektywnego i powszechnego dostępu do informacji w najszerszym znaczeniu tego terminu; do czytelnika, który bez lęku wkracza w nieznaną przyszłość i ośmieli się sprostać wyzwaniu współczesności, mimo ogromu problemów stawianych przed śmiałkiem. Należy mieć nadzieję, że coraz więcej bibliotekarzy,  zwłaszcza z młodszego pokolenia, będzie podejmowało studia interdyscyplinarne, nie zawężając swego wykształcenia do studiów humanistycznych. Uzupełniającą wagę czynnika poza-humanistycznego w nauce o informacji podkreślił ostatnio Windsor [1999]. Tylko taka postawa bibliotekarzy może w zasadniczy sposób zmienić wizerunek biblioteki w oczach współczesnego czytelnika - jakże często zgodny z pełnym głębokiego sarkazmu obrazem nakreślonym przez Umberto Eco [Eco 1993]. Na dalszych stronach tej książki podjęte zostaną ograniczone starania mające na celu ułatwienie przyswojenia nowoczesnych technologii w bibliotekach i systemach informacyjnych oraz wskazanie obecnych i przyszłych niebezpieczeństw wraz z propozycjami przeciwdziałania im.

[1] można tu wymienić: znak (+, -), separator części całkowitej od ułamkowej (kropka, lub przecinek), znacznik wykładnika w arytmentyce zmiennoprzecinkowej (E, 10), separatory grupowania cyfr (odstępy, przecinki, kropki)

[2] „I rzecze mi:«Weź i połknij ją, a napełni wnętrzności twe goryczą, lecz w ustach twych będzie słodka jak miód»”, Ap. 10, 9