BŁOGOSŁAWIONA ANNA Z OMIECIŃSKICH

Nic lepszego, jak we wszystkim spuszczać się na Opatrzność, bo bez jej pomocy na co się zda najprzenikliwszy rozum? Pan Bóg stworzył człowieka, więc o nim zapomnieć nie może i tak mu wszystkie okoliczności skieruje, aby w nich zbawienie swoje najwłaściwiej mógł uskutecznić. Dobrze się dzieje, Panu Bogu dziękuj; źle, zgadzaj się z Jego wolą. A jak szemrać będziesz, cóż zyskasz? Jego nie nastraszysz ani zmusisz. Jeżeli nie uważa [na] twoje szemrania, jako na głupstwo, więc one ci się na nic nie przydadzą; jeżeli uważa, to ze wszystkim zginiesz. Kogo nie zmożesz, temu ulegaj. A módl się w złych przygodach, płacz przed Nim, proś, błagaj, póki Go nie zmiękczysz, bo On jest Pan dobry, miłościwy, kochający swoje stworzenie. On nie tylko stwórcą i zbawicielem; sam jest człowiekiem, sam cierpiał i jest wyrozumiałym na nędze ludzkości. - Jako błogosławiona Anna z Omiecińskich miała dziwne objawienie, które czytałem w rękopiśmie w Supraślu u ojców bazylianów, wkrótce po jej śmierci napisanym, pod tytułem Łaska Boga w Trójcy jedynego nad obywatelami Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, a który, że z wielką szkodą naszą nie był drukiem ogłoszony, to z tego powodu, iż byliśmy już pod gwarancją carowej, a że w tych objawieniach były przepowiednie, które by Moskwie do smaku nie przyszły, więc książę biskup Massalski postanowił, aby utaić, co Bóg powiedział, aby się nie narazić aliantce naszej. Tak to wszystko się z czasem odmienia. Pierwszy papież i pierwsi biskupi wyrzekli przed urzędem, że lepiej Panu Bogu niż jemu być posłusznym; teraźniejsi uczą, że posłuszeństwo Panu Bogu na tym się zasadza, aby urzędowi być posłusznym we wszystkim. Dotąd głośne na Litwie misje ojca Atanazego Nowochackiego, bazylianina w Słuczyźnie, że nawet mnóstwo popów skłaniali się do unii, a cóż dopiero świeckich; aż ambasador moskiewski na to użalił się przed księciem biskupem Massalskim, że to jest przeciwko aliansowi - poddanych duchownych carowej do odszczepieństwa namawiać. Książę biskup zabronił ojcu Nowochackiemu misjonarzować i ustnie go strofował, iż on naraża bezpieczeństwo Rzeczypospolitej, dodając, iż roztropność ludzka zniewala go być uległym ambasadorowi. A biedny bazylian, co był sobie niby prostaczkowaty, na to:

- Przewielebny panie! A w takich okolicznościach, a może niebezpieczniejszych, apostołowie odpowiedzieli:

"Si justum est in conspectu Dei vos potius audire quam Deum?"

Książę biskup obruszył się jako każdy obrońca złej sprawy i zdobył się na koncept:

- Zrób, księże, by jak powiem: "Surge et ambula", chromi wstawali, to ja jak apostołowie na wszystkich się porwę.

Ale bazyliana w ciemię nie bito.

- JO. panie, będą chromi wstawać na twoje słowa, byle były zupełnie w tym porządku jak i apostolskie, bo święty Piotr nim wyrzekł: "Surge et ambula", powiedział: "Argentum et aurun non est mihi"

Zmieszał się książę biskup, ale nic nie mógł odpowiedzieć ani go ofuknąć, raz, że było wielu przytomnych, przed którymi nierad był źle się wystawić, po wtóre, że było wszystkim wiadomo, iż ojciec Atanazy od blisko pięćdziesięciu lat, co był zakonnikiem, ręką nie dotknął się kruszcu, oprócz chyba kielicha przy ołtarzu, i miał za wielkie ubliżenie świętobliwości kapłańskiej zajmywanie się interesami świeckimi i posiadanie złota i srebra. I temu łakomstwu całego duchowieństwa przypisywał upadek wiary w owczarni, którą paśli niegodni pasterze. On to omal na całe życie nie był zamknięty za to, że w Wilnie, na konsekracji biskupa każąc, śmiał powiedzieć:

- Teraz duchowieństwo dary Ducha Świętego poświęca za pieniądze; a na tym skończy, że ani Ducha Świętego, ani pieniędzy mieć nie będzie, bo Pan Bóg swoje, a diabeł swoje odbierze.

