TOAST

podczas uczty danej we Lwowie na cześć J. l. Kraszewskiego

 

Na cześć Naszego Gościa podnoszę to słowo,

Ono bez mojej woli w takt pieśni przechodzi,

Bo widzi ducha Polski nad tą piękną głową,

A już takiego męża czcić pieśnią się godzi!

 

Na służbie narodowej nie zaznał spoczynku,

W ciche zakąty serca spychał własne troski,

Toż w każdej jego pracy, jak w dobrym uczynku,

Bije zdrój żywej wiary, świeci promień boski.

 

Dzisiaj po strasznym boju jak żołnierz w odwrocie,

Kiedy poszedł z innymi na ścieżki tułacze

I tam ani na chwilę nie zamilkł w tęsknocie -

Spod jego ręki lecą książki - jak kartacze!

 

O, jakże nam takiego trzeba przodownika,

Którego trud nie złamie, nie ustraszą groźby...

Panowie! wiem, że każdy moją myśl przenika,

Wiem, że każdy do mojej przyłącza się prośby;

 

Drogi Gościu! wróć do nas już jako mieszkaniec,

Otoczy Cię nieliczna, lecz wierna gromadka,

Która kulami zryty dotąd broni szaniec,

Dla której wiecznym hasłem jest: Ojczyzna-Matka!

 

I tą nadzieją raz jeszcze Jego zdrowie pijmy:

Niech nam żyje Kraszewski!... A my przy nim żyjmy! "

1867


SPIS WIERSZY