Morderca pluskiew
Między wskazującym palcem
a kciukiem
zastyga rubinowym klipsem
krew.
Ale żądza mordu nie zna
zadośćuczynienia.
Chłodnym lancetem intelektu
wynajduje coraz to nowe powody
eksterminacji.
Demagogicznym swędzeniem ciała
wmawia w siebie
niemożność snu.
Nawet malinowy zapach niewinnych ofiar
zostaje wykorzystany jako argument ich
zagłady.
Jak napalmowe bomby
skwierczą zapałki u wejścia ich
przytulnych domostw —
figlarnych dziurek w ścianie.
Wielka Sztuko!
Jakże jesteś bezradna wobec przemożnej
namiętności zadawania śmierci!
„Akt w rude prążki” Ptysia
i abstrakcyjna „Kobra inspiracji”
Onuczki
nie powstrzymają mordercy.
W ekstatycznym szale świętokradcza ręka
odwraca je na drugą stronę
i paznogieć-czołg rozgniata małe brązowe
ciałka.
Pijany mordem broczy w zwałach
zwęglonych i uduszonych trupów.
Wygasa powoli zbrodnicza euforia.
Dysząc ze zmęczenia
gasi światło
i kładzie się spać
w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.