O reformatach

Zakon reformacki w ostrości zaraz idzie po kapucyńskim; nastał w Polszcze za Augusta Wtórego. Widzieć się dają listy tego króla w formulariach ekspedycji zadwornych pisane do Rzymu za tymi zakonnikami, gdy im bernardyni z bojaźni zmniejszenia kwesty swojej przeszkadzali. Obyczaje tego zakonu, zawsze skromne i w ścisłej obserwie zostające, nie podlegały żadnej odmianie i dotychczas nie podlegają; nabożeństwem regularnym, misjami, kapelaniami, usługami duchownymi bardzo punktualnymi jednają sobie u wszelkiego ludzi stanu miłość i poważenie tak dalece, że spomiędzy wszystkich zakonników św. Franciszka (wyjąwszy kapucynów) im pierwszeństwo szacunku dać należy, gdy jeszcze do cnót duchownych przez ludzkość domową, na jaką zebrać się może ubóstwo zakonne, przyjaciół sobie kaptować umieją. U nich tak jak i u kapucynów, niedojadki refektarskie z obiadu i wieczerzy rozdają u forty ubogim.

Wstępują do ich zakonu bardzo wiele młodzieży różnej kondycji, nawet i szlacheckiej.

Zakon ten, rozszerzony znacznie pod panowaniem Augusta III, dwie wielkie swoje prowincje: polską i ruską rozdzielił na cztery, to jest: na pruską, polską, litewską i ruską. Do prowincji pruskiej dostał się klasztor na Dybowie pod Toruniem, a do prowincji polskiej klasztor w samym Toruniu; którą to omyłkę w dzieleniu klasztorów popełnioną chcąc poprawić, starsi prowincji zrobili między sobą wojnę domową, która jednak nie kosztowała więcej jak kilka par sandałów i chordów, czyli postronków, którymi się opasują.

Do tej zaś wojny przyszło takim sposobem: pozywali się najprzód do nuncjatury o odmianę pomienionych klasztorów. Nuncjatura kazała się trzymać uczynionego podziału, racje przytoczone od prowincji polskiej (niebezpieczeństwo częste w przeprawianiu się przez Wisłę, gdy tam most prawie co rok ruszające się lody na wiosnę zrywają) odrzuciwszy. Reformaci polscy apelowali do Rzymu, a tu w Polszcze zbierali za sobą wota pierwszych panów, czego też nie zaniedbali i reformaci pruscy. Rzym zapatrując się na instancje ważne, za oboją stroną liczne, naznaczył komisją, która by tę sprawę rozsądziła, i jeśliby wypadło reformatom polskim oddać klasztor na Dybowie, aby zaraz dekret swój do egzekucji przywiodła.

Stało się, że reformaci polscy wygrali, ale pruscy, nie słuchając dekretu, z klasztoru ustąpić nie chcieli i do Rzymu na powrót apelowali; reformaci zaś polscy, usiłując koniecznie, choćby gwałtem, odebrać klasztor, wyszli z Torunia z krzyżem, niosąc przed sobą dekret komisarzów apostolskich, a za sobą prowadząc orszak ludzi świeckich, kijami do ataku i siekierami do wyrębowania drzwi opatrzonych. Reformaci pruscy na Dybowie, spodziewając się tego, nocą poprzedzającą atak posprowadzali do klasztoru różnych ludzi służących od dobrodziejów, a sami się w chordy do sandałów przywiązane uzbroiwszy, gdy nieprzyjaciel nadciągnął pod klasztor, wypadli na niego z przodu i z tyłu, a obkładając gęsto zakonnicy zakonników sandałami i chordami a świeccy świeckich waląc kijami i szablami-odpędzili. A że się nie obeszło bez rozlania krwi, której obydwie strony były przyczyną, więc każda bojąc się, aby w Rzymie nie przegrała, zaniechali wszczętej kłótni.

Klasztor został przy prowincji pruskiej, a winowajcy i uczestnicy świętokradzkiego boju, cichaczem postarawszy' się u zwierszchności kościelnej o zdjęcie z siebie ekskomuniki, rzecz zatarli i w dobrą przyjaźń, jaka być powinna między synami jednego ojca, zamienili.

Ten błąd partykularny nie ubliża bynajmniej temu zakonowi sławy z świątobliwości życia, nieustannie i zakon, i Kościół Chrystusów zdobiącej.

Pod panowaniem Augusta III reformaci ołtarze i ławki tudzież lichtarze, przedtem w każdym kościele odmienne, na jeden fason przemienili. Lichtarze cynowe lub srebrne tudzież aparaty bogate znieśli, a drewniane lichtarze i aparaty tylko jedwabne lub włóczkowe dla jawniejszego ubóstwa okazywania postanowili.


OPIS OBYCZAJÓW