Spis treści

7 Rekapitulacja


Motto:

A że wartość rady w znacznej mierze zależy od czasu, nieuniknienie musi się zdarzyć, iż zdanie moje o niektórych rzeczach dociera do ciebie wtedy, gdy słuszniejsze jest już zdanie przeciwne

Seneca L.A. Listy moralne do Lucyliusza. str.280
.

Książka i jej przesłanie

Publikacja niniejsza jest pierwszym w literaturze polskiej opracowaniem podjętego tematu. Pewnym wytłumaczeniem dotychczasowego braku zainteresowania innych potencjalnych autorów może być wymagana w omawianiu tej tematyki wielodyscyplinarność zainteresowań oraz konieczność uwzględnienia aspektów związanych z wdrażaniem nowych rozwiązań.

Wstęp do książki ukazał tło historyczne pojawienia się technologii cyfrowej. Obecny stan burzliwych dyskusji nad potencjanymi konsekwencjami masowego wdrożenia tej technologii przypomina podobne reakcje w okresie wcześniejszych przełomów technologicznych i należy przypuścić, że ich finał będzie podobny. Nigdy nie było odwrotu od wyborów których dokonywały masy społeczne.

W zakresie badania narzędzi, związanych ze środowiskiem cyfrowym, w książce przeprowadzono analizę sprzętowej scieżki rozwojowej i określono przypuszczalny obraz zapotrzebowania użytkownika oraz oferty rynkowej. W drugim etapie dokonano oceny funkcjonowania pewnego środowiska programistycznego. Modułom morfologicznym przyporządkowane zostały rozmaite aspekty użytkowania środowiska cyfrowego. W ramach rewizji terminologii znaczną uwagę poświęcono znakom, dokumentom i kodowaniu, ze szczególnym uwzględnieniem obsługi dokumentów wielojęzycznych, a wśród nich tych, które wydają się nam najbardziej odległe i trudne – pisanych w językach dalekowschodnich. O fascynacji tego typu literaturą pisał Migoń [1969], a zainteresowanie tym regionem świata wydaje się obecnie bardzo wzrastać z uwagi na wzrost zamożności społeczeństw oraz obniżenie kosztów i skrócenie czasu podróży. W zarysowanym obrazie uwypuklona została funkcja integracyjna środowiska cyfrowego. Odnosi się ona zarówno do przechowywanej w systemie rozmaitości obiektów, jak i różnych środowisk użytkowników. Tak więc z jednej strony autor pokazał swobodną możliwość integracji różnojęzycznych skryptów w ramach pojedynczego dokumentu, z drugiej wykorzystanie polimorfizmu systemu do integracji dostępu do niego różnych użytkowników (osoby widzące i niewidzące). Warto też mieć na względzie fakt, że środowisko cyfrowe umożliwia integrację instytucji o bardzo różnych profilach. Bibliotekarzom szczególnie bliska jest współpraca z archiwami i muzeami. Świetną bibliografię tego typu narodowych i międzynarodowych projektów opublikowałą ostatnio Maria Witt [2001].

