GNIEW SPRAWIEDLIWY

 

l

Gniew, który wstrząsnął krwawy tron białego cara,

Wyrok swój przeciw niemu zwrócił jak miecz srogi!

Na głowach miast zakwitły czerwone pożogi

I w dłoni buntu pieni się Wolności czara.

 

Anioły oszalałe, z krzykiem, z dzwonów trwogi

Wylatują i spełnia się od wieków: kara!

Po stuletnim letargu budzi się ofiara,

Krwią ulice rumienią się i domów progi.

 

Idą cyklopy pracy, którym tłum na imię,

Czynić czarnymi dłońmi swe dzieło olbrzymie,

Parną krwią ociekają ich ściśnięte pięście.

 

Rzucili, co kochają, i z niemą rozpaczą

Nad bezlitością własnych rąk w sercu swym płaczą,

Ginąc, jakby im nigdy nie śniło się szczęście.

 

 

2

O, bracie robotniku, z młotem i w fartuchu!

Wulkanem są warsztaty i kopalnie ciemne.

Gniotące jarzmo pracy i złoto nikczemne

Brzemieniem na twej myśli leżały i duchu.

 

Lecz dusza twa u słońca była na podsłuchu

I zaraźliwe światło wniosła w twe podziemne

Nory, i rozpętała twe dłonie najemne...

Zbledli, którzy trzymali ciebie na łańcuchu!

 

Ramię twoje, nabrzmiałe siłą w żarach hucisk,

Wznieś i sądź krwi wyrokiem niewolę i ucisk,

I tych, co gnuśność swoją tuczyli twym potem.

 

Za dłoń chwytają ciebie i uściskiem bratnim

Zwą uścisk ten. Wiedz! Dierżą ją skurczem ostatnim

Strachu, widząc, że groźnym uzbrojona młotem!

 

3

Jak Mojżesz, za ognistym światła idąc słupem,

Grozisz wzniesioną dłonią ciemności potędze,

Siejąc wkoło sieroctwa i wdowieństwa nędze

I bruki miast okropnym zaścielając trupem.

 

A śmierć w swej zaczajonej, podstępnej włóczędze

Odchodzi z co dzień nowym, ciągle świeżym łupem.

Jakże potwornym pochód swój płacisz okupem,

Który los w przeznaczenia czarnej pisze księdze.

 

O, gorzkie, opłakane, niecofnione żniwo!

Jak straszne soki poją grozę sprawiedliwą!

Krwawym winem nasiąka twa czerwona chusta!

 

Ale wołałeś: "Wolność!" I gdy w przyszłość nową

Łódź nas powiezie, będzie-ć to najświętsze słowo,

Jak złoty obol kładzion umarłemu w usta.



POWRÓT