126. Topielec

Macocha wypędziła z domu piękną i dobrą Marysię, ale sierotę Bóg nie opuścił, bo niebawem znalazła bardzo poczciwego i bogatego pana i poszła za niego. Nie pamiętając wyrządzonej sobie krzywdy, zaprosiła swoją macochę wraz z jej córką na chrzciny. Ale cóż się robi? Oto złośnice te, widząc, w jakim szczęściu Marysia i jak ją mąż kocha szalenie, z zazdrości utopiły ją w jeziorze; macocha zaś posiadając czarnoksięskie sztuki przemieniła własną swą córkę w żonę tego pana. Mąż jej nie poznał, ale poznało nowo narodzone dziecię i żadną miarą nie chciało przyjmować piersi. Trzeba więc było chodzić z nim ponad wodę i śpiewać:

Marysiu! rysiu! 
Śliwon płacze, 
Piersi chocze.

Wtenczas wychodziła matka i łzami zalewając się karmi to dziecię. Dostrzeżono to i występną matkę z córką wskazano na rozszarpanie bronami. — Pożałujecie tego! — zawołała czarownica prowadzona na męczarnie. Jakoż lubo sługa co dzień nad wodę przynosił dziecię, mimo wszelkie przyzywania i płacze, nie okazywała się matka; albowiem czarownica poniosła z sobą do grobu tajemnicę zaklęcia utopionej. Ojciec stroskany sam rzucił syna w wodę; a odtąd każdej nocy słychać nad jeziorem płacz dziecinny i tkliwy śpiew matki.

 


PODANIA I LEGENDY