Spis treści
7 Rekapitulacja
Motto: 
A że wartość 
rady w znacznej mierze zależy od czasu, nieuniknienie musi się zdarzyć, iż 
zdanie moje o niektórych rzeczach dociera do ciebie wtedy, gdy słuszniejsze jest 
już zdanie przeciwne
Seneca L.A. Listy moralne do Lucyliusza. 
str.280.
Książka i jej przesłanie
Publikacja niniejsza jest 
pierwszym w literaturze polskiej opracowaniem podjętego tematu. Pewnym 
wytłumaczeniem dotychczasowego braku zainteresowania innych potencjalnych 
autorów może być wymagana w omawianiu tej tematyki wielodyscyplinarność 
zainteresowań oraz konieczność uwzględnienia aspektów związanych z wdrażaniem 
nowych rozwiązań.
Wstęp do książki ukazał tło historyczne pojawienia się 
technologii cyfrowej. Obecny stan burzliwych dyskusji nad potencjanymi 
konsekwencjami masowego wdrożenia tej technologii przypomina podobne reakcje w 
okresie wcześniejszych przełomów technologicznych i należy przypuścić, że ich 
finał będzie podobny. Nigdy nie było odwrotu od wyborów których dokonywały masy 
społeczne.
W zakresie badania narzędzi, związanych ze środowiskiem 
cyfrowym, w książce przeprowadzono analizę sprzętowej scieżki rozwojowej i 
określono przypuszczalny obraz zapotrzebowania użytkownika oraz oferty rynkowej. 
W drugim etapie dokonano oceny funkcjonowania pewnego środowiska 
programistycznego. Modułom morfologicznym przyporządkowane zostały rozmaite 
aspekty użytkowania środowiska cyfrowego. W ramach rewizji terminologii znaczną 
uwagę poświęcono znakom, dokumentom i kodowaniu, ze szczególnym uwzględnieniem 
obsługi dokumentów wielojęzycznych, a wśród nich tych, które wydają się nam 
najbardziej odległe i trudne – pisanych w językach dalekowschodnich. O 
fascynacji tego typu literaturą pisał Migoń [1969], a zainteresowanie tym 
regionem świata wydaje się obecnie bardzo wzrastać z uwagi na wzrost zamożności 
społeczeństw oraz obniżenie kosztów i skrócenie czasu podróży. W zarysowanym 
obrazie uwypuklona została funkcja integracyjna środowiska cyfrowego. Odnosi się 
ona zarówno do przechowywanej w systemie rozmaitości obiektów, jak i różnych 
środowisk użytkowników. Tak więc z jednej strony autor pokazał swobodną 
możliwość integracji różnojęzycznych skryptów w ramach pojedynczego dokumentu, z 
drugiej wykorzystanie polimorfizmu systemu do integracji dostępu do niego 
różnych użytkowników (osoby widzące i niewidzące). Warto też mieć na względzie 
fakt, że środowisko cyfrowe umożliwia integrację instytucji o bardzo różnych 
profilach. Bibliotekarzom szczególnie bliska jest współpraca z archiwami i 
muzeami. Świetną bibliografię tego typu narodowych i międzynarodowych projektów 
opublikowałą ostatnio Maria Witt [2001].
Implementacja technologii
W zakresie implementacji 
książka jest podsumowaniem dziesięcioletnich wysiłków autora, zmierzających do 
stworzenia prototypu kompleksowego, akademickiego systemu informacyjnego. 