Implementacja technologii

W zakresie implementacji książka jest podsumowaniem dziesięcioletnich wysiłków autora, zmierzających do stworzenia prototypu kompleksowego, akademickiego systemu informacyjnego. Wysiłki te obejmowały stronę organizacyjną, techniczną, społeczną i teoretyczną tworzenia takiego systemu. Uzyskane wyniki są wymierne pod względem implementacyjnym. Autor zorganizował 3 konsorcja: jedno ogólnopolskie - bibliotek akademickich, wdrażających system VTLS (funkcjonuje), oraz 2 regionalne: Trójmiejską Akademicką Sieć Komputerową (TASK, funkcjonuje), Trójmiejskie Porozumienie Bibliotek PAN ds. wdrażania VTLS (niestety w stadium agonalnym), oraz stworzył organizacyjne podstawy do integracji bibliotek akademickich i naukowych Trójmiasta we wspólnym systemie VTLS wokół Centrum Informatycznego TASK (in statu nascendi). W ścisłej współpracy z tymi bibliotekami VTLS, które współdziałały w realizacji koordynowanych przez autora KBN-owskich projektów na bazy danych, udało się doprowadzić do prezentacji pierwszych polskich katalogów online w Internecie: najpierw widzianych poprzez telnet, potem przez WWW. Osobnym, wspaniale przedstawiającym się rozdziałem jest współpraca autora z dr Januszem Młodzianowskim, która, choć na razie nie owocuje jeszcze  opublikowanymi efektami wspólnych poczynań, znakomicie przyczynia się do rozwoju niesłychanie cennych, tanich i stabilnych interfejsów dostępowych do systemów informacyjnych. Wynikiem współpracy jest pierwsza polska publikacja aplikacji internetowych w USA (Młodzianowski 1996).

Po złożeniu przez autora rezygnacji z przewodniczenia Zespołowi Koordynacyjnemu Bibli otek Wdrażających VTLS zajął się on tworzeniem struktury systemu informacyjnego na Wydziale Filologiczno - Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego, organizacją dostępu osób niewidomych do Internetu oraz edytorstwem sieciowym, cały czas koordynując budowę sieci lokalnych i usług sieciowych na Uniwersytecie Gdańskim.

Bez większej obawy można tu zaryzykować stwierdzenie, że zręby teoretyczne funkcjonowania tego rodzaju systemów informacyjnych (w tym bibliotek) tworzone były prawie wyłącznie w USA. W pierwszej fazie rozwoju tych systemów udział europejskiej myśli (w tym polskiej) oraz technologii dalekowschodniej był znikomy. W przypadającej na ostatnią dekadę minionego stulecia, dojrzałej fazie tego rozwoju, poza-amerykańskiej reszcie świata pozostało zadanie naturalnego pytania: “jak my możemy skonsumować cudze doświadczenia”? Wówczas okazało się, że przeniesienie amerykańskich doświadczeń na inny grunt wcale nie jest takie proste.

Pierwszym obszarem przeniesienia doświadczeń amerykańskich była zachodnia Europa. Rejon ten nie podlegał restrykcyjnej polityce COCOMu i dzięki temu infrastruktura techniczna (telekomunikacja i sprzęt komputerowy) nie odbiegały zbyt daleko od poziomu amerykańskiego. Chociaż w sensie liczbowym rynek ten jest porównywalny z rynkiem amerykańskim, to jednak jego wielojęzyczność, odmienność kulturowa oraz protekcjonistyczna polityka eksportowo-importowa nie sprzyjały osadzaniu się gotowego produktu amerykańskiego w tym rejonie. Amerykańskie normy narodowe i przemysłowe przyjmowane były w Zachodniej Europie bardzo niechętnie z wyraźną tendencją do wypierania ich nie zawsze lepszymi normami ISO. Tu szybko zaczęła wychodzić na jaw wyższość administracji państwowej USA i swojego rodzaju wyższy poziom ‘inteligencji post-biurokratycznej’ Amerykanów. W USA akty normatywne są własnością publiczną i na mocy prawa są dostępne w sieciach komputerowych za darmo i można je legalnie kopiować. W odróżnieniu od nich wszystkie normy ISO są dostępne wyłącznie w obiegu komercyjnym, nie wolno ich kopiować i przez to ich stopień opanowania jest nieporównanie niższy niż norm amerykańskich. Elementowi temu należy przypisać znaczącą rolę w dywersyfikacji rozwiązań europejskich w stosunku do amerykańskich. Znaczącą, ale nie główną. W końcu przecież Amerykanie mają nie tylko wspólne normy, ale i język; jedną bibliotekę narodową, jeden budżet, jeden rząd. Tej centralizacji Europa próbuje przeciwstawić zarządzanie kolegialne oparte o balans rozbieżnych interesów. Jest to skuteczne podczas obrony interesów wobec reszty świata, natomiast bardzo nieskuteczne na poziomie wewnętrznej unifikacji. I ta nieskuteczność europejskiej demokracji najlepiej dała o sobie znać właśnie w obszarze sieci komputerowych i bibliotek.

