Dzień dwudziesty drugi

Wyruszyliśmy w drogę dość wcześnie i ujechawszy blisko dwie mile, ujrzeliśmy Żyda, który, nie każąc sobie powtarzać rozkazu, wsunął się między mego konia i muła Velasquezowego i zaczął w te słowa:

DALSZY CIĄG HISTORII ŻYDA WIECZNEGO TUŁACZA

Kleopatra, zostawszy małżonką Antoniusza, pojęła, że dla zachowania jego serca wypada jej odgrywać rolę raczej Fryny niż Artemizji, czyli, wyraźniej mówiąc, kobieta ta posiadała dziwną łatwość przechodzenia z charakteru zalotnicy do obejścia czułej, a nawet wiernej małżonki. Wiedziała, że Antoniusz z namiętnością oddaje się rozkoszy, niewyczerpanymi więc wynalazkami zalotności starała się go do siebie przywiązać.

Wnet dwór jął naśladować królewską parę, miasto naśladowało dwór, następnie cały kraj poszedł za miastem, tak że wkrótce Egipt stał się wielką widownią wszeteczeństwa. Bezwstyd ten dostał się nawet do niektórych osad żydowskich.

Mój dziad byłby już od dawna przeniósł się do Jerozolimy, ale Partowie właśnie zdobyli miasto i wypędzili Heroda, wnuka Antypasowego, którego później Marek Antoniusz ustanowił królem nad Judeą. Dziad mój, zmuszony do pozostania w Egipcie, sam nie wiedział, dokąd ma się schronić, gdyż jezioro Mareotis, pokryte gondolami, dzień i noc przedstawiało najbardziej gorszące widowiska. Nareszcie, zniecierpliwiony, kazał zamurować okna wychodzące na jezioro i zamknął się u siebie ze swoją żoną Meleą i synem, którego nazwał Mardochejem. Drzwi jego otwierały się tylko dla wiernego przyjaciela, Delliusa. Tym sposobem upłynęło kilka lat, podczas których Herod został mianowany królem Judei i mój dziad znowu wrócił do swego zamiaru osiedlenia się w Jerozolimie.

Pewnego dnia Dellius przyszedł do mego dziada i rzekł:

- Kochany przyjacielu, Antoniusz i Kleopatra wysyłają mnie do Jerozolimy, przychodzę więc zapytać cię, czy nie chcesz dać mi jakich poleceń. Przy tym proszę cię o pismo do twego teścia Hillela; pragnę być jego gościem, chociaż przekonany jestem, że będą chcieli mnie zatrzymać na dworze i nie pozwolą, abym obrał mieszkanie u prywatnego człowieka.

Mój dziad, widząc człowieka jadącego do Jerozolimy, zalał się rzewnymi łzami. Dał Delliusowi list do swego teścia i powierzył mu dwadzieścia tysięcy darejków, które przeznaczał na zakupienie najwspanialszego domu w całym mieście.

W trzy tygodnie potem Dellius powrócił i zaraz dat znać o sobie memu dziadowi, uprzedzając go, że dla ważnych spraw dworskich będzie mógł odwiedzić go dopiero za pięć dni. Po upływie tego czasu przybył i rzekł:

- Przede wszystkim oddaję ci kontrakt kupna wspaniałego domu, który nabyłem od twego własnego teścia. Sędziowie opatrzyli to pismo swymi pieczęciami i pod tym względem możesz być zupełnie spokojny. Oto jest list od samego Hillela, który będzie mieszkał w domu do chwili twego przybycia i za ten czas zapłaci ci komorne. Co do szczegółów mojej podróży, wyznam ci, że niesłychanie jestem z niej zadowolony. Heroda nie było w Jerozolimie, zastałem tylko jego świekrę, Aleksandrę, która pozwoliła mi wieczerzać ze swymi dziećmi, Mariamną, małżonką Heroda, i młodym Arystobulem, którego przeznaczano na arcykapłana, ale który musiał ustąpić miejsca jakiemuś człowiekowi z najniższej klasy ludu. Nie mogę ci wypowiedzieć, do jakiego stopnia byłem zachwycony pięknością tych dwojga młodych ludzi. Arystobul zwłaszcza wygląda jak półbożek zstępujący na ziemię. Wyobraź sobie głowę najpiękniejszej kobiety na ramionach na j kształtniejszego mężczyzny. Ponieważ od czasu mego powrotu o nich tylko mówię. Antoniusz przeto powziął zamiar sprowadzenia obojga na swój dwór.

- Zapewne - rzekła Kleopatra - radzę ci, abyś to uczynił, sprowadź tu żonę króla judzkiego, a nazajutrz Partowie rozgoszczą się w samym środku rzymskich prowincji.