Wysiłki te obejmowały stronę organizacyjną, techniczną, społeczną i teoretyczną 
tworzenia takiego systemu. Uzyskane wyniki są wymierne pod względem 
implementacyjnym. Autor zorganizował 3 konsorcja: jedno ogólnopolskie - 
bibliotek akademickich, wdrażających system VTLS (funkcjonuje), oraz 2 
regionalne: Trójmiejską Akademicką Sieć Komputerową (TASK, funkcjonuje), 
Trójmiejskie Porozumienie Bibliotek PAN ds. wdrażania VTLS (niestety w stadium 
agonalnym), oraz stworzył organizacyjne podstawy do integracji bibliotek 
akademickich i naukowych Trójmiasta we wspólnym systemie VTLS wokół Centrum 
Informatycznego TASK (in statu nascendi). W ścisłej współpracy z tymi 
bibliotekami VTLS, które współdziałały w realizacji koordynowanych przez autora 
KBN-owskich projektów na bazy danych, udało się doprowadzić do prezentacji 
pierwszych polskich katalogów online w Internecie: najpierw widzianych poprzez 
telnet, potem przez WWW. Osobnym, wspaniale przedstawiającym się rozdziałem jest 
współpraca autora z dr Januszem Młodzianowskim, która, choć na razie nie owocuje 
jeszcze  opublikowanymi efektami wspólnych poczynań, znakomicie 
przyczynia się do rozwoju niesłychanie cennych, tanich i stabilnych interfejsów 
dostępowych do systemów informacyjnych. Wynikiem współpracy jest pierwsza polska 
publikacja aplikacji internetowych w USA (Młodzianowski 1996).
Po 
złożeniu przez autora rezygnacji z przewodniczenia Zespołowi Koordynacyjnemu 
Bibli otek Wdrażających VTLS zajął się on tworzeniem struktury systemu 
informacyjnego na Wydziale Filologiczno - Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego, 
organizacją dostępu osób niewidomych do Internetu oraz edytorstwem sieciowym, 
cały czas koordynując budowę sieci lokalnych i usług sieciowych na Uniwersytecie 
Gdańskim.
Bez większej obawy można tu zaryzykować stwierdzenie, że zręby 
teoretyczne funkcjonowania tego rodzaju systemów informacyjnych (w tym 
bibliotek) tworzone były prawie wyłącznie w USA. W pierwszej fazie rozwoju tych 
systemów udział europejskiej myśli (w tym polskiej) oraz technologii 
dalekowschodniej był znikomy. W przypadającej na ostatnią dekadę minionego 
stulecia, dojrzałej fazie tego rozwoju, poza-amerykańskiej reszcie świata 
pozostało zadanie naturalnego pytania: “jak my możemy skonsumować cudze 
doświadczenia”? Wówczas okazało się, że przeniesienie amerykańskich doświadczeń 
na inny grunt wcale nie jest takie proste.
Pierwszym obszarem 
przeniesienia doświadczeń amerykańskich była zachodnia Europa. Rejon ten nie 
podlegał restrykcyjnej polityce COCOMu i dzięki temu infrastruktura techniczna 
(telekomunikacja i sprzęt komputerowy) nie odbiegały zbyt daleko od poziomu 
amerykańskiego. Chociaż w sensie liczbowym rynek ten jest porównywalny z rynkiem 
amerykańskim, to jednak jego wielojęzyczność, odmienność kulturowa oraz 
protekcjonistyczna polityka eksportowo-importowa nie sprzyjały osadzaniu się 
gotowego produktu amerykańskiego w tym rejonie. Amerykańskie normy narodowe i 
przemysłowe przyjmowane były w Zachodniej Europie bardzo niechętnie z wyraźną 
tendencją do wypierania ich nie zawsze lepszymi normami ISO. Tu szybko zaczęła 
wychodzić na jaw wyższość administracji państwowej USA i swojego rodzaju wyższy 
poziom ‘inteligencji post-biurokratycznej’ Amerykanów. W USA akty normatywne są 
własnością publiczną i na mocy prawa są dostępne w sieciach komputerowych za 
darmo i można je legalnie kopiować. W odróżnieniu od nich wszystkie normy ISO są 
dostępne wyłącznie w obiegu komercyjnym, nie wolno ich kopiować i przez to ich 
stopień opanowania jest nieporównanie niższy niż norm amerykańskich. Elementowi 
temu należy przypisać znaczącą rolę w dywersyfikacji rozwiązań europejskich w 
stosunku do amerykańskich. Znaczącą, ale nie główną. W końcu przecież Amerykanie 
mają nie tylko wspólne normy, ale i język; jedną bibliotekę narodową, jeden 
budżet, jeden rząd. Tej centralizacji Europa próbuje przeciwstawić zarządzanie 
kolegialne oparte o balans rozbieżnych interesów. Jest to skuteczne podczas 
obrony interesów wobec reszty świata, natomiast bardzo nieskuteczne na poziomie 
wewnętrznej unifikacji. I ta nieskuteczność europejskiej demokracji najlepiej 
dała o sobie znać właśnie w obszarze sieci komputerowych i 
bibliotek.
