120. Dar ogniowi
W jednym obejściu mieszkało dwóch gospodarzy. Żona jednego ściśle przestrzegała oddawania ogniowi podarku, to jest: stawienia na noc w piecu małego garnuszka z wodą; gdy druga, zaniedbując to czynić, z przesądu pierwszej naśmiewała się. Jedną rażą żona pierwszego wyszła na podwórze i podsłuchała takiej rozmowy dwóch ogniów:
Pierwszy — No, bracie! Ostatnią noc z sobą jesteśmy; na tamtą bowiem ja swoje obejście zniszczę i gdzie indziej pójdę gospodarzyć; gdyż tu dłużej nie mogę wytrzymać, zeschłem na szczyptę, nigdy ani kropli wody.
Drugi — Jak sobie zechcesz! Tylko mego obejścia nie zaczepiaj, bo ja mam dobrą gospodynię.
Tu nastąpiło krótkie milczenie; przerwał je ogień drugi: — Ale, ale tam na górze twojego obejścia jest złókto (naczynie drewniane do odparzania bielizny) mojej gospodyni, żebyś mi go nie spalił.
I znowu nastąpiło milczenie niczym nie przerwane; a na drugą noc, gdy przestrzegana gospodyni rozgniewanego ognia podarku mu nie postawiła, wszczął się pożar, który całe jej obejście zniszczył; zostało tylko na zgliszczu złókto zupełnie nietknięte, do pierwszej gospodyni należące.