Polsce w ostatnim dziesięcioleciu sprzyjał los. W okresie przełomu politycznego 89/90 kraj od strony technicznej był w pewnym sensie pusty. Większość sprzętu komputerowego - głównie komputery Jednolitego Systemu oraz ODRA w większości wypadków były zdekapitalizowane. Amerykańska oferta pomocy złożona kilku wyróżniającym się ośrodkom akademickim trafiła na podatny grunt. Sprzętu osobistego nie było praktycznie wcale, stan unifikacji sprzętu będącego w posiadaniu przeciętnych instytucji - praktycznie zerowy. Techniczne i teoretyczne wykształcenie kadry było dobre, satysfakcjonujące też było wsparcie ze strony władz zarówno uniwersyteckich jak i ministerialnych.. Zauważalnym niedomaganiem był znikomy dostęp do dokumentacji technologicznej, słabość ustawodawcza systemu oraz nieumiejętność zarządzania projektami.

Wdrożenie nowych technologii w bibliotekach polskich było możliwe dzięki gotowości infrastruktury ludzkiej (o szerokim spektrum specjalności) oraz amerykańskiemu kapitałowi zaoferowanemu na niezwykle dogodnych warunkach (Czermiński, 2000). W stosunku do projektów indywidualnych pierwszej fazy (Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Gdański) strona amerykańska okazywała daleko idącą wyrozumiałość zarówno w odniesieniu do uchybień w części prawnej wniosku (w tym miejscu ujawniały się znaczne rozbieżności pomiędzy prawem amerykańskim i dawnym, ale ciągle obowiązującym prawem polskim) jak i niekompletności, czy niespójności części merytorycznej. Niejako w rewanżu za tą wielkopańską postawę Ofiarodawca otrzymał zupełnie nieoczekiwany prezent: szybko rozrastające się konsorcjum sklejonych własnym sumptem bibliotek. Od tych bibliotek Ofiarodawca nie domagał się współfinansowania projektu i był nawet skłonny odstąpić od ustalonego wstępnie przez siebie maksymalnego pułapu grantu (300 tys USD). Uniwersytet Gdański złożył wniosek na sumę 540 tys. USD i po odpowiednim uzasadnieniu otrzymał całą wnioskowaną sumę. Obdarowani sami czuli się zobowiązani do znalezienia kolejnych sponsorów, na własnym gruncie zwielokrotniając pierwotny wkład amerykański funduszami własnymi uczelni oraz pozyskanymi z MEN, KBN i Open Society Institute. System przekroczył masę krytyczną i zaczął się sam rozwijać. Wydaje się, że fundatorowi dokładnie o to chodziło.

Jest rzeczą ciekawą, że w bardzo wielu przypadkach okres upływający od momentu pojawienia się możliwości realizacji pewnego zadania do momentu faktycznego jego wdrożenia wynosił od 1.5 do 2 lat. Było to stosunkowo proste do wytłumaczenia, jeśli chodzi o moduły oprogramowania sieciowego na trzech (potem czterech, pięciu i sześciu) serwerach. Było to jednak bardzo zaskakujące w odniesieniu do takich urządzeń jak komputery osobiste, przełączniki sieciowe, czy nawet UPSy. Ale dotyczyło to również takich spraw jak gotowość do katalogowania, udostępnienia OPACu, czy zamknięcia katalogu kartkowego (ten ostatni przypadek okazał się chyba najtrudniejszy w przeprowadzeniu). Okazało się, że jednym z najlepszych lekarstw na przyspieszenie implementacji jest rygorystyczny i częsty nadzór ze strony fundatora. W tym miejscu podkreślić trzeba, że godną pochwały pragmatyką popisał się KBN, finansujący przez kilka lat tworzenie baz danych. Sieciowa kontrola realizowanych zadań wymogła na bibliotekach otwarcie OPAC-ów (mimo małej początkowo jego liczebności) i skrupulatną dokumentację wykonanych prac.

