123. Latawiec

I

Parobek mając latawca, ożenił się i młodą pojął żonę. Żona kochała go, nie będąc kochaną nawzajem; bolała na to, lecz smutek swój sama w sobie kryła. Pewnego razu poszła ze zbożem do młyna, ale we młynie było zawożno, musiała czekać długo; na koniec młynarz ujęty grzecznymi słowy hożej mołodycy pospieszył z mlewem i mołodyca, choć późno w noc, wróciła do domu. Wchodzi do izby, a mąż na łóżku, a przy nim latawiec cudnej urody; oboje całują i pieszczą się, chociaż mąż spał widocznie. Żona nic nie mówiąc, po cichu zdjęła prześcieradło i nakryła oboje, a sama legła na przypiecku. Wtem się schwyci latawiec i rzecze: — Gospodaruj już sama, ja nie będę już ci więcej męża bałamucić. Pocałowawszy kochanka odeszła i nie wróciła nigdy więcej.

II

Jechał sobie po sprawunki wdowiec jakiś w góry, aż pod jedną wsią spotkał góralkę, co się podkasała wyżej kolan; ucieszony podróżny rzecze: — Czy nie poszłabyś do mnie na służbę? Dziewka odpowiedziała: — Ja tam przyjdę do was. Woźnica zaciął konia, a podróżny na śmierć zapomniał o przyrzeczeniu góralki. Porobiwszy swoje sprawunki, późno w noc wraca do domu; wchodzi do izby; każe zapalić świecę i widzi góralkę na pościeli leżącą obok jego parobka; rozgniewany więc, krzyknął: — Ty bezwstydniku! Co obok ciebie robi dziewka? Parobek na to: — Co się wam dzieje? Przy mnie nie ma nikogo. Pan idzie do świetlicy, dziewka za nim; kładzie się na łóżku, ona koło niego; żegna się, modli — widziadło nie znika i ścigało go ciągle tak dalece, że w dzień nikogo nie widział, za to wieczór, gdzie tylko się ruszył, ona za nim. W takim ciężkim razie zasięgnął rady bab, kadzono go różnymi ziołami, myto, smarowano, dopiero kiedy się okadził świńskim gnojem, widziadło znikło na zawsze.

 


PODANIA I LEGENDY