- W takim razie - odparł Antoniusz - poślijmy przynajmniej po jej brata. Jeżeli prawda, że młodzieniec ten jest tak powabny, mianujemy go naszym podczaszym. Wiesz, jak nie cierpię koło siebie niewolników i rad bym, aby moi paziowie należeli do pierwszych rodzin rzymskich, jeżeli już brakuje synów królów barbarzyńskich.

- Nic nie mam przeciwko temu - odpowiedziała Kleopatra - poślijmy więc po Arystobula.

- Boże Izraela i Jakuba - zawołał mój dziad - mamże wierzyć moim uszom? Asmonejczyk, czysta krew Machabeuszów. następca Aarona - paziem u Antoniusza. nieobrzezańca, oddanego wszelkiego rodzaju rozpuście? O Delliusie. za długo żyłem na świecie; rozedrę moje szaty, odzieję się workiem i głowę posypię popiołem.

Mój dziad uczynił; jak rzekł. Zamknął się u siebie, opłakując nieszczęścia Syjonu i żywiąc się własnymi tylko łzami. Zapewne byłby upadł pod brzemieniem tych ciosów, gdyby po kilku tygodniach Dellius nie był zapukał do drzwi, mówiąc:

- Arystobul już nie będzie paziem Antoniusza, Herod poświęcił go na wielkiego kapłana. Natenczas dziad mój otworzył drzwi, pocieszył się tą nowiną i wrócił znowu do dawnego trybu rodzinnego życia.

Wkrótce potem Antoniusz wyjechał do Armenii wraz z Kleopatrą, która udała się w tę podróż w celu zagarnięcia Arabii Skalistej i Judei. Dellius należał także do podróży i za powrotem opowiedział memu dziadowi wszystkie szczegóły. Herod kazał uwięzić Aleksandrę w jej pałacu za to, że chciała uciec wraz ze swym synem do Kleopatry, która była niesłychanie ciekawa poznać zachwycającego arcykapłana. Niejaki Kubion odkrył ten zamiar i Herod kazał utopić Arystobula w kąpieli. Kleopatra dopominała się o zemstę, ale Antoniusz odpowiedział, że każdy król jest panem u siebie. Wszelako dla uspokojenia Kleopatry darował jej kilka miast należących do Heroda.

- Następnie - dodał Dellius - zaszły inne znowu wypadki. Herod wydzierżawił od Kleopatry wydarte mu przez nią kraje. Dla załatwienia tych spraw udaliśmy się do Jerozolimy. Nasza królowa chciała nieco przyspieszyć ugodę, ale cóż, kiedy na nieszczęście Kleopatra ma już trzydzieści pięć lat, Herod zaś do szaleństwa kocha się w swojej dwudziestoletniej Mariamnie. Zamiast wdzięcznie odpowiedzieć na te zaloty, zebrał radę i wniósł zamiar uduszenia Kleopatry zaręczając, że Antoniusz jest już nią znudzony i bynajmniej o to gniewać się nie będzie. Wszelako rada przełożyła mu, że jakkolwiek Antoniusz w duchu byłby z tego zadowolony, atoli nie opuści sposobności pomszczenia się;

jakoż w istocie, rada miała słuszność. Powróciwszy do domu, znowu zastaliśmy niespodziewane nowiny. Oskarżono Kleopatrę w Rzymie o oczarowanie Antoniusza. Sprawa nie jest jeszcze wytoczona, ale niebawem się rozpocznie. Cóż powiesz na to wszystko, drogi przyjacielu? Czy trwasz jeszcze w zamiarze przesiedlenia się do Jerozolimy?

- Byle nie w tej chwili - odrzekł mój dziad. - Nie umiałbym ukryć mego przywiązania do krwi Machabeuszów; z drugiej zaś strony jestem przekonany, że Herod niczego nie zaniedba, by wygubić jednego po drugim wszystkich Asmonejczyków.

- Ponieważ chcesz tu pozostać - rzekł Dellius - przeto daj mi w twoim domu schronienie. Od wczoraj porzuciłem dwór. Zamkniemy się razem i wtedy dopiero pokażemy się na świat, gdy cały kraj stanie się prowincją rzymską, co wkrótce zapewne nastąpi. Majątek mój, składający się z trzydziestu tysięcy darejków, oddałem w ręce twego teścia, który polecił mi wręczyć ci komorne z twego domu.