Duchowieństwo obrządku łacińskiego bardzo się było na niego oburzyło; nawet ksiądz Witoga, teolog biskupa wileńskiego, wydał był naprzeciw niemu książeczkę, w której usiłował dowodzić, iż kacerstwo husytów wznawia. Ale mu nic to nie zaszkodziło, bo duchowieństwo obrządku ruskiego, mniej pieniężne od łacińskiego, jego poparło, po wtóre, szlachta i pospólstwo za nim bardzo obstawały, ile że on niczego nie pragnął, żadnego urzędu zakonnego nie sprawiał, misje o zebranym chlebie odbywał, od ludzi możnych uciekał, tylko z chłopkami i nędzarzami przystawał. A na koniec niechętni mu pasterze i kapłani nie bardzo śmieli naprzeciw niemu za daleko się posuwać, bo chodziły wieści, że czasem Pan Bóg jego świętobliwość błogosławił cudami. Jakoż w Lidzie w czasie głodu, który prawie całą Litwę trapił w roku 1748, stos kamieni w stos bochenków chleba przemienił znakiem krzyża świętego, co więcej tysiąca ludzi stwierdziło swoim świadectwem, a kilkadziesiąt szlachty swoim podpisem.

Otóż błogosławiona Anna Omiecińska nie tyle mądrością słynęła, ile miłością pałała dla Chrystusa Pana; ale ona tą miłością i do najwyższej mądrości doszła. Na próżno diabeł chciał jej tę miłość uszkodzić, zawsze ze wstydem był odparty; ale przecie dokazał, iż w jej umyśle niespokojność wzniecił następną pokusą: że jest jedno piekło dla wszystkich, a przecie Pan Bóg nie jednaki los wszystkim przeznacza. Nędzarz kradnie, na koniec rozbija - umiera nie opamiętawszy się. Sprawiedliwość boska jego do piekła odsyła. A gdyby on był się urodził jak ów drugi bogatym, nie miałby potrzeby kraść i byłby może uszedł wiecznego zatracenia. Toż i inni, do których zguby szczególnie wpływały okoliczności, w których się znajdowali. Ta myśl ciągle ją dręczyła i ze łzami błagała Zbawiciela, aby ją od tej myśli oswobodził, że niczego wiedzieć nie pragnie, tylko żeby nic ją nie odrywało od Jego miłości I na modlitwach nie poprzestając, takimi pokutami się umęczyła, że wyschła była do kości; aż zwierzchność klasztoru, w którym mieszkała, zabroniła jej postów i innych umartwień cielesnych, czemu się poddała z największą pokorą, a to poddanie się było dla niej większym nad wszystkie dawniejsze umartwieniem. Otóż Pan Bóg zlitował się nad nią i zachwycił jej duszę przed swoje oblicze, aby przed nią odkryć tajemnice swojej sprawiedliwości. Wszystkich jej znajomych żyjących dusze stały przed Bogiem: byli kapłani, co w domu jej rodziców uczęszczali, i samiże rodzice, i krewni, i słudzy, i poddani, i żebracy, których znała; było też kilku magnatów, zaszczycających swymi względami jej rodziców, i sam król August Wtóry, szczęśliwie wówczas panujący, a którego przed rokiem widziała w Warszawie, kiedy jej ojciec, będąc jednym z delegatów wysłanych do króla dla powinszowania mu szczęśliwie zawartego karłowickiego traktatu, przedstawił mu żonę i dzieci. Jeszcze w dniu tym król mocno zmieszał świętobliwą i skromną panienkę, zbytnie chwaląc jej piękność; a będąc żartobliwym i nieco za poufałym z kobietami, kiedy rękę pańską do ust przybliżała, chciał ją król w twarz pocałować, co za granicą jest uważane jako grzeczność królewska poddance okazana. Ale panna Anna Omiecińska tak się przelękła, że zemdlała, czym i króla, i cały dwór, i szczególnie rodziców swoich nafrasowała. Otóż tedy te wszystkie dusze stały przed sądem Bożym, tak jak później po zupełnym rozstaniu się z ciałem stanęły. I każda dusza z zupełną mądrością o wszystkich swoich grzechach wiedziała i o wszystkich grzechowych okolicznościach, bo to wszystko było na tychże duszach wyrażone, że i błogosławiona Anna to wszystko widziała, jakby na swojej dłoni. A już i Pan Bóg nie miałby potrzeby te dusze sądzić, bo każda sama siebie by osądziła najsprawiedliwiej. Strach był tam wielki, bo póki z ciałem, dusza sama siebie niby oszukuje, ale bez niego nie ma rady, wszystko przed sobą na wierzch wychodzi. A bardzo było mało dusz, wedle relacji naszej świętej, które by sobie przyznały prawo do nieba; niewiele też było wprawdzie, co by na wieczne potępienie zasłużyły, ale najwięcej takich, którym trzeba było oczyszczać się pokutą. Nam się zdaje, że czyściec niestraszna rzecz, ale dusza okrutnie się go boi, bo tam takie cierpienia, że wszystkie nasze są fraszki, a nad wszystkie cierpienia wstyd, że aż poniewolnie pokutować trzeba, a tak łatwo było za żywota od tego się ustrzec. Truchlały więc dusze, że i błogosławionej Anny rozbiłaby się na sam widok ich udręczeń, by jej łaska boska nie dodała siły do zniesienia tego, na co patrzała. Otóż nasz Zbawiciel powiedział tym wszystkim duszom:

- Jeszcze na was ostateczny koniec nie przyszedł, wrócicie do ciał, które na was czekają. A jeżeli stan, w którym was postawiłem, myślicie, że jest na przeszkodzie waszemu zbawieniu, wybierzcie sobie dogodniejszy, a który wybierzecie, tego ja wam dam.

A wszystkie dusze zaczęły prosić, aby im pozwolił do końca być w tym stanie, którego im przeznaczył, bo w żadnym innym się nie zbawią. Król chciał być królem, pan panem, nędzarz nędzarzem, i wszyscy błogosławili Pana nad pany, że żadnemu z nich nie dał to, co by mu szkodzić mogło; a tylko to mu uszkodziło, co z woli swojej nabył. A dopiero każdą duszę odesłał do jej ciała na naszym padole płaczu i każdy obudził się jak ze snu, nie pamiętając, co się z nim działo. Tylko błogosławionej Annie Pan Bóg zachował w pamięci, jak On swoje rządy usprawiedliwił przed swoim stworzeniem. I za Jego pozwoleniem to wszystko zeznała przed swoim spowiednikiem dla większego zbudowania Kościoła, a ów kapłan to zeznanie między wielu innymi zapisał, aby nas przekonać, że najlepsza modlitwa jest ta, której sam Bóg nas nauczył: "Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi", bo On nam zawsze da, co nam potrzebnego. Luboć i o doczesne rzeczy dobrze prosić, bo z Niego i doczesne korzyści, ale nie mamy szemrać, kiedy On nam ich nie daje - może dla naszego dobra dar odwlecze, może go zupełnie odmówi, a i w takim razie dziękować Mu trzeba, że Jego mądrość i miłosierdzie ochroniły nas od zguby, za którą nasza wola łaknęła. A wieleż to razy pragnęliśmy otrzymać to, co później sami przekonaliśmy się, że bardzo dobrze, iż my tego nie otrzymali.

