124. Łeleki

Jeden bogaty Żyd puścił się w podróż daleką po różne towary. W drodze zajechał w bardzo gęsty bór; a że kłoda na kłodzie leżała i zawalała drogę, poszedł sam naprzód, a za nim jego bryka. Idzie i uszedł jakiś kawał, patrzy, aż tu pod korzeniskami wywróconego świerku coś sieje, a przy tym szmer i śmiechy słychać. Podchodzi bliżej i widzi złoto i srebro, które przesypują śpiewając Didki-Łełeki. Kiedy go ujrzeli, rzekł jeden spomiędzy nich: — Powiedz tam twemu słudze, niech sobie przyjdzie po pieniądze, bo się nam już uprzykrzyło jego oczekiwać.

Kupiec wkrótce powrócił do domu; woła swego sługę i powiada mu: — Ja ciebie wybrałem za zięcia i wydaję za ciebie swoje córkę jedynaczkę. — Nie godzi się żartować z ubogiego pachołka — odpowiedział sługa. Na to kupiec: — To, co mówię, szczerą jest prawdą; nie lubię żartować z bliźnich.

Jakoż niebawem odbyło się sute wesele, uczta; a po uczcie woła kupiec swego zięcia i rzecze:

— Zbieraj się, pójdziem za twoimi pieniędzmi. Zięć wpatrzył się zdziwiony w kupca.

— Tylko prędko! Tylko prędko! — naglił kupiec. Jadą, jadą — zajechali w gęsty bór. Powysiadawszy z wozu, zaszli do korzeniska wywróconego świerku; i Didki-Łełeki wieli złoto i srebro jak pierwej. A kiedy obu ujrzeli, jeden spomiędzy nich rzekł: — Tak długo musieliśmy na ciebie czekać! I Didki- -Łełeki znikli; kupiec z swoim zięciem napakowali brykę pieniędzmi i jeszcze dwa kupili wozy pod cały ten skarb. Otóż tak ubogi Zydek został najbogatszym kupcem w mieście.

 


PODANIA I LEGENDY