Dziad mój z radością przyjął zamiar swego przyjaciela i odsunął się od świata bardziej niż kiedykolwiek. Dellius wychodził czasami, przynosił nowiny z miasta, przez resztę zaś czasu wykładał literaturę grecką młodemu Mardochejowi, który później stał się moim ojcem. Często także czytano Biblię, dziad mój bowiem koniecznie pragnął nawrócić Delliusa. Wiecie dobrze, jak skończyli Kleopatra i Antoniusz. Zgodnie z przepowiednią Delliusa zamieniono Egipt w prowincję rzymską, w naszym jednak domu odosobnienie tak dalece weszło w zwyczaj, że wypadki polityczne nie przynosiły żadnej odmiany w dotychczasowym sposobie życia.

Śród tego nie zbywało na ciągłych nowinach z Palestyny: Herod, który, zdawało się, że upadnie razem z opiekunem swoim, Antoniuszem, znalazł łaskę u Augusta. Odzyskał utracone kraje, zdobył wiele nowych, przyszedł do posiadania wojska, skarbu, niezmiernych zapasów zboża, tak że zaczynano go już nazywać Wielkim. W istocie można by jeżeli nie wielkim, to przynajmniej mianować go szczęśliwym, gdyby kłótnie familijne nie były przyćmiły blasku tak świetnego przeznaczenia.

Jak tylko spokojność ustaliła się w Palestynie, mój dziad powrócił do zamiaru przesiedlenia się tam wraz ze swoim drogim Mardochejem, który liczył wówczas trzynasty rok życia. Dellius także szczerze przywiązał się do swego ucznia i wcale nie chciał go odstępować, gdy nagle przybył z Jerozolimy Żyd z listem zawierającym następujące wyrazy.

Rabbi Sedekias, syn Hillela, niegodny grzesznik i ostatni ze świętego Sanhedrynu faryzeuszów, Hiskia-sowi, małżonkowi siostry jego Melei, pozdrowienie. Zaraza, jaką grzechy Izraela ściągnęły na Jerozolimę, zabrała mego ojca i starszych moich braci. Są oni w tej chwili na łonie Abrahama i uczestniczą w nieśmiertelnej jego chwale. Oby niebo wytępiło saduceuszów i tych wszystkich, którzy nie wierzą w zmartwychwstanie. Byłbym niegodny nazwiska faryzeusza, gdybym śmiał splamić ręce przywłaszczeniem cudzego dobra. Dlatego więc pilnie szukałem, azali ojciec mój nie pozostał komu winnym, usłyszawszy zaś, że dom, który zajmowaliśmy w Jerozolimie, przez jakiś czas należał do ciebie, udałem się do sędziów, ale nie wynalazłem u nich nic takiego, co by ten domysł potwierdzić mogło. Dom bez zaprzeczenia do mnie należy. Oby niebo potępiło złych. Nie jestem saduceuszem.
Odkryłem także, że pewien nieobrzezaniec, nazwiskiem Dellius, umieścił był niegdyś u mojego ojca trzydzieści tysięcy darejków, na szczęście jednak znalazłem, wprawdzie nieco zamazany, papier, który, jak mniemam, musi być pokwitowaniem rzeczonego Delliusa.
Zresztą człowiek ten był stronnikiem Mariamny i brata jej Arystobula, a tym samym nieprzyjacielem naszego wielkiego króla. Oby niebo go potępiło wraz z wszystkimi złymi i saduceuszami.

Bywaj zdrów, kochany bracie, uściskaj ode mnie moją drogą siostrę Meleę. Chociaż byłem bardzo młody, gdy ją poślubiłeś, atoli zachowuję ją zawsze w mym sercu. Zdaje mi się, że posag, jaki wniosła w twój dom, przewyższa nieco część na nią przypadająca, atoli pomówimy o tym kiedy indziej. Bądź zdrów, kochany bracie! oby niebo mogło wykierować cię na prawdziwego faryzeusza.

Dziad mój i Dellius długo spoglądali po sobie z zadziwieniem, nareszcie ten ostatni pierwszy przerwał milczenie i rzekł:

- Otóż to są skutki odłączenia się od świata. Cieszymy się nadzieją spokoju, gdy tymczasem los zrządza inaczej. Ludzie uważają cię za umarłe drzewo, które, stosownie do woli, mogą ogołocić lub wykorzenić, za robaka, którego wolno im zdeptać, słowem, za nieużyteczny ciężar na ziemi. Na tym świecie trzeba być młotem albo kowadłem, bić lub ulegać. Żyłem w stosunkach przyjacielskich z kilku rzymskimi prefektami, którzy przeszli na stronę Oktawiana, i gdybym nie był ich zaniedbał, nie śmiano by dziś mnie krzywdzić. Ale byłem znudzony światem, opuściłem go więc, aby żyć z cnotliwym przyjacielem, gdy oto zjawia się jakiś faryzeusz z Jerozolimy, wydziera mi moje dobro i mówi, że ma zamazany papier, który uważa za moje pokwitowanie. Dla ciebie strata nie jest tak ważna, dom w Jerozolimie stanowił zaledwie czwartą część twego majątku, ale ja od razu straciłem wszystko i, bądź co bądź, sam udam się do Palestyny.