Polsce w ostatnim dziesięcioleciu sprzyjał los. W okresie 
przełomu politycznego 89/90 kraj od strony technicznej był w pewnym sensie 
pusty. Większość sprzętu komputerowego - głównie komputery Jednolitego Systemu 
oraz ODRA w większości wypadków były zdekapitalizowane. Amerykańska oferta 
pomocy złożona kilku wyróżniającym się ośrodkom akademickim trafiła na podatny 
grunt. Sprzętu osobistego nie było praktycznie wcale, stan unifikacji sprzętu 
będącego w posiadaniu przeciętnych instytucji - praktycznie zerowy. Techniczne i 
teoretyczne wykształcenie kadry było dobre, satysfakcjonujące też było wsparcie 
ze strony władz zarówno uniwersyteckich jak i ministerialnych.. Zauważalnym 
niedomaganiem był znikomy dostęp do dokumentacji technologicznej, słabość 
ustawodawcza systemu oraz nieumiejętność zarządzania 
projektami.
Wdrożenie nowych technologii w bibliotekach polskich było 
możliwe dzięki gotowości infrastruktury ludzkiej (o szerokim spektrum 
specjalności) oraz amerykańskiemu kapitałowi zaoferowanemu na niezwykle 
dogodnych warunkach (Czermiński, 2000). W stosunku do projektów indywidualnych 
pierwszej fazy (Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet 
Gdański) strona amerykańska okazywała daleko idącą wyrozumiałość zarówno w 
odniesieniu do uchybień w części prawnej wniosku (w tym miejscu ujawniały się 
znaczne rozbieżności pomiędzy prawem amerykańskim i dawnym, ale ciągle 
obowiązującym prawem polskim) jak i niekompletności, czy niespójności części 
merytorycznej. Niejako w rewanżu za tą wielkopańską postawę Ofiarodawca otrzymał 
zupełnie nieoczekiwany prezent: szybko rozrastające się konsorcjum sklejonych 
własnym sumptem bibliotek. Od tych bibliotek Ofiarodawca nie domagał się 
współfinansowania projektu i był nawet skłonny odstąpić od ustalonego wstępnie 
przez siebie maksymalnego pułapu grantu (300 tys USD). Uniwersytet Gdański 
złożył wniosek na sumę 540 tys. USD i po odpowiednim uzasadnieniu otrzymał całą 
wnioskowaną sumę. Obdarowani sami czuli się zobowiązani do znalezienia kolejnych 
sponsorów, na własnym gruncie zwielokrotniając pierwotny wkład amerykański 
funduszami własnymi uczelni oraz pozyskanymi z MEN, KBN i Open Society 
Institute. System przekroczył masę krytyczną i zaczął się sam rozwijać. Wydaje 
się, że fundatorowi dokładnie o to chodziło.
Jest rzeczą ciekawą, że w 
bardzo wielu przypadkach okres upływający od momentu pojawienia się możliwości 
realizacji pewnego zadania do momentu faktycznego jego wdrożenia wynosił od 1.5 
do 2 lat. Było to stosunkowo proste do wytłumaczenia, jeśli chodzi o moduły 
oprogramowania sieciowego na trzech (potem czterech, pięciu i sześciu) 
serwerach. Było to jednak bardzo zaskakujące w odniesieniu do takich urządzeń 
jak komputery osobiste, przełączniki sieciowe, czy nawet UPSy. Ale dotyczyło to 
również takich spraw jak gotowość do katalogowania, udostępnienia OPACu, czy 
zamknięcia katalogu kartkowego (ten ostatni przypadek okazał się chyba 
najtrudniejszy w przeprowadzeniu). Okazało się, że jednym z najlepszych lekarstw 
na przyspieszenie implementacji jest rygorystyczny i częsty nadzór ze strony 
fundatora. W tym miejscu podkreślić trzeba, że godną pochwały pragmatyką popisał 
się KBN, finansujący przez kilka lat tworzenie baz danych. Sieciowa kontrola 
realizowanych zadań wymogła na bibliotekach otwarcie OPAC-ów (mimo małej 
początkowo jego liczebności) i skrupulatną dokumentację wykonanych 
prac.