Osadzenie przez pięć pierwszych bibliotek (AGH, UG, UJ, UW, UWr) systemu bibliotecznego na własnościowym systemie Hewlett-Packarda MPE dało tym bibliotekom przez ponad pól dekady pełny komfort stabilnej pracy, bez uczucia niepokoju załamania systemu w wyniku przestępczego złamania praw dostępu z zewnątrz. O tym, że zarzuty wyboru przez te biblioteki nie-UNIXowego systemu operacyjnego były niepoważne, najlepiej świadczy fakt, że najnowszy system informatyczny ZUS zarówno ze względów bezpieczeństwa jak i wydajności nie bazuje na UNIXie. Odejście przez VTLS od własnościowych systemów operacyjnych na rzecz UNIXa związane jest z jednej strony z naturą migracji oprogramowania bibliotecznego (np. wymagana obsługa UNICODE’u), z drugiej ze wzrastającymi kosztami kształcenia i szkolenia kadry operatorskiej i programistycznej, a wreszcie z coraz wyższymi kosztami dostosowania samego systemu operacyjnego do szybko zmieniającej się technologii sprzętowej. Na szczęście doświadczenie ubiegłych lat pozwoliło na zidentyfikowanie dziur w systemach operacyjnych i zauważalne ich uszczelnienie. Pozwala to patrzeć ze znacznie większym spokojem w nadchodzącą przyszłość.

Do sukcesów należy zaliczyć organizację centralnego finansowania (z funduszy KBN i MEN) szeregu wspólnych przedsięwzięć (retrospektywne katalogowanie, zakup licencji systemu dla nowych członków konsorcjum, uzupełnienie brakującego oprogramowania). Wycofanie się KBNu z finansowania tego rodzaju zadań trzeba uznać za bardzo niefortunne i należy dołożyć starań do zmiany tego stanowiska. Zachodzi obawa, że technologiczne marzenia KBN o utworzeniu polskiego Internetu Optycznego mogą skonsumować poważną część funduszy przeznaczonych na naukę, nie dając w zamian odczuwalnej poprawy dostępu końcowego użytkownika do zasobów sieciowych (Czermiński [1999]).

Zrozumienie aktualnych tendencji rozwojowych pozwoliło uniknąć wprowadzenia do niektórych ośrodków akademickich Polski pewnych technologii wycofywanych już w USA. Tak np. w wyniku decyzji autora tej książki gdańskie środowisko akademickie nie zakupiło dla siebie oferowanych w ramach tzw Akademickiej Inicjatywy IBM starych komputerów klasy maineframe, zakupując od razu system UNIXowy. Z podobnych względów w Gdańsku nigdy nie rozpowszechniła się sieć DECNET, oszczędzając budżetowi zupełnie niepotrzebnych wydatków.

Struktura sprzętowo-programowa systemów informacyjnych Uniwersytetu Gdańskiego była budowana w oparciu o przewidywany rozwój zmian technologicznych. Implementowany w Bibliotece Głównej UG system sprzętowy modelowany był pod kątem następujących cech użytkowych:

  1. Oprogramowanie użytkowe winno umożliwiać zdalny dostęp do baz danych (tryb online) poprzez sieci rozległe (IP, X.25) i telnet. Wybrano VTLS (Virginia Tech Library System).
  2. System komputerowy musiał posiadać rekomendację dostawcy oprogramowania użytkowego i posiadać możliwie długi okres międzyawaryjny (wysoki współczynnik MTBF) dla serwerów i jego krytycznych elementów takich jak pamięć RAM i dyski. (VTLS wskazał na Hewlett-Packarda)
  3. Biblioteka winna dysponować dwoma serwerami: jednym głównym i jednym zapasowym, dającymi możliwość szybkiego rozwiązania sytuacji awaryjnej (zakupiono dwa serwery, ale awaryjna sytuacja nie zaistniała ani razu)
  4. Było pożądane, by w pomieszczeniu gdzie pracuje serwer biblioteczny, znajdował się węzeł miejskiej sieci komputerowej, umożliwiając tym samym obniżenie kosztów szerokopasmowego dostępu do serwera (przedsięwzięcie zakończyło się na Uniwersytecie Gdańskim pełnym sukcesem)
  5. Serwer biblioteczny winien stanowić spójny element całego systemu uniwersyteckiego, korzystając ze wspólnych zasobów takich, jak: kartoteki studenckie i pracownicze, kartoteki materiałowe dla środków trwałych, nietrwałych i inwentarza, kartoteki księgowe (element okazał się być absolutnie nie do zrealizowania)
  6. Redukcja zakupów urządzeń, które mają odpowiedniki sieciowe (mogą być wyposażone w karty sieciowe). Dotyczyło to w pierwszym rzędzie wysoko wydajnych drukarek sieciowych. Dla BGUG już w 1992 roku zakupiona została drukarka sieciowa HP Laser Jet III i całkowicie spełniła pokładane w niej nadzieje.
  7. Oprogramowanie na CD oraz CD-ROMowe bazy danych (w tym bibliografie narodowe i CD MARC) winny rezydować na sieciowym serwerze CD-ROMowym. Zakupiono drugi w Polsce (po Politechnice Wrocławskiej) serwer CD-ROMowy. Wykorzystywany jest on tylko w sieci lokalnej pod nadzorem systemu NetWare na terenie Biblioteki Głównej. Usługa dostępu do tego serwera nie wydostała się poza gmach Biblioteki Głównej, inaczej niż ma to miejsce np. z serwerem Biblioteki Głównej PG. Trudno zaakceptować tłumaczenie, że jest to wynikiem różnic w protokołach (IPX vs. IP), bo już wiele lat temu dokonano ujednolicenia akademickich adresów novelowskich w Trójmieście i przynajmniej na poziomie filii Biblioteki Głównej dostęp do tych zbiorów mógłby być poprzez klienta novelowskiego.
  8. Integracja usług po sieciach cyfrowych, w tym rozwiązanie problemu telefonii i telekonferencji. Problem jest trudny od strony ekonomicznej, a niekiedy i organizacyjnej. Na Uniwersytecie Gdańskim, którego jednostki dydaktyczne i naukowe rozmieszczone są w trzech miastach funkcjonują centrale telefoniczne 5 różnych producentów, w tym tylko 3 są cyfrowe. Pierwszy etap integracji usług cyfrowych został zakończony dopiero w lutym 2002 roku, obejmując połączenie 3 cyfrowych central po traktach E-1 wydzielonych z dostępnego na kampusach pasma OC-3. Sprawa ta przybliża się w miarę zwiększenia przepustowości sieci lokalnych (przełączniki dostępowe obsługują styk E-1 począwszy od gigabitowego Ethernetu). Problematyka płatności za telekomunikację na ogół nie kojarzy się z istniejącymi sieciami komputerowymi i możliwość zaoszczędzenia tu jakichś sum ciągle nie jest przedmiotem dyskusji. Przy okazji warto zauważyć, że popularny IRC (Internet Relay Chat) jest obecnie bardzo rozpowszechniony, natomiast telefonia internetowa - prawie wcale. Czyżby w tym ostatnim przypadku było to wynikiem obniżonej prywatności kontaktu rozmówców z uwagi na kontakt głosowy?
  9. Redukcja udziału technologii opartej na papierze. W szczególności dotyczyło to zamknięcia sporządzania katalogu kartkowego (zgodnie z porozumieniem zawartym z Dyrektorem BGUG katalog kartkowy został zamknięty po doprowadzeniu sieci komputerowej do ostatniej filii Biblioteki Głównej). Próba przeforsowania wydawania wewnętrznych instrukcji w formacie HTML i umieszczania ich aktualnych wersji na sieci spotkała się z ostrym oporem autorów. Domagano się nadawania ISBN nawet małym broszurkom. Należy przypuszczać, że u podstaw takiego zachowania leży ciągle niska reputacja wydawnictw elektronicznych i nieodpowiednie ich traktowanie w wykazie dorobku publikacyjnego. Do tej samej kategorii należało obniżenie hierarchii zakupu dla BGUG drogiej drukarki systemowej MPE intensywnie używanej w niektórych bibliotekach do ogromnych objętościowo kontrolnych wydruków rekordów o niskim stopniu przetworzenia porównawczego