Na te słowa nadeszła Melea. Uwiadomiono ją o śmierci ojca i dwóch starszych braci i zarazem opowiedziano niegodny postępek brata jej, Sedekiasa. Wrażenia odbierane w samotności są zwykle nader silne. Do zmartwienia biednej dołączyła się jakaś nieznana choroba, która w przeciągu sześciu miesięcy zaprowadziła ją do grobu.

Dellius właśnie wybierał się do Judei, gdy wtem pewnego wieczora, wracając pieszo przez przedmieście Rakotis, został pchnięty nożem w piersi. Odwrócił się i poznał tego samego Żyda, który przyniósł list od Sedekiasa. Długo leczył się z tej rany, gdy zaś wyzdrowiał, odeszła mu chęć podróży do Palestyny. Pragnął zapewnić sobie wprzódy opiekę możnych i rozmyślał nad sposobami przypomnienia się pamięci dawnych swoich opiekunów. Ale August miał także zasadę zostawiania królów samowładcami w ich państwach, trzeba więc było wywiedzieć się. jak Herod jest usposobiony dla Sedekiasa, i w tym celu postanowiono wysłać na zwiady do Jerozolimy człowieka wiernego i pojętnego.

Po dwóch miesiącach posłaniec wrócił donosząc, że szczęście Heroda z każdym dniem wzrasta i że zręczny ten monarcha zjednywa sobie zarówno Rzymian jak Żydów, gdyż wznosząc posągi Augustowi, ogłasza zarazem zamiar odbudowania świątyni jerozolimskiej podług daleko wspanialszego planu, co tak dalece zachwyca lud, że niektórzy pochlebcy zawczasu już okrzykują go Mesjaszem, zapowiedzianym przez proroków.

Odgłos ten - mówił posłaniec - niesłychanie podobał się na dworze i utworzył już sektę. Nowych sekciarzy nazywają herodianami, na ich czele zaś stoi Sedekias.

Pojmujecie, że wieści te mocno zastanowiły mego dziada i Delliusa; ale zanim dalej pójdę, muszę wam powiedzieć, co nasi prorocy mówili o Mesjaszu.

Wyrzekłszy te słowa, Żyd Wieczny Tułacz nagle zamilkł i spojrzawszy na kabalistę wzrokiem pełnym wzgardy, rzekł:

- Synu nieczysty Mamuna, potężniejszy od ciebie adept wzywa mnie na wierzchołek Atlasu. Bywaj zdrów!

- Kłamiesz - przerwał kabalista - ja mam sto razy więcej władzy od szejka Tarudantu.

- Straciłeś twoją władzę w Venta Quemada - rzekł Żyd spiesznie uchodząc, tak że wkrótce straciliśmy go z oczu.

Kabalista zmieszał się cokolwiek, ale zastanowiwszy się przez chwilę, rzekł:

- Upewniam was, że zuchwalec nie ma pojęcia o połowie formuł będących w mojej mocy i że dopiero pozna je swoim kosztem. Ale mówmy o czym innym. Senor Velasquez, czy dobrze śledziłeś tok całego jego opowiadania?

- Bez wątpienia - odpowiedział geometra - bacznie przysłuchiwałem się jego słowom i znajduję, że wszystko, co mówił, zupełnie zgadza się z historią. Tertulian wspomina o sekcie herodian.

- Byłżebyś senor równie biegły w historii jak w matematyce? - przerwał kabalista.

- Niezupełnie - rzekł Velasquez - wszelako, jak wam to już mówiłem, ojciec mój, który do wszystkiego stosował obliczenia matematyczne, sądził, że można je także użyć do nauki historii, mianowicie zaś do oznaczania, w jakim stosunku prawdopodobieństwa stoją zaszłe wypadki do tych, które mogły zajść. Dalej nawet posuwał swoją teorię, sądził bowiem, że można wyobrażać czyny i namiętności ludzkie za pomocą figur geometrycznych.