Osadzenie przez pięć pierwszych bibliotek (AGH, UG, UJ, UW, UWr) 
systemu bibliotecznego na własnościowym systemie Hewlett-Packarda MPE dało tym 
bibliotekom przez ponad pól dekady pełny komfort stabilnej pracy, bez uczucia 
niepokoju załamania systemu w wyniku przestępczego złamania praw dostępu z 
zewnątrz. O tym, że zarzuty wyboru przez te biblioteki nie-UNIXowego systemu 
operacyjnego były niepoważne, najlepiej świadczy fakt, że najnowszy system 
informatyczny ZUS zarówno ze względów bezpieczeństwa jak i wydajności nie bazuje 
na UNIXie. Odejście przez VTLS od własnościowych systemów operacyjnych na rzecz 
UNIXa związane jest z jednej strony z naturą migracji oprogramowania 
bibliotecznego (np. wymagana obsługa UNICODE’u), z drugiej ze wzrastającymi 
kosztami kształcenia i szkolenia kadry operatorskiej i programistycznej, a 
wreszcie z coraz wyższymi kosztami dostosowania samego systemu operacyjnego do 
szybko zmieniającej się technologii sprzętowej. Na szczęście doświadczenie 
ubiegłych lat pozwoliło na zidentyfikowanie dziur w systemach operacyjnych i 
zauważalne ich uszczelnienie. Pozwala to patrzeć ze znacznie większym spokojem w 
nadchodzącą przyszłość.
Do sukcesów należy zaliczyć organizację 
centralnego finansowania (z funduszy KBN i MEN) szeregu wspólnych przedsięwzięć 
(retrospektywne katalogowanie, zakup licencji systemu dla nowych członków 
konsorcjum, uzupełnienie brakującego oprogramowania). Wycofanie się KBNu z 
finansowania tego rodzaju zadań trzeba uznać za bardzo niefortunne i należy 
dołożyć starań do zmiany tego stanowiska. Zachodzi obawa, że technologiczne 
marzenia KBN o utworzeniu polskiego Internetu Optycznego mogą skonsumować 
poważną część funduszy przeznaczonych na naukę, nie dając w zamian odczuwalnej 
poprawy dostępu końcowego użytkownika do zasobów sieciowych (Czermiński 
[1999]).
Zrozumienie aktualnych tendencji rozwojowych pozwoliło uniknąć 
wprowadzenia do niektórych ośrodków akademickich Polski pewnych technologii 
wycofywanych już w USA. Tak np. w wyniku decyzji autora tej książki gdańskie 
środowisko akademickie nie zakupiło dla siebie oferowanych w ramach tzw 
Akademickiej Inicjatywy IBM starych komputerów klasy maineframe, zakupując od 
razu system UNIXowy. Z podobnych względów w Gdańsku nigdy nie rozpowszechniła 
się sieć DECNET, oszczędzając budżetowi zupełnie niepotrzebnych 
wydatków.
Struktura sprzętowo-programowa systemów informacyjnych 
Uniwersytetu Gdańskiego była budowana w oparciu o przewidywany rozwój zmian 
technologicznych. Implementowany w Bibliotece Głównej UG system sprzętowy 
modelowany był pod kątem następujących cech użytkowych:
- Oprogramowanie użytkowe winno umożliwiać zdalny dostęp do baz danych (tryb 
online) poprzez sieci rozległe (IP, X.25) i telnet. Wybrano VTLS (Virginia Tech 
Library System). 
- System komputerowy musiał posiadać rekomendację dostawcy oprogramowania 
użytkowego i posiadać możliwie długi okres międzyawaryjny (wysoki współczynnik 
MTBF) dla serwerów i jego krytycznych elementów takich jak pamięć RAM i dyski. 
