Morderca pluskiew

 

Między wskazującym palcem

a kciukiem

zastyga rubinowym klipsem

krew.

Ale żądza mordu nie zna

zadośćuczynienia.

Chłodnym lancetem intelektu

wynajduje coraz to nowe powody

eksterminacji.

Demagogicznym swędzeniem ciała

wmawia w siebie

niemożność snu.

Nawet malinowy zapach niewinnych ofiar

zostaje wykorzystany jako argument ich

zagłady.

Jak napalmowe bomby

skwierczą zapałki u wejścia ich

przytulnych domostw —

figlarnych dziurek w ścianie.

Wielka Sztuko!

Jakże jesteś bezradna wobec przemożnej

namiętności zadawania śmierci!

„Akt w rude prążki” Ptysia

i abstrakcyjna „Kobra inspiracji”

Onuczki

nie powstrzymają mordercy.

W ekstatycznym szale świętokradcza ręka

odwraca je na drugą stronę

i paznogieć-czołg rozgniata małe brązowe

ciałka.

Pijany mordem broczy w zwałach

zwęglonych i uduszonych trupów.

Wygasa powoli zbrodnicza euforia.

Dysząc ze zmęczenia

gasi światło

i kładzie się spać

w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.


Janusz SZPOTAŃSKI