Dla wyraźniejszego pojęcia podam wam przykład. Tak mówił mój ojciec: Antoniusz przybywa do Egiptu, miotają nim dwie namiętności: ambicja, prowadząca go do panowania, i miłość, która go od niego odciąga. Przedstawiam dwa te kierunki za pomocą dwóch linii AB i AC pod jakimkolwiek kątem. Linia AB, przedstawiająca miłość Antoniusza do Kleopatry, jest krótsza od linii AC, ponieważ Antoniusz miał w gruncie rzeczy mniej miłości niż ambicji. Przypuśćmy, że stosunek jest jak jeden do trzech. Biorę więc odcinek AB i przenoszę go trzy razy na linię AC, po czym dopełniam równoległoboku i prowadzę przekąt-nię, która przedstawi mi jak najdokładniej nowy kierunek, sprawiony przez siły działające ku B i C. Przekątnia ta zbliży się ku linii AB. jeżeli przypuścimy więcej miłości i przedłużymy odcinek AB. Natomiast jeżeli przypuścimy więcej miłości, przekątnia zbliży się ku linii AC. (Gdyby ambicja posiadała wyłączność. to kierunek działania pokrywałby się z linią AC. jak na przykład u Augusta, któremu obca była miłość i który dzięki temu, choć obdarzony mniejszą energią, o wiele prędzej dochodził do celu). Ponieważ jednak namiętności wzrastają lub zmniejszają się stopniowo, kształt zatem równoległoboku również musi ulegać odmianom i wtedy koniec wypadającej przekątni z wolna przechodzi w linię krzywą, do której można by zastosować teorię dzisiejszego rachunku różniczkowego, zwanego dawniej rachunkiem fleksyjnym.

Wprawdzie mądry dawca mego życia uważał wszystkie te zagadnienia historyczne za przyjemne zabawki, ożywiające jednostajność jego właściwych studiów; ponieważ jednak dokładność rozwiązań zależała od pewności wiadomych, przeto mój ojciec, jak to już mówiłem, z gorliwą starannością zbierał wszelkie źródła historyczne. Skarb ten długo był dla mnie zamknięty, podobnie jak książki geometryczne, ojciec mój bowiem pragnął, abym umiał tylko sarabandę, menueta i inne tym podobne niedorzeczności. Na szczęście dostałem się do szafy i wtedy dopiero oddałem się nauce historii.

- Pozwól, senor Velasquez - rzeki kabalista - abym jeszcze raz wyraził mój podziw, że widzę cię równie biegłym w historii jak w matematyce, jedna bowiem z tych nauk zależy więcej od rozwagi, druga zaś od pamięci, tymczasem dwie te władze umysłu są względem siebie całkiem przeciwne.

- Ośmielam się nie podzielać pańskiego zdania - odparł geometra. - Rozwaga dopomaga pamięci, porządkując zebrane przez nią materiały, tak że w usystematyzowanej pamięci każde pojęcie poprzedza zwykle możebne z niego wnioski. Wszelako nie przeczę, że tak pamięć jak rozwaga mogą być skutecznie zastosowane tylko do pewnej liczby pojęć. Ja na przykład wybornie pamiętam wszystko, czego uczyłem sio z nauk ścisłych, historii ludzi i natury, podczas gdy z drugiej strony często zapominam o chwilowych stosunkach z otaczającymi mnie przedmiotami, czyli, wyraźniej mówiąc, nie widzę rzeczy podpadających mi pod oczy i nie słyszę wyrazów, które często krzyczą mi nad uszami. Stąd pochodzi, że niektórzy uważają mnie za roztargnionego.

- W istocie - rzekł kabalista - pojmuję teraz, jakim sposobem wpadłeś, senor, naówczas w wodę.

- Nie ma wątpliwości - mówił dalej Velasquez - że sann nie wiem, dlaczego znalazłem się w wodzie w chwili, gdy się tego najmniej spodziewałem. Wypadek ten jednak mocno mnie cieszy, tym bardziej że dał mi sposobność ocalenia życia temu szlachetnemu młodzieńcowi, który jest kapitanem w gwardii wallońskiej. Z tym wszystkim rad bym jak najrzadziej oddawać podobne przysługi, gdyż nie znam wrażenia mniej przyjemnego, niż kiedy człowiek na czczo opije się wody.

Po kilku zdaniach podobnego rodzaju przybyliśmy na miejsce noclegu, gdzie zastaliśmy przyrządzoną wieczerzę. Zajadano smacznie, ale rozmowa powoli się wlokła, gdyż kabalista zdawał się być zafrasowany. Po wieczerzy brat z siostrą długo między sobą rozmawiali. Nie chciałem im przerywać i odszedłem do małej jaskini, gdzie przygotowano mi posłanie.

 


POPRZEDNI ROZDZIAŁ

Jan POTOCKI ...

NASTĘPNY ROZDZIAŁ