(VTLS wskazał na Hewlett-Packarda) 
- Biblioteka winna dysponować dwoma serwerami: jednym głównym i jednym 
zapasowym, dającymi możliwość szybkiego rozwiązania sytuacji awaryjnej 
(zakupiono dwa serwery, ale awaryjna sytuacja nie zaistniała ani razu) 
- Było pożądane, by w pomieszczeniu gdzie pracuje serwer biblioteczny, 
znajdował się węzeł miejskiej sieci komputerowej, umożliwiając tym samym 
obniżenie kosztów szerokopasmowego dostępu do serwera (przedsięwzięcie 
zakończyło się na Uniwersytecie Gdańskim pełnym sukcesem) 
- Serwer biblioteczny winien stanowić spójny element całego systemu 
uniwersyteckiego, korzystając ze wspólnych zasobów takich, jak: kartoteki 
studenckie i pracownicze, kartoteki materiałowe dla środków trwałych, 
nietrwałych i inwentarza, kartoteki księgowe (element okazał się być absolutnie 
nie do zrealizowania) 
- Redukcja zakupów urządzeń, które mają odpowiedniki sieciowe (mogą być 
wyposażone w karty sieciowe). Dotyczyło to w pierwszym rzędzie wysoko wydajnych 
drukarek sieciowych. Dla BGUG już w 1992 roku zakupiona została drukarka 
sieciowa HP Laser Jet III i całkowicie spełniła pokładane w niej nadzieje. 
- Oprogramowanie na CD oraz CD-ROMowe bazy danych (w tym bibliografie narodowe 
i CD MARC) winny rezydować na sieciowym serwerze CD-ROMowym. Zakupiono drugi w 
Polsce (po Politechnice Wrocławskiej) serwer CD-ROMowy. Wykorzystywany jest on 
tylko w sieci lokalnej pod nadzorem systemu NetWare na terenie Biblioteki 
Głównej. Usługa dostępu do tego serwera nie wydostała się poza gmach Biblioteki 
Głównej, inaczej niż ma to miejsce np. z serwerem Biblioteki Głównej PG. Trudno 
zaakceptować tłumaczenie, że jest to wynikiem różnic w protokołach (IPX vs. IP), 
bo już wiele lat temu dokonano ujednolicenia akademickich adresów novelowskich w 
Trójmieście i przynajmniej na poziomie filii Biblioteki Głównej dostęp do tych 
zbiorów mógłby być poprzez klienta novelowskiego. 
- Integracja usług po sieciach cyfrowych, w tym rozwiązanie problemu telefonii 
i telekonferencji. Problem jest trudny od strony ekonomicznej, a niekiedy i 
organizacyjnej. Na Uniwersytecie Gdańskim, którego jednostki dydaktyczne i 
naukowe rozmieszczone są w trzech miastach funkcjonują centrale telefoniczne 5 
różnych producentów, w tym tylko 3 są cyfrowe. Pierwszy etap integracji usług 
cyfrowych został zakończony dopiero w lutym 2002 roku, obejmując połączenie 3 
cyfrowych central po traktach E-1 wydzielonych z dostępnego na kampusach pasma 
OC-3. Sprawa ta przybliża się w miarę zwiększenia przepustowości sieci lokalnych 
(przełączniki dostępowe obsługują styk E-1 począwszy od gigabitowego Ethernetu). 
Problematyka płatności za telekomunikację na ogół nie kojarzy się z istniejącymi 
sieciami komputerowymi i możliwość zaoszczędzenia tu jakichś sum ciągle nie jest 
przedmiotem dyskusji. Przy okazji warto zauważyć, że popularny IRC (Internet 
Relay Chat) jest obecnie bardzo rozpowszechniony, natomiast telefonia 
internetowa - prawie wcale. Czyżby w tym ostatnim przypadku było to wynikiem 
obniżonej prywatności kontaktu rozmówców z uwagi na kontakt głosowy? 
