Pan Karol i Kostu¶

 

Stefanowi Niesiołowskiemu

 

Pan Karol — polityk o sławie ¶wiatowej,

m±ż stanu, budziciel sumienia;

a Kostu¶ — prowincjusz spod lachy grobowej,

pok±tny intrygant i pieniacz.

 

Gdy esej pan Karol napisze, to zaraz

drukuj± go w Mondzie i w Borbie,

a Kostu¶ paszkwilem w szmatławcu się para

i cienk± herbatkę wci±ż siorbie.

 

 

U pan Karola widzimy w salonie

Cézanne'a, Chagalla, Ociepkę;

makatka z jeleniem i ułan na koniu

Kostusia ozdabia izdebkę.

 

 

Pan Karol ma żonę urocz± i m±dr±

plus seraj rozkosznych kochanic,

a Kostu¶ z pyskat± żonaty jest fl±dr±

i romans ma z tkaczk± z Pabianic.

 

 

Pan Karol jest piękny jak amant filmowy,

przedmiotem niewie¶cich jest marzeń;

a Kostu¶ — staruszek o cerze niezdrowej,

ponadto impotent i karzeł.

 

 

Pan Karol, jak my¶li, to my¶li szeroko

i mnóstwo ogarnia perspektyw;

a Kostu¶ wlepione baranie ma oko

w stos brudnych endeckich inwektyw.

 

 

Pan Karol, gdy jak±¶ koncepcję wysunie,

to ona na miarę tytana —

a Kostu¶ zabobon utwierdza w kołtunie

i jad s±czy pana Romana.

 

 

Pan Karol swym ¶wiatłym umysłem ogarnia

współczesnej nauki tereny,

a móżdżek malutki Kostusia w męczarniach

przyswoił aż Nowe Ateny.

 

 

 

 

Bywalców jour fixe'ów u pana Karola

najtęższych umysłów zw± lig±;

w niedzielę po sumie odwiedza Kostusia

sklepikarz, aptekarz i bigot.

 

 

Pan Karol jest mówca i złote ma usta,

do czynu porywa słuchaczy;

a Kostu¶ z miedzianym obliczem oszusta

wyznawców sw± trzódkę duraczy.

 

 

U pana Karola dysputy uczone

o dobru, m±dro¶ci i pięknie;

a Kostu¶ gorliwie poucza sw± żonę,

że z brudu robactwo się lęgnie.

 

 

Snuć można by tutaj tysi±ce paralel,

a wszystkie na korzy¶ć Karola,

lecz oto dziejowe już waż± się szale

i straszna gotuje się dola.

 

 

Bo oto nam wojnę ogłasza Pinochet,

by laurem ozdobić łysinę,

i wiernych swych łapsów wypuszcza już poczet,

by wzięli nas w jedn± godzinę.

 

 

Pan Karol i Kostu¶ znaleĽli się w łagrze,

lecz jaka w ich losie różnica!

Gdy Kostu¶ się w bagnie endeckim wci±ż babrze,

pan Karol przykładem przy¶wiéca!

 

 

Ach, w kogóż nieszczęsny ma wpatrzyć się naród,

by szukać jasnego idola,

w którego umy¶le zbawienia tkwi zaród?

To jasne, że w pana Karola!

 

 

Pan Karol warunki wysuwał wci±ż twarde

i strasznie osaczał komucha;

a Kostu¶ ugody nikczemnej był bardem,

na zimne tchórzliwie wci±ż dmuchał.

 

 

By pana Karola uwolnić z niewoli,

Europa podjęła starania,

nad losem nieszczęsnym Kostusia biadoli

z dozorc± dzień w dzień pani Ania.

 

 

„Niech pani mu po¶le choć trochę kaszanki!” —

doradza poczciwy cieć Ani;

w lot pana Karola spełniaj± zachcianki

bankierzy, masoni, kapłani.

 

 

Gdy skończy się wojna, po pana Karola

zajedzie wspaniały mercedes;

a Kostu¶ z obozu, jak biedny sierota,

odejdzie z węzełkiem per pedes.

 

 


Janusz SZPOTAŃSKI