Chwała Bogu i Najświętszej Pannie, szczególnej protektorce mojej jako szlachcica polskiego, bo ona jest królową polską i wielką księżną litewską i naszym zaborem równie jak my jest ukrzywdzoną, i kiedyś odda za swoje, byleśmy się do niej tulili, bo ona, co zechce, u syna swojego otrzyma. Niech, kto chce, głosi się moim panem, niech mnie łupi i dręczy, ja wiem, że moja królowa żyje i że tylko jej jestem poddanym, a więcej niczyim - dwom panom służyć nie będę. Jakoż odkąd cudze bogi weszły na naszą ziemię, nigdy im nie kłaniałem się ani podatku dobrowolnie nie zapłaciłem, pokąd egzekucją mnie nie zmusili. Ani na żadnym sejmiku noga moja nie powstała, namawiano mnie do urzędów, szlachta gwałtem chciała, bym sędzią ziemskim został; ale na to nigdy odważyć się nie mogłem, abym dobrowolnie akceptował porządek nieprawy. Tac to mówią, że tym obywatelom, a nie rządowi się służy; jest to podły wybieg. Odwołuję się do sumienia, do zdrowego rozsądku nawet, czy jeden był taki, co poszedł na urząd jedynie, aby obywatelom usługi zrobić? Jakaż usługa być może dla obywatelów oprócz skruszenia ich kajdan, a czy urzędnik wybrany może się o to pokusić? "Jak nie będą obywatele dobrze myślący iść na urzędy, od korony będą na nie narzucać." I cóż to złego, skoro rząd nie nasz; niechże urzędniki będą do niego stosowni. Żadnej my korzyści nie mamy z urzędników naszych: jeżeli są poczciwi, i Moskale bywają poczciwi, jeżeli między nimi są podli - a mało między naszymi takich - ceteris paribus  Moskal zawsze będzie lepszym, bo mniej bojaźliwym w tym, o co prawo pozwala mu się upomnieć. A co się tyczy narodowości naszej, cóż jej pomoże nasz rodak? W zaciszu domowym, a nie w urzędach zachowuje się narodowość. Żydzi ją zachowali w niewoli babilońskiej i teraz ją zachowują, bo odsunięci byli i są od urzędów, które by im styczność dały z ustawami obcymi ich obyczajom. Żyje się z urzędnikami naszymi, zna się ich na pamięć: krzyżyki, stopnie - oto jest bodziec, który ich napędza do urzędów. A to poświęcenie się dla ziomków jest tylko okrasa retoryczna, która ani ich samych, ani nikogo nie zwodzi. Wybaczam młodzikowi, że się ułudzać daje, ale dojrzałemu rzecz nie do odpuszczenia. Była chwila, w której zdawało się, iż narodowość naszą rząd najezdniczy miał zamiar dźwignąć. Wtedy gubernatorowie nawet byli Polacy! Cieszyły się niektóre podściwe dusze, że może dojdziem do dobrego, ale jam zawsze w duchu myślał: " Timeo Danaos et dona ferentes." Diabeł wielki lichwiarz: da on niby coś, ale z wielkim procentem odbierze. Jakoż od lat pięciu, co u nas gubernatorowie Polacy, więcej niesprawiedliwości, więcej ucisków, więcej przysług rządowi nagromadzili niż Moskale przez lat dwadzieścia. A sądy nasze? Mój Boże, one są szlachetniejsze od moskiewskich w tym, iż szlachetniejszym kruszcem kupić się dają; różnica sumienia w taksie, ale zaprzedajność ta sama. Za ile rubli kupisz Moskala, tyle dukatów trzeba dać Polakowi. "Obydwaście lepsi" - jak mówi Mazur.

O, młodzi rodacy moi, ja już nie będę widział Polskiej, bom stary, ale wy, jeżeli jej się doczekacie, pamiętajcie, co wam mówię: żadnemu takiemu, który by choć rok jeden Moskalowi służył, nie wierzcie; czy to marszałek, czy to sędzia, czy to profesor, wypędźcie jego z waszej ziemi, bo nigdy z niego prawy Polak nie będzie, a jeżeli go zostawicie, bądźcie pewni, że furtkę gotową otworzycie nieprzyjacielowi. Jak się ojczyzna wasza odrodzi, żadnych układów nie róbcie z nieprawością: kto tylko u nas urzęduje, dobrowolną, a nie wymuszoną przysięgą zawiązał się z rządem najezdniczym - do waszego sumienia należeć będzie osądzić, na co zasługuje niegodny syn ojczyzny, co dobrowolnie śmiał poddać się takowej przysiędze. Jeżeli ją szczerze wyrzekł, jest zdrajcą, jeżeli w zamiarze, aby ją zgwałcił, ]est bluźniercą, depcącym wszystkie prawa boskie i ludzie. Czy w pierwszym, czy w drugim względzie jest on równie winnym i nie może być wspólnego między nim a wami. Nikomu nie przebaczajcie, pobłażanie bywa korzystnym dla samowładców, bo nim upadlają ludzi niepodległych, a na podłości ich władza się opiera - ale dla | narodów wolnych jest zgubną. Jeżeli między wami znajdą się tacy, co was do umiarkowania nakłamać będą, bądźcie pewni, że to będą ludzie obojętni dla waszej sprawy i radzi | mieć środki gotowe dla skarbienia sobie na wszelki przypadek względy u nieprzyjaciela. Zatykajcie sobie uszy, jak ci bezbożnicy usta otworzą; wszystko przebaczcie, oprócz najmniejszej obojętności względem świętej sprawy waszej.


PAMIĄTKI SOPLICY