- Redukcja udziału technologii opartej na papierze. W szczególności dotyczyło 
to zamknięcia sporządzania katalogu kartkowego (zgodnie z porozumieniem zawartym 
z Dyrektorem BGUG katalog kartkowy został zamknięty po doprowadzeniu sieci 
komputerowej do ostatniej filii Biblioteki Głównej). Próba przeforsowania 
wydawania wewnętrznych instrukcji w formacie HTML i umieszczania ich aktualnych 
wersji na sieci spotkała się z ostrym oporem autorów. Domagano się nadawania 
ISBN nawet małym broszurkom. Należy przypuszczać, że u podstaw takiego 
zachowania leży ciągle niska reputacja wydawnictw elektronicznych i 
nieodpowiednie ich traktowanie w wykazie dorobku publikacyjnego. Do tej samej 
kategorii należało obniżenie hierarchii zakupu dla BGUG drogiej drukarki 
systemowej MPE intensywnie używanej w niektórych bibliotekach do ogromnych 
objętościowo kontrolnych wydruków rekordów o niskim stopniu przetworzenia 
porównawczego 
W 
podsumowaniu można bez obaw powiedzieć, że rozpoznanie technologiczne i 
implementacja modelu zakończyła się pełnym sukcesem. W trakcie wdrażania systemu 
pojawiły się sytuacje pierwotnie całkowicie nieoczekiwane. Do największych 
niespodzianek należy zaliczyć następujące:
- strona polska już w 1992 roku przewidywała 
diagnostykę serwera przez dostawcę oprogramowania bibliotecznego po łączach 
dzierżawionych synchronicznych i zainstalowała je już w roku 1993, podczas gdy 
Amerykanie (w tym dostawca) ciągle pracowali na komutowanych łączach 
asynchronicznych (dial-up) 
- strona polska jeszcze w 1991 roku domagała się dostępu użytkownika do 
katalogu online poprzez protokoł TCP/IP z poziomu stacji roboczej wyposażonej w 
kartę sieciową, podczas gdy Amerykanie preferowali dostęp terminalowy przez port 
szeregowy 
- strona polska jako pierwsza na świecie opracowała przełomie 1993/94 i 
zaprezentowała publicznie (Młodzianowski [1994, 1996]) obsługę wielobajtowych 
transmisji znaków narodowych w standardzie ISO 6937-2 poprzez Internet (w 
sieciach rozległych) antycypując rozwiązanie przyszłego terminala Unicodowego 
 
Problemy do rozwiązania
Ciągle pozostaje znaczne 
pole spraw do rozwiązania. Do najbardziej palących należy: 
- Ponowne zdefiniowanie realnej polityki państwa w stosunku do bibliotek na 
początku nowego milenium 
- Sformułowanie polskiego odpowiednika Freedom to Information Act i 
uwzględnienie tego aktu w prawie autorskim i prawach pokrewnych 
- Zmiana przepisów rankingu publikacji naukowych na korzyść środowiska 
elektronicznego 
- Zamówienie i wykonanie niezależnej ekspertyzy stanu obciążenia polskich 
sieci akademickich i naukowych oraz dostępu do najważniejszych serwerów, a 
następnie zaprojektowanie i centralne sfinansowanie usunięcia wąskich gardeł 
przepływu pakietów 
- Przeprowadzenie analizy wydatków na obsługę oprogramowania licencyjnego w 
skali całego kraju 
- Przygotowanie założeń i ogłoszenie rządowego programu konkursów na prace 
informatyczne, których realizacja pozwoliłaby wyeliminować najbardziej kosztowne 
licencje zagraniczne 
 
Myśląc o przyszłości
Każde rozmyślania nad naszą 
przyszłością to swego rodzaju wróżenie z fusów. Jednak przy pewnej dozie wiedzy 
technologicznej dnia dzisiejszego można się zdobyć na jakieś przybliżenie 
najbliższej przyszłości. Jeśli szukać jednozdaniowej odpowiedzi na pytanie „Co 
nas wkrótce czeka?” niewątpliwie należało by zacytować podtytuł znakomitej 
książki Williama Mitchella e-topia: „Urban life, Jim – but not as we 
know it”. A więc życie miejskie, aliści jakoś zdecydowanie odmienne od tego, 
które jest nam znane. Jakby na potwierdzenie tej prognozy w szwajcarskim 
miasteczku Hunenberg za pieniądze milionera Otto Beisheima czteroosobowa rodzina 
państwa Steinerów przez 3 lata zgodziła się mieszkać w domu XXI wieku, 
udostępniając online fragment swego domu cyfrowo zautomatyzowanego „do szpiku 
kości”. Z projektem tym można się zapoznać online pod URL: 
http://www.futurelife.ch, 
Rozwój technologii cyfrowej jest zależny od finansowania go przez masowego odbiorcę, ale stymulowanie tego procesu jest w znacznej mierze w rękach 
wielkich korporacji oraz rządów mocarstw światowych – w głównej mierze USA. 