W podsumowaniu można bez obaw powiedzieć, że rozpoznanie technologiczne i implementacja modelu zakończyła się pełnym sukcesem. W trakcie wdrażania systemu pojawiły się sytuacje pierwotnie całkowicie nieoczekiwane. Do największych niespodzianek należy zaliczyć następujące:

Problemy do rozwiązania



Ciągle pozostaje znaczne pole spraw do rozwiązania. Do najbardziej palących należy:

  1. Ponowne zdefiniowanie realnej polityki państwa w stosunku do bibliotek na początku nowego milenium
  2. Sformułowanie polskiego odpowiednika Freedom to Information Act i uwzględnienie tego aktu w prawie autorskim i prawach pokrewnych
  3. Zmiana przepisów rankingu publikacji naukowych na korzyść środowiska elektronicznego
  4. Zamówienie i wykonanie niezależnej ekspertyzy stanu obciążenia polskich sieci akademickich i naukowych oraz dostępu do najważniejszych serwerów, a następnie zaprojektowanie i centralne sfinansowanie usunięcia wąskich gardeł przepływu pakietów
  5. Przeprowadzenie analizy wydatków na obsługę oprogramowania licencyjnego w skali całego kraju
  6. Przygotowanie założeń i ogłoszenie rządowego programu konkursów na prace informatyczne, których realizacja pozwoliłaby wyeliminować najbardziej kosztowne licencje zagraniczne

Myśląc o przyszłości

Każde rozmyślania nad naszą przyszłością to swego rodzaju wróżenie z fusów. Jednak przy pewnej dozie wiedzy technologicznej dnia dzisiejszego można się zdobyć na jakieś przybliżenie najbliższej przyszłości. Jeśli szukać jednozdaniowej odpowiedzi na pytanie „Co nas wkrótce czeka?” niewątpliwie należało by zacytować podtytuł znakomitej książki Williama Mitchella e-topia: „Urban life, Jim – but not as we know it”. A więc życie miejskie, aliści jakoś zdecydowanie odmienne od tego, które jest nam znane. Jakby na potwierdzenie tej prognozy w szwajcarskim miasteczku Hunenberg za pieniądze milionera Otto Beisheima czteroosobowa rodzina państwa Steinerów przez 3 lata zgodziła się mieszkać w domu XXI wieku, udostępniając online fragment swego domu cyfrowo zautomatyzowanego „do szpiku kości”. Z projektem tym można się zapoznać online pod URL: http://www.futurelife.ch,