Prognozy zmian technologicznych wskazują na bardzo daleko posuniętą 
miniaturyzację sprzętu, redukcję materiałowych kosztów produkcji, ograniczenie 
czasu pracy i poziomu zatrudnienia oraz zwiększanie się czasu wolnego, którego 
zagospodarowaniem do niedawna zajmował się głównie przemysł rozrywkowy. 
Technologia cyfrowa wprowadza po raz pierwszy bardzo ciekawą i potrzebną 
alternatywę spędzania czasu wolnego: personalną działalność wydawniczą z 
globalną dystrybucją dorobku, oraz mechanizmy aranżowania międzynarodowych 
zespołów projektowych (wolontariat i komercja). Od znacznego już czasu 
wypracowywane są nowe formy pracy nakładczej poza fizycznymi budynkami zakładów 
produkcyjnych oraz nowe formy edukacji. Tryb interakcji dodatkowo wprowadza nowe 
narzędzia do kształcenia w skali, która do niedawna była nie do pomyślenia. Dla 
instytucji komercyjnych technologia informacji umożliwiła wprowadzenie zdalnych 
usług z zakresu gromadzenia, wyszukiwania i przetwarzania informacji. Z usług 
tych instytucji korzysta w tej chwili wiele bibliotek (czasopisma i bazy 
online). Zmienia się wizja uczestnictwa społecznego w obiegu informacji. 
Najważniejszym, choć nie jedynym do zaakceptowania modelem, staje się model 
zdelokalizowany, ruchomy. Być może większe przemiany modelowe zajdą w 
szkolnictwie, niż w bibliotekach. Wprost niesłychanie zmienia się uczestnictwo 
inwalidów w życiu społecznym i wydaje się, że generalnie rzecz biorąc 
technologia cyfrowa znacznie przyspiesza przemiany demokratyczne.
Nie 
należy przypuszczać, że obecność technologii cyfrowej w jakiejkolwiek bibliotece 
mogła by zagrozić jej istnieniu. Odwrotnie – jej brak może implikować początek 
procesu przypisywania jej przymiotnika „nienowoczesna”, spadek liczby 
czytelników i postępujące kłopoty z uzyskaniem funduszy. Jednak kompleksowe 
wprowadzenie technologii cyfrowej do biblioteki zmienia radykalnie i 
nieodwracalnie jej charakter, wprowadzając wszystkie elementy znane wcześniej z 
przemysłu: redukcję etatów, przesunięcia na inne stanowiska pracy, obowiązkowe 
szkolenia w zakresie nowej technologii (nie zawsze akceptowane przez personel), 
pojawienie się nowego rodzaju wykształconego i wymagającego czytelnika, 
umiejącego egzekwować swoje prawa. Dramatycznie zmienia się rola dyrektora 
takiej biblioteki. Na pierwszy plan zaczynają się wysuwać sprawy zamówień 
publicznych i obsługi kontraktów licencyjnych (zarówno techniczne, jak i 
prawne), bezpieczeństwa zasobów materialnych oraz terminowości i dyscypliny 
finansowej rozliczenia otrzymanych grantów. Jeśli powołać się na kilka 
znaczących przypadków odwołania dyrektorów dużych bibliotek naukowych w ostatnie 
dekadzie, to można powiedzieć, że w warunkach Polski jest to zuważalny problem. 
Klucz do poprawnej ekonomii funkcjonowania bibliotek to innowacyjność, by 
dostosować je do współczesnych, zmieniających się potrzeb i obyczajów 
czytelników, współpraca międzybiblioteczna oraz mądra i bardziej stanowcza 
polityka państwa. Należy żywić nadzieję, że przyszłość obejdzie się życzliwie z 
bibliotekami.
W
ostatnich latach w środowisku bibliotekoznawców oraz teoretyków kultury
bardziej niż bibliotekarzy wybuchają spory na temat bliższej czy
dalszej perspektywy zastąpienia papieru przez nośniki informacji
narodzone w XX wieku; zastąpienia książki przez elektroniczny dokument
cyfrowy. Temat ten doczekał się u nas sumiennej analizy (Grygrowski
[2001]), wiele jego aspektów zostało również poruszonych w niniejszym
opracowaniu i pewnie jeszcze nie raz będzie podejmowany w różnych
publikacjach. Z odnotowanych wypowiedzi prominentnych postaci wyziera
jednak głównie emocja wyrażana w stosunku do adwersarzy i raczej
skromna wiedza technologiczna; często przebija też brak elementarnego
realizmu. 
Zdaniem autora niniejszej książki problem papieru winien być w głównej 
mierze rozważany z perspektywy dostawy surowca do produkcji, który ma do 
spełnienia dużo ważniejszą rolę niż książka (przykro to powiedzieć): regeneracji 
tlenu w atmosferze ziemskiej – i co nie mniej ważne – utrzymania faktycznie 
bardzo cienkiej warstwy gleby. Problem ekologiczny winien tu być postrzegany 
przez pryzmat trudności napotykanych w odtworzeniu pierwotnego ekosystemu Afryki 
w strefie tropikalnej oraz Kanady i Rosji w strefie arktycznej, oraz ginących 
lasów deszczowych (Brazylia, Polinezja). Jeśli jakiś kraj nie może dostarczyć 
surowca do produkcji papieru z własnych plantacji – po prostu niech zmieni 
technologię nośników informacji. Jeśli jednak chodzi o realistyczną prognozę, to 
poglądy autora tych słów są następujące:
  - Całkowitej eliminacji papieru 
należy oczekiwać i domagać się obszarze administracji (państwowej i 
korporacyjnej). Przytoczone na łamach tej książki akty legislacyjne USA i Polski 
wyraźnie wskazują na już nakreślony kierunek. Należy jednak pamiętać, że 
eliminacja papieru w obrocie administracyjnym pozwala na złożenie dokumentu 
tradycyjnego na papierze, natomiast instytucja otrzymująca tego rodzaju dokument 
skanuje, archiwizuje jego cyfrowo uwierzytelniony obraz – a sam oryginalny 
dokument natychmiast niszczy.
- Korespondencja osobista będzie absolutnie 
i bardzo szybko zdominowana przez technologię cyfrową, ze wzrastającym udziałem 
dostarczania bezprzewodowego do komunikatora osobistego.
- Informacja 
prawna jest znacznie skuteczniejsza w postaci cyfrowej, niż w postaci drukowanej 
na papierze - zwykle ma zintegrowane nowelizacje. Już teraz można to łatwo 
spostrzec zarówno na przykładzie Sejmu, jak i parlamentów narodowych. Należy 
oczekiwać dominacji wersji online zarówno nad wersją drukowaną, jak i 
CD-ROM-ową. 
- Informacja komunalna (np. informatory kulturalne, 
informatory o usługach komunalnych, rozkłady jazdy środków komunikacji 
miejskiej, informacja turystyczna, przewodniki po zabytkach) w większości 
przypadków będzie pokojowo współistnieć w formach drukowanych i online – ta 
ostatnia będzie zawsze bardziej aktualna. Lokalnie (przewodniki po miastach i 
zabytkach) będzie nadal występować w postaci nagrań obecnie analogowych, potem 
cyfrowych.
- Encyklopedie i słowniki będą szybko zmniejszać nakłady wersji 
drukowanych na papierze na rzecz wersji na dyskach optycznych. Zarysowała się 
tendencja do oferowania usługi dostępu online do pojedynczego 
hasła.
- Literatura piękna – w tym dziecięca - przez długie lata będzie 
wychodzić praktycznie wyłącznie w formie drukowanej na papierze. W miarę poprawy 
jakości książki ładowalnej rozpocznie się proces powolnej migracji 
technologicznej.
- Literatura naukowa wydaje się migrować w kierunku 
technologii cyfrowej. Prawdopodobnie ta technologia najpierw zdominuje 
publikacje z dziedzin nisko dotowanych, potem z dziedzin ścisłych i 
technicznych, następnie obejmie dziedziny artystyczne, a na końcu szeroko 
rozumianą humanistykę.
- Podręczniki szkolne będą migrować do wersji 
ładowalnej z sieci, gdy tylko zaistnieją po temu technologiczne i produkcyjne 
możliwości. Masowego pojawienia się książki ładowalnej z sieci nie należy 
oczekiwać przed rokiem 2010.
Czytelnikowi, który
dotarł cierpliwie do tego miejsca składam niniejszym serdeczne
podziękowanie, do którego dołączam również gratulacje. To dowód
prawdziwego heroizmu w tych pełnych pośpiechu czasach.