Rozwój technologii cyfrowej jest zależny od finansowania go przez masowego odbiorcę, ale stymulowanie tego procesu jest w znacznej mierze w rękach wielkich korporacji oraz rządów mocarstw światowych – w głównej mierze USA. Prognozy zmian technologicznych wskazują na bardzo daleko posuniętą miniaturyzację sprzętu, redukcję materiałowych kosztów produkcji, ograniczenie czasu pracy i poziomu zatrudnienia oraz zwiększanie się czasu wolnego, którego zagospodarowaniem do niedawna zajmował się głównie przemysł rozrywkowy. Technologia cyfrowa wprowadza po raz pierwszy bardzo ciekawą i potrzebną alternatywę spędzania czasu wolnego: personalną działalność wydawniczą z globalną dystrybucją dorobku, oraz mechanizmy aranżowania międzynarodowych zespołów projektowych (wolontariat i komercja). Od znacznego już czasu wypracowywane są nowe formy pracy nakładczej poza fizycznymi budynkami zakładów produkcyjnych oraz nowe formy edukacji. Tryb interakcji dodatkowo wprowadza nowe narzędzia do kształcenia w skali, która do niedawna była nie do pomyślenia. Dla instytucji komercyjnych technologia informacji umożliwiła wprowadzenie zdalnych usług z zakresu gromadzenia, wyszukiwania i przetwarzania informacji. Z usług tych instytucji korzysta w tej chwili wiele bibliotek (czasopisma i bazy online). Zmienia się wizja uczestnictwa społecznego w obiegu informacji. Najważniejszym, choć nie jedynym do zaakceptowania modelem, staje się model zdelokalizowany, ruchomy. Być może większe przemiany modelowe zajdą w szkolnictwie, niż w bibliotekach. Wprost niesłychanie zmienia się uczestnictwo inwalidów w życiu społecznym i wydaje się, że generalnie rzecz biorąc technologia cyfrowa znacznie przyspiesza przemiany demokratyczne.

Nie należy przypuszczać, że obecność technologii cyfrowej w jakiejkolwiek bibliotece mogła by zagrozić jej istnieniu. Odwrotnie – jej brak może implikować początek procesu przypisywania jej przymiotnika „nienowoczesna”, spadek liczby czytelników i postępujące kłopoty z uzyskaniem funduszy. Jednak kompleksowe wprowadzenie technologii cyfrowej do biblioteki zmienia radykalnie i nieodwracalnie jej charakter, wprowadzając wszystkie elementy znane wcześniej z przemysłu: redukcję etatów, przesunięcia na inne stanowiska pracy, obowiązkowe szkolenia w zakresie nowej technologii (nie zawsze akceptowane przez personel), pojawienie się nowego rodzaju wykształconego i wymagającego czytelnika, umiejącego egzekwować swoje prawa. Dramatycznie zmienia się rola dyrektora takiej biblioteki. Na pierwszy plan zaczynają się wysuwać sprawy zamówień publicznych i obsługi kontraktów licencyjnych (zarówno techniczne, jak i prawne), bezpieczeństwa zasobów materialnych oraz terminowości i dyscypliny finansowej rozliczenia otrzymanych grantów. Jeśli powołać się na kilka znaczących przypadków odwołania dyrektorów dużych bibliotek naukowych w ostatnie dekadzie, to można powiedzieć, że w warunkach Polski jest to zuważalny problem. Klucz do poprawnej ekonomii funkcjonowania bibliotek to innowacyjność, by dostosować je do współczesnych, zmieniających się potrzeb i obyczajów czytelników, współpraca międzybiblioteczna oraz mądra i bardziej stanowcza polityka państwa. Należy żywić nadzieję, że przyszłość obejdzie się życzliwie z bibliotekami.

W ostatnich latach w środowisku bibliotekoznawców oraz teoretyków kultury bardziej niż bibliotekarzy wybuchają spory na temat bliższej czy dalszej perspektywy zastąpienia papieru przez nośniki informacji narodzone w XX wieku; zastąpienia książki przez elektroniczny dokument cyfrowy. Temat ten doczekał się u nas sumiennej analizy (Grygrowski [2001]), wiele jego aspektów zostało również poruszonych w niniejszym opracowaniu i pewnie jeszcze nie raz będzie podejmowany w różnych publikacjach. Z odnotowanych wypowiedzi prominentnych postaci wyziera jednak głównie emocja wyrażana w stosunku do adwersarzy i raczej skromna wiedza technologiczna; często przebija też brak elementarnego realizmu.

Zdaniem autora niniejszej książki problem papieru winien być w głównej mierze rozważany z perspektywy dostawy surowca do produkcji, który ma do spełnienia dużo ważniejszą rolę niż książka (przykro to powiedzieć): regeneracji tlenu w atmosferze ziemskiej – i co nie mniej ważne – utrzymania faktycznie bardzo cienkiej warstwy gleby. Problem ekologiczny winien tu być postrzegany przez pryzmat trudności napotykanych w odtworzeniu pierwotnego ekosystemu Afryki w strefie tropikalnej oraz Kanady i Rosji w strefie arktycznej, oraz ginących lasów deszczowych (Brazylia, Polinezja). Jeśli jakiś kraj nie może dostarczyć surowca do produkcji papieru z własnych plantacji – po prostu niech zmieni technologię nośników informacji. Jeśli jednak chodzi o realistyczną prognozę, to poglądy autora tych słów są następujące:

  1. Całkowitej eliminacji papieru należy oczekiwać i domagać się obszarze administracji (państwowej i korporacyjnej). Przytoczone na łamach tej książki akty legislacyjne USA i Polski wyraźnie wskazują na już nakreślony kierunek. Należy jednak pamiętać, że eliminacja papieru w obrocie administracyjnym pozwala na złożenie dokumentu tradycyjnego na papierze, natomiast instytucja otrzymująca tego rodzaju dokument skanuje, archiwizuje jego cyfrowo uwierzytelniony obraz – a sam oryginalny dokument natychmiast niszczy.
  2. Korespondencja osobista będzie absolutnie i bardzo szybko zdominowana przez technologię cyfrową, ze wzrastającym udziałem dostarczania bezprzewodowego do komunikatora osobistego.
  3. Informacja prawna jest znacznie skuteczniejsza w postaci cyfrowej, niż w postaci drukowanej na papierze - zwykle ma zintegrowane nowelizacje. Już teraz można to łatwo spostrzec zarówno na przykładzie Sejmu, jak i parlamentów narodowych. Należy oczekiwać dominacji wersji online zarówno nad wersją drukowaną, jak i CD-ROM-ową.
  4. Informacja komunalna (np. informatory kulturalne, informatory o usługach komunalnych, rozkłady jazdy środków komunikacji miejskiej, informacja turystyczna, przewodniki po zabytkach) w większości przypadków będzie pokojowo współistnieć w formach drukowanych i online – ta ostatnia będzie zawsze bardziej aktualna. Lokalnie (przewodniki po miastach i zabytkach) będzie nadal występować w postaci nagrań obecnie analogowych, potem cyfrowych.
  5. Encyklopedie i słowniki będą szybko zmniejszać nakłady wersji drukowanych na papierze na rzecz wersji na dyskach optycznych. Zarysowała się tendencja do oferowania usługi dostępu online do pojedynczego hasła.
  6. Literatura piękna – w tym dziecięca - przez długie lata będzie wychodzić praktycznie wyłącznie w formie drukowanej na papierze. W miarę poprawy jakości książki ładowalnej rozpocznie się proces powolnej migracji technologicznej.
  7. Literatura naukowa wydaje się migrować w kierunku technologii cyfrowej. Prawdopodobnie ta technologia najpierw zdominuje publikacje z dziedzin nisko dotowanych, potem z dziedzin ścisłych i technicznych, następnie obejmie dziedziny artystyczne, a na końcu szeroko rozumianą humanistykę.
  8. Podręczniki szkolne będą migrować do wersji ładowalnej z sieci, gdy tylko zaistnieją po temu technologiczne i produkcyjne możliwości. Masowego pojawienia się książki ładowalnej z sieci nie należy oczekiwać przed rokiem 2010.
Czytelnikowi, który dotarł cierpliwie do tego miejsca składam niniejszym serdeczne podziękowanie, do którego dołączam również gratulacje. To dowód prawdziwego heroizmu w tych pełnych pośpiechu czasach.